wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 14



Julie

            Nieuchronnie nadszedł w końcu dzień kiedy musiałam opuścić Madryt. Oczywiście miałam nadzieję, że nie na długo. Siedząc wygodnie w samolocie ponownie przywołałam z pamięci pożegnanie z Ikerem. Na początku irytowało nas bardzo, że droga na lotnisko okazała się dużo trudniejsza niż zakładaliśmy. Najpierw musieliśmy pożyczyć samochód od kuzyna Ikera, bo auto bramkarza było rozpoznawalne przez dziennikarzy, a taksówki także nie mogliśmy wziąć, gdyż kierowcy często „współpracowali” z paparazzi – tak twierdził Iker, a przecież on wie o wiele więcej na ten temat ode mnie. Na samym lotnisku poszło już wszystko sprawnie, choć z późniejszej perspektywy chyba wolałabym gdyby tam także się coś wydarzyło, bo jeszcze choć chwilę dłużej byłabym z Ikerem. Ale niestety nadszedł czas tymczasowego pożegnania…
- Kawa i obiad dla Pani. – stewardessa z ciepłym uśmiechem na twarzy postawiła przede mną posiłek, wyrywając mnie z rozmyślań. – Smacznego.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niej, po czym od razu zaczęłam jeść.
Wieczorem wylądowaliśmy na Fuerteventurze. Mimo odczuwającej tęsknoty, poczułam ciepło na widok uroków wyspy. Żwawym krokiem podeszłam do postoju taksówek. Kierowca spakował mój bagaż, po czym ruszyliśmy przed siebie. Gdy już odjechał, zostawiając mnie przed willą Michael’a, wzięłam kilka głębokich wdechów i ruszyłam w stronę drzwi. Przycisnęłam dwa razy znajdujący się obok dzwonek i czekałam.
- Kochana, w końcu wróciłaś! – krzyknęła Paula, kiedy otworzyła drzwi, a następnie przytuliła mnie mocno do siebie.
- Też się cieszę, że Cię widzę. – pocałowałam gosposię w policzek i także ją uściskałam.
- Wejdź proszę. – odsunęła się, tym samym przepuszczając mnie.
Przekroczyłam próg domu przyjaciela, rozglądając się powoli.
- Jest Michael? – zwróciłam się do towarzyszki.
- Jak zwykle gdzieś pojechał. – machnęła szybko ręką. – Ale niedługo powinien wrócić. Może chciałabyś przez ten czas pomóc mi w przygotowaniu kolacji?
- Z miłą chęcią.
Zostawiłyśmy moją walizkę w salonie i udałyśmy się do kuchni. Paula wypytywała mnie o pobyt w Madrycie, ja natomiast chciałam wiedzieć co działo się na wyspie pod moją nieobecność. Rozmawiałyśmy więc, przygotowując w międzyczasie pyszną, domową pizzę. W pewnym momencie do kuchni wszedł nie kto inny jak Michael.
- O, cześć. – uśmiechnęłam się do niego, po czym wstałam, chcąc przytulić go na przywitanie, lecz gdy ujrzałam jego minę, zrobiłam krok w tył.
- A co Ty tutaj robisz? – przeszył mnie wzrokiem, po czym skierował go na gosposię. – Kiedy będzie kolacja?
- Za jakieś 5 minut. – odpowiedziała mu ostrożnie.
- Możemy porozmawiać? – odezwałam się, gdy zaczął kierować się do wyjścia.
Skinął tylko głową i od razu ruszył do salonu, więc poszłam za nim.
- Przyjechałam zapytać, czy mogę nadal u Ciebie pracować.
- Ja Ci nie zabronię pracować. – wzruszył nonszalancko ramionami, co mnie tylko zdenerwowało.
- Dobra, inaczej zapytam. – zaczęłam, spoglądając na niego. – Czy chcesz, żebym nadal tu pracowała?
Ponownie wzruszył ramionami, uciekając gdzieś wzrokiem. Czułam jak moja cierpliwość się kończy.
- Tak myślałam. – rzuciłam i skierowałam się szybkim krokiem do kuchni.
Pożegnałam się z Paulą, wymigując się od odpowiedzi, dlaczego zostałam na tak krótko, po czym ruszyłam do wyjścia. Kiedy przechodziłam przez salon, Anglik nadal stał na środku pomieszczenia chyba nie bardzo wiedząc, co ma zrobić w tej sytuacji. Wyminęłam go, nawet nie zerkając na niego. Jednak w ostatniej chwili zmieniłam zdanie, odwróciłam się i spojrzałam na przyjaciela.
- W ogóle nie wiem, o co my się kłócimy.
- A kłócimy się? – uniósł jedną brew w górę, patrząc na mnie.
- No a nie?! – krzyknęłam, nie wytrzymując dłużej ukrywania złości. – A tak, przepraszam! My po prostu odnosimy się do siebie jak obcy sobie ludzie, albo jeszcze lepiej wrogowie. Tylko dlaczego? Przez ten jeden pocałunek? Przecież powiedziałam Ci, że traktuję Cię jak przyjaciela i…
- To nie chodzi o ten pocałunek. – przerwał mi, po czym zaczął krążyć po pokoju. – Nie wiem co mi wtedy odbiło, może samotność. Ale też nie czuję do Ciebie czegoś więcej. To było jednorazowe nieporozumienie.
- No to ja już w ogóle nie wiem, o co Ci chodzi. – odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Poznałem kogoś.
- To super! – rzekłam ze szczerym entuzjazmem, a następnie zerknęłam na niego uważnie. – Ale w czym problem?
- Ona nie chce żebyś tu mieszkała. I w sumie tak samo dotyczy to pracy.
- A Ty…?
- A ja nie chcę jej się sprzeciwiać. – rzekł stanowczo.
Stałam przez chwilę z niedowierzaniem. Od jakiegoś czasu w ogóle nie poznawałam swojego przyjaciela. Może ta dziewczyna go tak zmieniła? Ruszyłam wściekła przed siebie, zabrałam walizkę, a następnie bez słowa pożegnania wyszłam z domu. Ostatni raz spojrzałam w stronę padoku, gdzie pasły się konie. Pomachałam ręką do stajennych, którzy patrzyli na mnie z widocznym zaskoczeniem. Westchnęłam cicho, po czym ruszyłam dalej. Skierowałam się w stronę centrum i powolnym krokiem szłam przed siebie. Po kilkunastu minutach byłam już u celu drogi. Zapukałam do drzwi drugiego przyjaciela i czekałam.
- Julie? No cześć kochana! – powiedział z entuzjazmem Mateo, gdy tylko mnie zobaczył.
Przytuliliśmy się po przyjacielsku, po czym weszliśmy do środka. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i usiadłam przy stole.
- Co chcesz do picia? – zapytał.
- Masz coś mocniejszego? – uśmiechnęłam się delikatnie.
Hiszpan przygotował dwa drinki, po czym postawił je na stole i usiadł obok mnie. Wzięłam do ręki trunek i upiłam sporą ilość.
- No to opowiadaj co Cię do mnie sprowadza.
- Mam taką prośbę… - zaczęłam, zerkając na walizkę. – Mogłabym u Ciebie przenocować?
- Pewnie! – uśmiechnął się, a potem spojrzał na mnie uważnie. – Ale coś się stało? Nie miałaś być w Madrycie?
- Byłam i wróciłam.
- Jak to? Nie wyszło Ci z Ikerem, czy coś?
- Nie, nie chodzi o to. – upiłam kolejny łyk drinka, po czym zaczęłam opowiadać mu o wszystkich wydarzeniach, które spotkały mnie w Madrycie i te z obecnego dnia.
Słuchał mnie uważnie, dopytując co jakiś czas o szczegóły. Kiedy skończyłam opowiadać, zrobił nam po jeszcze jednym drinku.
- A nie chciałaś od razu wrócić do Ikera? – spytał, podając mi picie i usiadł. – To znaczy nie zrozum mnie źle, ja nawet bardzo chętnie Cię ugoszczę na tyle czasu ile tylko chcesz. Tak po prostu pytam.
- Myślałam o tym, ale po pierwsze jest już wieczór i nawet nie wiem, czy jest jeszcze dziś samolot do Madrytu… A po drugie sama już nie wiem co robić z Michael’em. Znamy się tyle lat, mam tak po prostu odpuścić?
- No tak, rozumiem Cię. – kiwnął głową. – Tylko co na to Iker?
- Właśnie. Będzie ciężko. – westchnęłam głośno, po czym szybko dokończyłam swojego drinka.
Kiedy oboje skończyliśmy trzeciego drinka, zrobiliśmy kolejnego, a potem jeszcze jednego. Następnie przerzuciliśmy się na wino. Kiedy dokończyłam pierwszy kieliszek, poczułam, że już porządnie szumi mi w głowie. W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Dałam znak Mateo, że zaraz wracam i lekko chwiejnym krokiem podeszłam do torebki, a następnie wyjęłam urządzenie.
- Halo?
- Julie, czemu się nie odzywasz? Pisałem. – usłyszałam zatroskany głos Ikera.
- Przepraszam Cię, miałam tu małe zamieszanie.
- Co się stało?
Próbowałam w myślach rozważyć szybko wszystkie za i przeciw wyznaniu prawdy o rozmowie z Michael’em, lecz w stanie jakim byłam, mój umysł nie chciał już za bardzo ze mną współpracować.
- Opowiem Ci wszystko jak wrócę. – powiedziałam w końcu. – To chyba nie rozmowa na telefon.
- A przylecisz jutro?
- Postaram się wrócić jak najszybciej, obiecuję. – odpowiedziałam, po czym pożegnaliśmy się i odłożyłam telefon na szafkę.
Kiedy wróciłam do stołu, czekał już na mnie kolejny kieliszek wina.


Iker

            Obudziłem się, po czym od razu przeniosłem swój wzrok na zegarek. Gdy tylko ujrzałem godzinę, zerwałem się z łóżka i szybko poszedłem do łazienki. Już za godzinę miał zacząć się trening, a ja oczywiście nie chciałem się spóźnić. Wziąłem więc szybki prysznic i bez śniadania wsiadłem do auta, a następnie ruszyłem przed siebie. Droga na stadion zajęła mi całe pół godziny, gdyż w mieście o tej porze były straszne korki. Po zaparkowaniu samochodu, popędziłem do szatni i szybko przebrałem się w strój treningowy. Kiedy wyszedłem na boisko, akurat koledzy zaczynali się rozgrzewać. Przywitałem się z nimi i zacząłem dwugodzinny trening.
- Iker, chcę z Tobą porozmawiać. – usłyszałem głos trenera, gdy skończyliśmy ćwiczenia.
Podszedłem powoli do niego i czekałem aż zacznie rozmowę.
- Jak wiesz za tydzień mamy mecz towarzyski z Manchesterem United. – zaczął. – Chcę żebyś był przez całe 90 minut na bramce. Zgadzasz się?
Popatrzyłem na niego w lekkim szoku, lecz po chwili ocknąłem się.
- Jasne. Zawsze mam ochotę na grę. – uśmiechnąłem się szczerze, na co odpowiedział mi tym samym.
Gdy skończyliśmy rozmawiać, skierowałem się do szatni. Tam przebrałem się w swoje ubrania, rozmawiając i śmiejąc się z chłopakami. Umówiliśmy się na następny dzień na wspólny obiad i jakąś rozrywkę. Kiedy pożegnaliśmy się, ruszyłem na parking, gdzie zostawiłem samochód.
- Iker, zaczekaj! – na dźwięk tych słów odwróciłem się i ujrzałem podążającego w moim kierunku Ramosa.
- Co jest? – spytałem kiedy już znalazł się przy mnie.
- Jutro idziemy na ten wspólny obiad, ale razem z Pilar wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić też jakiegoś grilla czy kolację z naszymi partnerkami. Inne dziewczyny się oczywiście zgadzają i tak pomyślałem, że może wziąłbyś ze sobą Julie? Kiedy ona wraca?
- Nie mam pojęcia. – wzruszyłem ramionami. – Myślałem, że uda jej się dzisiaj przylecieć, no ale chyba jednak coś ją zatrzymało.
- Rozumiem. – Sergio przyjacielsko przytrzymał mnie za ramię. – A Wy tak na poważnie ze sobą?
- Mam nadzieję. To znaczy z mojej strony jak najbardziej poważnie, a nie wiem, co dokładnie ona myśli. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- No tak. Dobra, to do zobaczenia jutro.
- Trzymaj się. – uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę auta.
Tym razem droga zajęła mi mniej czasu. Jednak przejeżdżając przez madryckie ulice poczułem dziwne ukłucie w sercu. Brakowało mi Julie. Trening pozwolił mi nie myśleć o niej przez jakiś czas, ale gdy już nic nie miałem do roboty, myśli powróciły ze zdwojoną siłą. Na dodatek nie powiedziała mi poprzedniego wieczoru co takiego się stało. Martwiłem się. I w końcu tak jadąc i rozmyślając, zdałem sobie sprawę z tego, że ją kocham. I to od jakiegoś czasu, tylko wcześniej nie dopuszczałem tego do siebie. I jaki ze mnie głupiec, że nie powiedziałem jej tego przed wyjazdem! Poczułem wielką chęć oznajmienia jej tego w tym momencie, choćby miało być to tylko przez telefon. Chwyciłem więc komórkę i wybrałem numer Julie. Czekałem aż odbierze, lecz po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, więc rozłączyłem się i odłożyłem telefon. Postanowiłem zadzwonić później. Nie chciałem przecież nagrywać takiej wiadomości na pocztę, wolałem poznać jej reakcję.
- A tu co się dzieje? – powiedziałem sam do siebie, gdy jakiś samochód zagrodził mi drogę.
Zatrzymałem się szybko, po czym zdenerwowany opuściłem szybę auta i wyjrzałem, by zobaczyć o co chodzi. Ze srebrnego samochodu wyszła kobieta z mężczyzną, który trzymał w ręku kamerę. Żwawym krokiem ruszyli w moją stronę i wtedy domyśliłem się, o co to całe zamieszanie.
- Panie Casillas, czy możemy chwilę porozmawiać?
- Ale tak na środku ulicy?!
- Jesteśmy w mało uczęszczanej przez kierowców uliczce. Myślę, że przez kilka minut nie będziemy nikomu przeszkadzać. – na twarzy kobiety pojawił się szeroki, sztuczny uśmiech.
- W porządku, mam chwilę. – zawsze uczono mnie, że z dziennikarzami na początku trzeba grzecznie, więc postanowiłem po raz kolejny spróbować tej taktyki.
Mężczyzna szybko włączył kamerę, po czym kobieta o blond włosach powiedziała kilka słów i przenieśli swój wzrok oraz urządzenie na mnie.
- Chcieliśmy zapytać, czy to prawda, że rozstał się pan z panną Carbonero? – zaczęła.
- Tak.
- Co było powodem? Czyżby tajemnicza kobieta, którą widzieliśmy na imprezie charytatywnej?
- Nie będę mówił o przyczynach naszego rozstania. – odpowiedziałem, czując jak narasta we mnie złość. – Takie jest życie i tyle.
- Czyli to jednak przez tę kobietę.
- Tego nie powiedziałem. – rzekłem szybko.
Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę na temat piłki nożnej, po czym odjechałem. Po kilku minutach byłem już przed swoim domem. Zaparkowałem auto i ruszyłem do budynku. Przygotowałem szybki obiad. Następnie zjadłem posiłek i chwyciłem za telefon. Wybrałem odpowiedni numer i czekałem na połączenie.
- Halo? – usłyszałem po trzech sygnałach i od razu uśmiechnąłem się szeroko.
- Witaj wujku. Jak się czujesz?
- O, cześć Iker! Dobrze się czuję, nawet nie mam okazji się czymkolwiek zmęczyć, bo tu mnie wszyscy pilnują. I policzymy się jak przyjedziesz, bo wiem, że to Twoja sprawka!
- I bardzo dobrze, że pilnują. – zaśmiałem się szczerze.
- Tak, tak. A kiedy mnie odwiedzisz?
- Za tydzień mam mecz, a potem będę na jakiś czas wolny to postaram się wpaść. Teraz Julie tam jest.
- Oo, naprawdę? To powiedz, że ją zapraszam do siebie.
- Na pewno przekażę. Myślę, że chętnie Cię odwiedzi. – odpowiedziałem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Później usiadłem przed telewizorem i zacząłem szukać czegoś ciekawego do obejrzenia.


Julie

            Otworzyłam powoli oczy i od razu poczułam potworny ból głowy – skutek nadmiernego picia. Rozejrzałam się po salonie i szybko oceniłam całą sytuację. Leżałam na kanapie, w ubraniach, przykryta kocem. Znajdująca się poduszka i drugi koc na sąsiedniej sofie oznaczały, że tam spał Mateo. Wstałam powoli i ruszyłam do kuchni myśląc, że tam zastanę przyjaciela. Nie było go, ale od razu zauważyłam leżącą na szafce karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam wiadomość:

”Dzwonili z klubu, była jakaś poważna rozróba i wszyscy musimy stawić się u szefa. Nie wiem, o której wrócę. Czuj się jak u siebie w domu : )”

Uśmiechnęłam się i odłożyłam kartkę. Przeciągnęłam się powoli. Zauważając puste butelki po alkoholu, wzięłam się za sprzątanie. Gdy skończyłam tę czynność, poszłam odświeżyć się pod prysznicem. Ubrałam się w świeże ciuchy i postanowiłam wybrać się na zakupy. Pomyślałam, że zrobię nam domowy obiad – przynajmniej tak mogłam odwdzięczyć się przyjacielowi za pomoc. Założyłam buty, wzięłam torebkę i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Po drodze wyjęłam telefon i odczytałam SMSa od Ikera. Połączyłam się z nim i czekałam aż odbierze. Jednak po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, więc postanowiłam się nagrać.
- Cześć kotek, daj mi jeszcze jeden dzień. Muszę coś dziś załatwić i jutro wracam. I oczywiście odwiedzę Twojego wujka. Trzymaj się. – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zajrzałam do kilku sklepów i kupiłam potrzebne składniki na obiad. Po dwóch godzinach doszłam do wniosku, że mam już wszystko co potrzebowałam i postanowiłam wracać. W pewnym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Odwróciłam się i ujrzałam kobietę o blond włosach i mocnym makijażu.
- O co chodzi? – zapytałam niepewnie, przyglądając się nieznajomej.
- Musimy porozmawiać. – rzuciła chłodno, przeszywając mnie wzrokiem.
- A pani jest…? – zaczęłam i w końcu przypomniało mi się, że to kobieta, którą Michael przyprowadzał do domu, kiedy jeszcze u niego mieszkałam.
- Jestem partnerką Michael’a.
- Rozumiem. – powiedziałam. – Ale nie bardzo wiem, o czym miałybyśmy rozmawiać.
- Chcę, żebyś odczepiła się od mojego faceta.
Uniosłam jedną brew w górę zaskoczona nieco tym bezpośrednim stwierdzeniem.
- Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebyśmy przeszły na „ty”. – zaczęłam. – A po drugie, niech mi pani nie mówi co mam robić. Od wielu lat przyjaźnię się z Michael’em i jestem pewna, że gdyby chciał zerwać ze mną kontakt to sam by mi o tym powiedział. A teraz przepraszam, śpieszę się. – dokończyłam i od razu ruszyłam przed siebie.
Jednak blondynka szybko wyprzedziła mnie zwinnie i zagrodziła drogę.
- Radzę Ci, daj mu spokój.
- A ja radzę, żeby pani spojrzała w lustro. – dokładnie przyjrzałam się jej twarzy. – No tak, mogę polecić świetną kosmetyczkę. Potrafi nawet nauczyć, jak poprawnie się malować.
Od razu jak ją zobaczyłam, domyśliłam się, że ma bzika na punkcie makijażu. I wcale się nie myliłam. Po moim komentarzu jej policzki zrobiły się dosłownie czerwone ze złości. Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, a potem uniosła nieco do góry głowę.
- Nie potrzebuję żadnych rad. I jeszcze raz Cię ostrzegam!
- Bo co mi zrobisz? – uniosłam jedną brew i nie czekając na odpowiedź, wyminęłam ją.
- A co tu się dzieje?! – usłyszałam znajomy głos, na co wraz z kobietą odwróciłyśmy się w stronę, z której dochodził.


~ ~ ~ ~ ~ ~

Na początku chcę Was bardzo przeprosić za moją długą nieobecność. Musiałam skupić się na maturze i przez to nie miałam kiedy pisać. Ale w końcu udało mi się stworzyć ten rozdział... trochę nudny, ale po tak długiej przerwie tylko coś takiego byłam w stanie napisać. Mam nadzieję, że znowu będę regularnie dodawała rozdziały :)
Obiecuję, że nadrobię zaległości na Waszych blogach najszybciej jak się da.

No i nasz Iker ma dziś urodziny! :)
¡Feliz cumpleaños, capitán!