niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 16



Iker

            - No to po mnie… - powiedziałem, po czym położyłem dłoń na klamce.

Otworzyłem powoli drzwi, próbując odwlec moment kiedy zobaczę w progu hiszpańską dziennikarkę. I ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu to właśnie nie była ona. Przede mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Marcelo wraz ze swoją partnerką.
- To Wy?! – zapytałem w totalnym szoku, spoglądając to na piłkarza, to na Clarice.
- A kogo się spodziewałeś? Hanny Montany? – zapytał Brazylijczyk, gdy wchodzili do środka. – Nie zdążyłem obgadać sprawy z kimś z drużyny, więc wyszło jak widzisz.
Wymieniliśmy z Xabim znaczące spojrzenia, po czym zamknąłem drzwi. To już było totalne szaleństwo. Sam zacząłem gubić się w tej zwariowanej sytuacji. Po krótkiej chwili zjawiła się już podirytowana Julie, ale kiedy zobaczyła nowych gości, przywitała ich ciepło. Później zaprosiła wszystkich do jadalni, gdzie już czekała na nas kolacja.
- Iker, idziesz? – zapytała Polka.
- Zaraz przyjdę. – wymieniłem z Marcelo szybkie spojrzenia i z przyklejonym na twarzy uśmiechem uniosłem płaszcz jego partnerki, pokazując, że muszę go odwiesić.
Kiedy wszyscy opuścili pomieszczenie, odłożyłem szybko nakrycie, po czym wyjrzałem przez okno. Zrobiłem to w samą porę, gdyż od razu zauważyłem podążającą w kierunku domu Sarę. Obejrzałem się za siebie i kiedy upewniłem się, że wszyscy znajdują się w jadalni, najciszej jak umiałem wyszedłem z domu. Od razu skierowałem się w stronę Hiszpanki. Lecz kiedy byłem już dość blisko, zauważyłem, że coś jest nie tak. Ramiona kobiety lekko drżały…
- Sara, Ty płaczesz?
- Iker, ja nie wiedziałam, co robić! – zaszlochała, podnosząc wzrok i spoglądając na mnie.
Po jej policzkach płynęły łzy. Już na pierwszy rzut oka było widać, że płacze od dłuższego czasu.
- Co się stało?! – podszedłem bliżej i czekałem na odpowiedź.
- Chciałam do Ciebie przyjechać taksówką, ale kiedy doszłam do postoju, zobaczyłam, że są straszne korki. – zaczęła mówić tak szybko, że ledwo udawało mi się zrozumieć jej słowa. – Więc postanowiłam przyjść na piechotę. I kiedy przechodziłam przez park, jakiś facet mnie zaczepił i zaczął ciągnąć do… Nawet nie wiem gdzie! Cudem udało mi się wyrwać z jego uścisku. – zaczerpnęła powietrza, po czym wytarła łzy. – Bałam się, że coś mi zrobi i…
- Już dobrze, nic Ci już nie grozi. – przerwałem jej, gdyż widziałem, że nie jest w stanie nic więcej powiedzieć.
Boże, co ja mam teraz zrobić? – pomyślałem. Lecz przenosząc ponownie wzrok na kobietę nie zastanawiałem się dłużej, tylko objąłem ją lekko. Hiszpanka w odpowiedzi przytuliła się do mnie. Była roztrzęsiona. Musiałem jak najszybciej zaprowadzić ją do siebie, żeby się ogrzała.
- Chodź do środka, przecież nie będziemy tu tak stali. – zacząłem, po czym w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie, które wypowiedziałem na głos. – Może zadzwonię po taksówkę, żeby odwiozła Cię do domu?
- Iker, a mogłabym dziś zostać u Ciebie? – Sara spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. – Mogę spać nawet w salonie, ale boję się dziś wracać do domu. Jest już późno.
Popatrzyłem na nią przez chwilę w milczeniu. Przez to co zrobiła do tej pory mi i w jakimś stopniu Julie nie chciałem jej w niczym pomagać, ale przecież to była wyjątkowa sytuacja.
- Jasne, że możesz. – odparłem, jednocześnie przeklinając się w duchu.
W mojej głowie pozostało jeszcze jedno, chyba najbardziej dręczące mnie pytanie… Co na to wszystko powie Julie?


Julie

            Od kilku minut całkowicie wyłączyłam się z rozmowy i ze zdenerwowaniem patrzyłam na ścienny zegar. Moja cierpliwość dosłownie wisiała już tylko na cienkim włosku. Dzisiejsze zachowanie Ikera było nadzwyczaj dziwne, a na dodatek Hiszpan do tej pory nie wyjaśnił mi o co chodzi.
- Kochana, mogę jeszcze trochę tej sałatki? – głos Clarice wyrwał mnie z rozmyślań.
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnęłam się, po czym podałam jej miskę z potrawą. – Wiecie co, ja jednak pójdę sprawdzić gdzie podział się Iker. Coś długo go nie ma.
Kątem oka zauważyłam jak dwóch piłkarzy rozmawiali o czymś szeptem. Byli zdenerwowani. Wstałam i powoli ruszyłam w stronę drugiego pomieszczenia.
- Idziemy z Tobą! – krzyknęli w tym samym czasie Marcelo i Xabi, po czym od razu ruszyli za mną.
W końcu znaleźliśmy się w przedpokoju. Ikera tam nie było, co mnie jakoś za bardzo nie zdziwiło, bo przecież tyle czasu by tu nie spędził. W trójkę zgodnie podeszliśmy do okna i zaczęliśmy wyglądać. Na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić tylko tyle, że zaczął padać deszcz. Po Hiszpanie nie było nawet śladu… Jednak w pewnym momencie wpatrując się dokładniej, zauważyłam sylwetkę Ikera i jakiejś kobiety. Ale kto to mógł być? Zmarszczyłam lekko brwi. Wyglądało to tak, jakby piłkarz pocieszał lub uspokajał towarzyszkę.
- Ej, to nie może być Sara, prawda? – odezwałam się, gdy wreszcie domyśliłam się kim prawdopodobnie jest kobieta.
Chłopaki spojrzeli w kierunku, który wskazywałam i znieruchomieli.
- Nie, no co Ty. – zaczął Marcelo. – To pewnie jakaś kuzynka, lub nieznajoma kobieta, której coś się stało i Iker jej pomaga.
Na słowa Brazylijczyka Xabi klepnął się w czoło i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Ja natomiast popatrzyłam na piłkarza niepewnie, gdyż także nie mogłam uwierzyć w jego teorię.
- O, idą tu!
Po chwili otworzyły się drzwi i do domu wszedł Iker z… Sarą. Na początku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przez dłuższą chwilę stałam w totalnym szoku, nawet nie poruszając się. Dopiero kiedy bramkarz na mnie spojrzał, ocknęłam się i posłałam mu pytające spojrzenie. Chyba chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła go Hiszpanka.
- Cześć kochani! – zwróciła się do chłopaków, po czym każdego z nich lekko objęła, na co zareagowali zdezorientowanymi minami.
Na mnie oczywiście nawet nie spojrzała. Po prostu ot tak poszła sobie do dalszej części domu. Xabi, Marcelo i ja kompletnie niczego nie rozumieliśmy z zaistniałej sytuacji. Chociaż po głowie chodziła mi niesforna myśl, że oni o czymś wiedzą. Ale pewnie to tylko moje urojenia, pomyślałam.
- Co tu się dzieje? – odezwałam się w końcu, ponownie spoglądając na Ikera.
- Ktoś zaatakował Sarę w parku.
- Co takiego?! – krzyknęliśmy zgodnie z Xabim i Marcelo.
- Ciszej! – odparł Hiszpan, po czym zaprowadził nas do swojej sypialni i tam powiedziała to, co przekazała mu była narzeczona. – Była cała roztrzęsiona, płakała. I na dodatek zaczął padać deszcz. – wyjaśnił na koniec. – Chciałem wezwać taksówkę, żeby odwiozła ją do domu, ale ona teraz się boi. Pytała, czy może zostać choć jedną noc. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? Głupio było mi odmówić w tej sytuacji…
- Co? A, nie mam. Chyba. Nie wiem. – zaczęłam szybko mówić, kiedy zorientowałam się, że pytanie było skierowane do mnie.
- To my lepiej pójdziemy. – odezwał się Brazylijczyk. – Mateo i Clarice zostali sami, dotrzymamy im towarzystwa a Wy pogadajcie. – po tych słowach dwóch piłkarzy wyszło z pokoju.
Iker podszedł do mnie powoli. Miałam wrażenie, że boi się mojej reakcji, która mogłaby nastąpić sam na sam.
- To jak?
- Nie ja decyduję kto śpi w Twoim domu. – wzruszyłam ramionami, przenosząc wzrok na ścianę.
- Wiesz, że nie o to chodzi. – odparł, obejmując mnie w pasie i opierając swoją głowę o moją.
- Powiem szczerze: nie podoba mi się ten pomysł. Ale skoro przytrafiło się jej to, co mówiłeś, to przecież nie można odmówić jej pomocy… Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego akurat przyszła z tym do Ciebie?
- Pewnie miała najbliżej. – powiedział nieco zakłopotany.
Już miałam zapytać, czy niczego przede mną nie ukrywa, gdy nagle usłyszeliśmy hałas dobiegający z jadalni.
- O matko, znowu się z nią kłócą? – rzekł Iker, na co posłałam mu zdziwione spojrzenie. – Tak, moi koledzy często wymieniają ostre zdania z Sarą. – wyjaśnił.
- Idź do nich. Ja zaraz dołączę, tylko skorzystam z łazienki.
Kiedy Hiszpan wyszedł tak jak powiedziałam, udałam się do łazienki. Po kilku minutach już wychodziłam z sypialni piłkarza. Choć świadomość, że w domu jest Sara nie napawała optymizmem, to jednak musiałam stwarzać pozory uprzejmości. Tyle, że i tak ona się nie odwdzięczy, pomyślałam z goryczą. Już znajdowałam się blisko pomieszczenia, kiedy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Po chwili byłam już w salonie z Mateo.
- Coś się stało? – zapytałam przyjaciela, widząc jego zdenerwowaną minę.
- Nawet nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć.
- Nie zastanawiaj się, mów.
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie i możesz mi nie uwierzyć. – zaczął. – Kiedy byłaś z Ikerem w pokoju, Sara wymknęła się do łazienki, a mnie coś tknęło, żeby pójść za nią. W sumie chyba zrobiłem tak, bo wzięła ze sobą telefon.
- I co dalej? – wtrąciłam zaciekawiona.
- No i ona zadzwoniła do kogoś. Na pewno był to facet, bo powiedziała imię, ale za cholerę nie pamiętam jakie. W każdym bądź razie śmiała się i mówiła, że „ryba połknęła haczyk” – Mateo nakreślił w powietrzu cudzysłów, po czym kontynuował. – I coś tam, że teraz już „go” odzyska, bo jest w środku. Tylko tyle udało mi się usłyszeć. – zakończył. – No na pewno nie była taka przestraszona jak wtedy, co do nas przyszła.
- Ale jesteś pewny, że właśnie to mówiła?! – podniosłam głos, czując jak wzbiera we mnie złość.
- Na sto procent. Mi się wydaje, że ona to wszystko zmyśliła, żeby zbliżyć się do Ikera.
- No jasne! Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałam! Od początku ta sytuacja wydawała się dziwna.
- I co teraz?
- Teraz to ja jej dam. Popamięta mnie. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, a następnie szybkim krokiem udałam się do jadalni.
- Julie, czekaj! – usłyszałam jeszcze za sobą głos Mateo, lecz nie zareagowałam.
Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia, wszyscy odwrócili się w moją stronę i patrzyli zaciekawieni.
- Mało Ci jeszcze tych gierek? – zaczęłam od razu, zwracając się oczywiście do Sary.
- Julie, co się stało? – Iker podszedł do mnie zaniepokojony.
- O to, że Sara wszystko zmyśliła! – podniosłam głos, nie kontrolując już nasilającej się złości.
- Co takiego?! – dziennikarka wstała, posyłając mi piorunujące spojrzenie. – Jak śmiesz?!
- Lepiej powiedz mi, jak bardzo trzeba być zdesperowanym i egoistycznym, żeby wymyślać na mój temat głupoty, a potem jeszcze zmyślać jakieś historyjki, tylko po to, żeby wzbudzić w swoim byłym poczucie litości?!
- Uważaj co mówisz.
- To Ty uważaj co robisz!
- Iker, przecież widziałeś jaka byłam roztrzęsiona. Nie mogłabym czegoś takiego udawać! – zwróciła się prawie płaczliwym tonem do Casillasa, na co ja prychnęłam z pogardą.
- Chwileczkę. – powiedział, po czym pociągnął mnie za sobą do drugiego pokoju. – Julie, co Ty wymyśliłaś?
- Ja?!
- Nie podnoś głosu. Po prostu mi wyjaśnij.
A więc powtórzyłam mu szybko wszystko, co przekazał mi Mateo. Gdy skończyłam, wtrąciłam także swoje zdanie na ten temat, które zdecydowanie pokazywało Sarę w złym świetle.
- Julie, rozumiem, że jej nie lubisz. Ja też nie pałam radością, że ona tu jest. Ale ja widziałem ją na zewnątrz. Była naprawdę przerażona.
- Uwierz mi, że ona wszystko zmyśla.
- I mam tak sądzić, ponieważ Twój przyjaciel tak powiedział? – teraz to Iker podniósł głos. – A może to on kłamie?
- Niby po co miałby to robić? – uniosłam jedną brew w górę. – To nie on chce nas rozdzielić.
- Nie? A może jednak? Może kocha się w Tobie? Przecież tylu facetów za Tobą lata. Michael, facet na plaży, teraz może Mateo…
- Słucham?! – przerwałam mu, nie mogąc uwierzyć, ze właśnie od niego słyszę takie słowa. – A co ja prosiłam o to Michael’a czy co?!
- Nie wiem. – słysząc to, cofnęłam się o jeden krok i wpatrywałam się w Ikera z niedowierzaniem.
– Czyli wierzysz jej, a nie mi? – zapytałam raczej szeptem.
Nie doczekałam się odpowiedzi, więc po dłuższej chwili zrobiłam jeszcze dwa kroki do tyłu, rozglądając się po pokoju. Uczucie złości bardzo szybko zamieniło się w smutek. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Iker wierzył kobiecie, która zrobiła mu już tyle złego. Pomijając już nawet mnie…
- Julie. – usłyszałam głos Casillasa, na co odwróciłam głowę w jego stronę.
- Widzę, że plan Sary zadziałał. – powiedziałam odziwo bez złości, lecz stanowczo. – Brawo.
Następnie nie czekając na odpowiedź, wyszłam szybko z pokoju i udałam się do sypialni Hiszpana. Tam zwinnym ruchem zabrałam swoją walizkę, dziękując jednocześnie w duchu, że jeszcze nie zdążyłam jej wypakować. Kiedy szybko wyjaśniłam Mateo, że wychodzimy, od razu poszedł po swoje rzeczy, a ja w tym czasie pożegnałam się z Marcelo, Clarice i Xabim.
- Julie, zostań! – w pewnym momencie usłyszałam głos Ikera, a następnie zobaczyłam go, podążającego w moja stronę.
- Za późno. – pokręciłam głową, a następnie razem z przyjacielem wyszliśmy z domu piłkarza i ruszyliśmy przed siebie.
Pech chciał, że nadal padał deszcz, a na dodatek nie wiedzieliśmy gdzie znajduje się postój taksówek, o numerze nie wspominając. Jedyne wyjście z tej sytuacji to podążanie przed siebie i rozglądanie się za jakimś hotelem, co oczywiście uczyniliśmy.
- Nie mogę uwierzyć, że to właśnie on się tak zachował. – powtarzałam co kilka minut.
Po piętnastu minutach cali przemoczeni i zmarznięci znaleźliśmy mały motel, mieszczący się na rogu dwóch ulic. Od razu udaliśmy się tam, mając nadzieję, że dostaniemy jakikolwiek pokój o tej porze. Na szczęście los się do nas uśmiechnął i otrzymaliśmy dwuosobowy pokój z oddzielnymi łóżkami. Przede wszystkim był czysty i zdecydowanie przytulny. Zaproponowano nam także ciepłą herbatę – zapewne przyczynił się do tego nasz wygląd – z czego z miłą chęcią skorzystaliśmy. A kiedy po kolei odświeżyliśmy się i w końcu zrobiło mi się ciepło, rozpłakałam się, mając nadzieję, że później przyniesie mi to ulgę.


Iker

            Po wyjściu Polki i Hiszpana atmosfera w domu uległa wyraźnemu pogorszeniu. Marcelo wraz z partnerką oznajmili, że muszą już wracać do domu, bo i tak się zasiedzieli. Obrażona Sara udała się do sypialni, w której zostawiłem jej czystą pościel. Po dłuższej chwili do Xabiego zadzwoniła żona, także on też musiał już iść.
- Zawsze jestem po Twojej stronie, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby to co mówiła Julie było prawdą. – powiedział, gdy miał już wychodzić.
- Nie bardzo chce mi się w to wierzyć. – pokręciłem głową. – Znam Sarę i jest do wielu rzeczy zdolna, ale nie do czegoś takiego.
- Ja nic nie mówię. – Hiszpan uniósł dłonie. – Po prostu nie zapominaj ile problemów Ci już narobiła, okej?
- Nie zapomnę. Dzięki.
Po pożegnaniu z przyjacielem od razu udałem się do swojego pokoju. Początkowo miałem zamiar zajrzeć jeszcze do Sary i zapytać, czy nie potrzebuje czegoś, lecz szybko zmieniłem zdanie. Po tej dramatycznej sytuacji nie miałem ochoty z nikim więcej rozmawiać. Przede wszystkim nie mogłem uwierzyć, że Julie zareagowała tak impulsywnie. Przecież ona nie widziała roztrzęsionej Hiszpanki przed moim domem. Próbując pozbyć się tych natrętnych myśli, wziąłem długi prysznic, a następnie położyłem się do łóżka. Zadziwiająco szybko odpłynąłem w sen…

Następnego dnia wstałem wcześnie i jakby z energią do działania. Sen mi dobrze zrobił. Od razu po przebudzeniu uświadomiłem sobie, że muszę zrobić wszystko, by odzyskać Julie. Nie miałem wątpliwości, ze ją kocham, ale głupi jeszcze jej tego nie powiedziałem. Oczywiście nie żałowałem, że pomogłem Sarze, ponieważ wiedziałem, że ona tej pomocy potrzebuje.
- Iker, śniadanie. – z rozmyślań wyrwał mnie głos byłej narzeczonej.
Śniadanie? Powoli zszedłem z łóżka i ogarnąłem się. Po kilku minutach byłem już w kuchni skąd dochodziły smakowite zapachy. Kiedy tylko wszedłem do pomieszczenia, moim oczom ukazała się Hiszpanka w MOJEJ koszulce.
- Skąd to wzięłaś? – zapytałem szczerze zdziwiony.
- Co? – zapytała, stawiając talerze z kanapkami na stoliku. – A to! – dodała ze śmiechem. – Wzięłam sobie, leżała w przedpokoju. Mam nadzieję, że nie jesteś zły, po śniadaniu się przebiorę. Moje ciuchy były mokre, więc zostawiłam je w nocy, żeby się wysuszyły.
- Nie, nie jestem. – powiedziałem po dłuższej przerwie bardziej pytającym tonem.
Usiadłem przy stoliku, spoglądając na kanapki. Zacząłem powoli jeść, nie mogąc odgadnąć co chce wskórać Sara tym życzliwym zachowaniem.
- Smakuje? – odezwała się słodkim tonem i uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, dziękuję. – odwdzięczyłem się także uśmiechem.
- Co robisz dziś po południu? – zapytała po chwili. – Moglibyśmy pójść do kina, czy gdzieś.
Na moment mnie zamurowało. To ona zapomniała o tym co jej się przydarzyło i później, co było w moim domu? I o naszych obecnych relacjach? Ocknąłem się jednak po kilku sekundach.
- Niestety mam trening. – skłamałem. – Wybacz.
Hiszpanka odparła, że rozumie, po czym machnęła ręką. Kiedy skończyliśmy śniadanie, pozmywałem naczynia, a Sara w tym czasie poszła się przebrać. Dwadzieścia minut później wychodziliśmy z domu. Na pożegnanie zapytała mnie, czy odwiedziłbym ją dzisiaj, a ja powoli kiwnąłem twierdząco głową, lecz oznajmiłem, że niczego nie obiecuję. Następnie Sara ruszyła przed siebie. Gdy straciłem ją z oczu, wsiadłem w samochód, wjechałem na ulicę, po czym jechałem w kierunku najbliższego postoju taksówek. Miałem nadzieję, że spotkam tam mojego dobrego znajomego, który właśnie pracował w tej branży. Chciałem szybko znaleźć Julie i pierwsze co mi przyszło do głowy to pomysł, że najprawdopodobniej zadzwoniła wczoraj po taksówkę. Oczywiście po drodze spróbowałem zadzwonić do niej, ale tak jak przypuszczałem miała wyłączony telefon.
- Dobrze, ze Cię widzę. – powiedziałem do znajomego, kiedy już dotarłem na miejsce i odnalazłem go. – Mam prośbę. Mógłbyś sprawdzić, czy wczoraj ktoś z mojej ulicy zamawiał taksówkę? Późnym wieczorem.
- Jasne, zaczekaj.
Mężczyzna zadzwonił do siedziby i poprosił swojego kolegę o sprawdzenie tej informacji. Poczekaliśmy dłuższą chwilę, po czym znajomy podziękował i rozłączył się.
- Nie. Wczoraj było tylko jedno zgłoszenie z Twojej ulicy, ale rano.
- Rozumiem. Wielkie dzięki. – uśmiechnąłem się do niego szczerze, po czym ruszyłem powoli do samochodu, zastanawiając się co teraz powinienem zrobić.
- Zaczekaj, Iker! – zawołał taksówkarz, na co odwróciłem się w jego stronę i ponownie podszedłem.
A potem powiedział mi coś, co całkowicie zwaliło mnie z nóg…


~ ~ ~ ~ ~ ~

Dla przypomnienia.
Casillas po golach Bale'a i Marcelo w finale LM.

Czyste madridismo.