sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 13



Iker

            Zdenerwowany szedłem szybkim krokiem w stronę dziewczyn. Nie zauważyły mnie od razu, więc nadal wymieniały między sobą ostre zdania, a raczej praktycznie na siebie wrzeszczały…
- Nawet do niego nie pasujesz! Lepiej wracaj na swoją wieś do tej obrośniętej brudem stajni! – krzyknęła Sara, zbliżając się do Julie. – Zrozum, u boku sławnego piłkarza jest miejsce dla sławnej osoby, a nie parobka!
Stanąłem jak wryty i popatrzyłem w totalnym szoku na Hiszpankę. Naprawdę była zdolna powiedzieć coś takiego? Po kilku sekundach znowu poczułem ogromną złość. Podszedłem do kobiet, zatrzymując się przy boku Julie. Dopiero wtedy obie zauważyły moją obecność. Objąłem jedną ręką Polkę w pasie i ku mojemu zaskoczeniu poczułem jak lekko drży. Oczywiście to jeszcze bardziej wpłynęło na moją reakcję.
- Co tu się do cholery dzieje?! – zapytałem przez zaciśnięte zęby, spoglądając wściekle na Sarę.
- Kotku, to jakieś nieporozumienie. – odparła, a ja poczułem jak Julie napina mięśnie.
- Po pierwsze, nie mów do mnie „kotku”. – zacząłem, mocniej przytrzymując Polkę. – A po drugie, zostaw Julie! Nie obwiniaj jej za to, że coś pomiędzy nami się skończyło.
- Iker nie musisz… - usłyszałem głos Julie, lecz przerwałem jej.
- Muszę, bo inaczej to się nigdy nie skończy. – następnie przeniosłem z powrotem wzrok na Sarę. – Daj już sobie spokój, naprawdę. Zajmij się swoim życiem i pozwól mi na to samo.
- To jeszcze nie koniec! Zniszczę Was. A Ty Casillas będziesz błagał, żebym do Ciebie wróciła!
W tym momencie zrobiło się wokół nas zamieszanie. Kilku dziennikarzy podbiegło z aparatami, robiąc nam zdjęcia. Oczywiście Sara była chętna do udzielenia wywiadu, lecz uprzedziłem ją i zwróciłem się głośno do mojej towarzyszki.
- Kochanie, wracajmy na salę. Trener chce Cię poznać. – uśmiechnąłem się do niej.
Julie skinęła głową i ruszyliśmy przed siebie. Jeden z reporterów zaczął zadawać mi mnóstwo pytań typu „a co ze związkiem z panną Carbonero?”, lecz zbyłem go krótkim „bez komentarza”. Gdy znaleźliśmy się obok chłopaków, poprosiłem Crisa na bok.
- Czy możecie przeprosić trenera w moim imieniu i wyjaśnić jaka jest sytuacja? – wskazałem na Polkę. – Zabiorę ją do domu, wiadomo jak teraz się czuje…
- No jasne! – Portugalczyk przyjacielsko przytrzymał mnie za ramię. – To dobry pomysł, wracajcie do domu. A tu będzie wszystko pod kontrolą.
- Oj, chyba nie do końca. – powiedziałem, patrząc na wymachującą rękoma w oddali Sarę, po czym westchnąłem głośno. – Dzięki. – uśmiechnąłem się do przyjaciela.
Następnie razem z Julie pożegnaliśmy się z chłopakami i wsiedliśmy do mojego auta. Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu. Co jakiś czas zerkałem na towarzyszkę i po prostu widziałem, że nie ma ochoty na rozmowę. Gdy zaparkowałem przed domem, wysiadła z samochodu i po chwili weszła do domu. Odczekałem kilka minut, próbując choć trochę się uspokoić, po czym także opuściłem auto i ruszyłem w stronę budynku. Znalazłem ją w salonie. Siedziała na kanapie, trzymając w dłoni kieliszek wypełniony alkoholem.
- Wina? – uniosła wzrok na mnie, po czym upiła spory łyk trunku.
- Chętnie. – powoli podszedłem do kanapy, usiadłem obok Polki, a następnie wziąłem od niej drugi kieliszek, dziękując skinieniem głowy.
- Przepraszam. – rzekłem chwilę później.
- Nie masz za co.
- Mam, bo to przeze mnie. To znaczy gdyby nie ja, to nie byłoby takiej sytuacji.
- Przecież nie dało się do końca przewidzieć jak zareaguje Sara. – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do mnie delikatnie. – Braliśmy pod uwagę, że tak może być.
Opróżniłem zawartość swojego kieliszka za jednym razem i odstawiłem go na ławę.
- Ale mam nadzieję, że nie wzięłaś na poważnie jej głupiego gadania.
- Może ona miała rację. – powiedziała, wpatrując się w kieliszek.
- Słucham?! Jak to? – zacząłem przyglądać jej się ze zdziwieniem.
- Coś w tym jest, że sławny piłkarz powinien pokazywać się z osobą, która też coś znaczy.
- Julie, Ty chyba nie mówisz poważnie?!
Nie odpowiedziała, tylko dopiła wino i powoli wstała. Patrzyłem na nią w osłupieniu przez chwilę, po czym ponownie się odezwałem.
- Julie?
Odwróciła się w moją stronę i czekała, nie odzywając się nadal.
- Sara nie ma racji. – ciągnąłem. – To nie ma dla mnie żadnego znaczenia, naprawdę.
- Pójdę już spać. – odparła po chwili i uśmiechnęła się. – Dobranoc.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie rozmyśliłem się i tylko patrzyłem jak wychodzi, kierując się do sypialni. I to była gościnna sypialnia, a nie moja. Ale czego mogłem się spodziewać po tych wszystkich wydarzeniach tego dnia?


Julie

            Nie byłam w stanie zasnąć, więc po dłuższym czasie udałam się do kuchni. Przesiedziałam na kuchennej szafce dobre dwie godziny, wpatrując się w okno. Nadal miałam na sobie sukienkę, gdyż nawet nie przyszło mi do głowy, by przebrać się w piżamę. Siedziałam, zastanawiając się nad tym, co się zdarzyło. Oczywiście nie chciałam oddalać się od Ikera, ale moja podświadomość podsunęła mi myśl, że powinnam. A przede wszystkim, że muszę wyjechać z Madrytu, bo tu nie potrafię podjąć w pełni rozsądnej decyzji. Przeniosłam swój wzrok na ścienny zegar – 2:30. Westchnęłam, po czym ponownie spojrzałam w okno. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, kiedy Hiszpan wszedł do kuchni. Zdałam sobie sprawę z jego obecności dopiero, gdy zaczął do mnie podchodzić. Zdążyłam tylko zauważyć, że ma na sobie koszulkę i spodenki, więc on jednak chyba zachował zdrowy rozsądek, skoro pomyślał o zmianie ubioru.
- Dlaczego nie śpisz? – zapytał, zatrzymując się przede mną.
Zsunęłam się z szafki i chciałam go wyminąć, lecz on spodziewał się tego i zbliżył się jeszcze bardziej, opierając swoje dłonie na blacie oraz uniemożliwiając mi tym samym wydostanie się.
- Po prostu nie jestem senna. – wzruszyłam lekko ramionami, omijając go wzrokiem.
- Chcesz mnie teraz unikać?
Spojrzałam w jego brązowe oczy i próbowałam cokolwiek z nich wyczytać. Co ja usłyszałam w jego głosie? Zawód? Smutek? Ból?
- Nie. – odpowiedziałam po dłuższej chwili, po czym wtuliłam się w niego.
Objął mnie w pasie i oparł głowę o moje ramię. Odchyliłam się delikatnie, by uśmiechnąć się do niego, po czym pocałowałam go długo i namiętnie.
- Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. – dotknęłam dłonią jego policzka, a on się uśmiechnął.
- Chodź do mnie spać.
Pociągnął mnie w stronę swojej sypialni, a gdy już się tam znaleźliśmy, zaczął mnie całować. Po dłuższej chwili poczułam jak kładzie jedną dłoń na mojej nodze i przesuwa ją w stronę uda. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pieściłam jego język swoim, ciesząc się tą chwilą. Hiszpan delikatnie uniósł do góry moją sukienkę, przy czym nadal masował moje udo, a drugą ręką przysunął mnie jeszcze bliżej siebie. Nie zastanawiając się ani chwili, wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulkę. Długimi paznokciami delikatnie drapałam jego tors i nie przestawałam całować go zachłannie. Przez dłudzy moment powtarzaliśmy nieustannie nasze czynności. Po jakimś czasie poczułam jak Iker powolnym ruchem rozsunął sukienkę. Następnie położył dłonie na moich ramionach i oderwał się od moich ust. Delikatnie zaczął zsuwać ze mnie ubranie, dokładnie przyglądając się mojemu ciału. Kiedy ta część garderoby znalazła się już na podłodze, pociągnął mnie delikatnie za dłoń, a ja zrobiłam krok w stronę mężczyzny, zostawiając tym samym sukienkę za sobą. Bramkarz jeszcze raz zlustrował moje ciało, po czym jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą przejechał powoli po moim brzuchu.
- Mieliśmy iść spać. – uniosłam brwi w górę z lekkim rozbawieniem.
- Mhm. – mruknął w odpowiedzi, a następnie wpił się w moje usta, rozchylił je językiem i całował namiętnie.
Nie będąc ani chwili dłużna, złapałam jego koszulkę w dłonie i szybkim ruchem ściągnęłam ją z Hiszpana. Moje dłonie sprawnie wędrowały po jego nagich plecach. Odchyliłam delikatnie głowę, gdy pieścił ustami moją szyję. Już w tamtym momencie odłączyłam się od rzeczywistości, w pełni poddając się dotykowi mężczyzny. W pewnej chwili Iker delikatnie popchnął mnie na łóżko, a ja oczywiście pociągnęłam go za sobą. Szybko pozbyliśmy się bielizny, błądząc dłońmi po naszych ciałach i całując się nieustannie. Po długich pieszczotach w końcu złączyliśmy swe ciała w jedność. Fale rozkoszy przychodziły jedna za drugą wraz z każdym naszym ruchem. Sypialnię Hiszpana wypełniły ciche jęki. Zatraciliśmy się w sobie na dobre, zapominając o całym świecie. Liczyliśmy się tylko my, dając nawzajem sobie to, co najlepsze. Zagryzłam mocno dolną wargę, gdy jednocześnie doznaliśmy spełnienia.

Leżałam obok Ikera wtulona w jego rozgrzane ciało. Delikatnie musnęłam jego tors ustami, na co zareagował leniwym mruknięciem. Otworzył powoli oczy i uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Co powiedziałaś wtedy małemu Crisowi?
Zmarszczyłam lekko brwi, spoglądając na niego.
- Ale kiedy? – zapytałam w końcu, wpatrując się w jego brązowe oczy.
- No wtedy jak czytałaś mu bajkę na dobranoc. – delikatnie kreślił kółka na mojej łopatce, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- I tak Ci nie powiem. – uśmiechnęłam się szeroko z rozbawienia.
Hiszpan przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie tak, że znajdowałam się na nim. Patrzyłam w jego oczy z nieukrywanym, łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Panno Julio, czyżby naśmiewała się pani ze mnie? – powiedział, starając się poprawnie wypowiedzieć moje polskie imię, czym jeszcze bardziej mnie rozśmieszył.
- Nie, ani trochę. – odpowiedziałam z powagą, lecz już po chwili zaśmiałam się szczerze.
- I tak mi w końcu powiesz, co wtedy odpowiedziałaś.
Po tych słowach pocałował mnie namiętnie i takim sposobem zaczęliśmy od nowa cieszyć się sobą nawzajem.


Iker

            Obudziłem się, powoli otwierając oczy. Od razu spostrzegłem, że leżąca obok mnie Polka już nie śpi. Wtuliłem się w nią, ponownie zachwycając się jej miękką i aksamitną skórą.
- Która godzina? – zapytałem, czując jak bawi się moimi włosami.
- Coś przed 10:00.
- Czyli trzeba wstawać?
- Mhm. – mruknęła w odpowiedzi i nie przerywała swej czynności.
- No to jeszcze pięć minut.
Zaśmialiśmy się oboje, po czym ucałowałem ją w okolicy brzucha. Kiedy już wstaliśmy, wzięliśmy szybki prysznic, a następnie zajęliśmy się szykowaniem śniadania. Akurat smarowałem kromki chleba masłem, gdy przyszedł SMS do Polki. Odczytała go, po czym z uśmiechem na twarzy odpisała coś i wyjęła z lodówki żółty ser.
- Mogę wiedzieć kto taki napisał, że tak się ucieszyłaś? – zapytałem, spoglądając na nią.
- Mateo. – uśmiechnęła się i dokończyła robić kanapki.
- A Mateo to…?
- Barman, który pracuje w tym klubie co często bywałam.
- Ach, ten… - postawiłem talerz ze śniadaniem na stole i zająłem jedno miejsce. – Co takiego od Ciebie chciał?
- Nic. – wzruszyła ramionami i usiadła naprzeciw mnie, po czym od razu wzięła się za jedzenie. – Po prostu się zaprzyjaźniliśmy.
Wziąłem z niej przykład i także zacząłem zajadać się kanapkami.
- Mhm. A co z Michael’em?
Julie popatrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym odłożyła powoli trzymaną w dłoni kanapkę.
- Nie mam pojęcia. – zaczęła. – Powinniśmy porozmawiać, bo do tej pory zachowujemy się jak dzieci, cały czas się omijając. Poza tym muszę wiedzieć, czy nadal chce żebym u niego pracowała. Przecież nie będę u niego siedziała, jeśli on tego nie chce.
- To nie możesz do niego zadzwonić i porozmawiać?
- A nie lepiej byłoby to załatwić w cztery oczy? – zapytała.
- A musisz już  wyjeżdżać? – rzekłem ze smutkiem, patrząc w jej oczy, a ona zaśmiała się cicho.
- Ciebie też nie mogę wykorzystywać!
- Możesz. – uniosłem brwi i uśmiechnąłem się łobuzersko. – Całkowicie pozwalam.
- Nie w tym sensie głupolu!
Roześmialiśmy się jednocześnie, a potem dokończyliśmy nasze śniadanie. Kiedy już pozmywaliśmy i odstawialiśmy naczynia, zaczęliśmy zastanawiać się jak możemy spędzić ten dzień. Ustaliliśmy, że Polka zostanie jeszcze jeden dzień u mnie, a potem poleci na wyspę, omówi wszystko z Michael’em i wtedy zadecydujemy co dalej. Do treningu pozostało mi kilka godzin, więc postanowiłem zabrać Julie w kilka ciekawych miejsc w Madrycie. Jednak nie było mi dane to zrobić. Gdy tylko powiedziałem jej o tym pomyśle, usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłem, ujrzałem kilkoro chłopaków z drużyny. Zaprosiłem ich do środka. Od razu zauważyłem, że coś jest nie tak…
- Obawiamy się, że popsujemy Wam resztę dnia, ale musimy Wam to pokazać. – zaczął bez zbędnych wstępów Xabi Alonso.
- Ale co takiego? – Julie obrzuciła go zaniepokojonym spojrzeniem.
- Patrzcie. – Hiszpan podał mi jeden egzemplarz sławnego dziennika piłkarskiego. – Dziesiąta strona.
Spojrzałem na niego z niepokojem, po czym otworzyłem gazetę na podanej przez przyjaciela stronie. Polka podeszła do mnie szybkim krokiem. Od razu rzuciło nam się w oczy zdjęcie, na którym znajdowała się Julie z małym Crisem. Siedzieli na ławce w parku, akurat kobieta pochylała się nad chłopcem i chyba poprawiała mu kurtkę. Na początku strony widniał duży nagłówek: „Czyżby największy gwiazdor Realu Madryt miał romans?!”. Był także krótki tekst, gdzie reporter zapewniał, że „brunetka ze zdjęcia” na pewno nie pochodzi z rodziny Ronaldo. I że nie raz była widziana z jego synem.
- To chyba jakiś żart?! – jako pierwsza odezwała się Julie. – Przecież mogę być na przykład jego opiekunką! Dlaczego od razu zakładają romans?!
- Świat mediów. – mruknął Sergio, kręcąc powoli głową.
- A co na to Cris? – spojrzałem na nich uważnie.
- Wkurzył się, ale oczywiście nie na Was tylko na tych durni. – wskazał na gazetę Xabi. – Poinformował o wszystkim Irinę, żeby była przygotowana, gdyby media ją złapały. No i teraz pojechał do wydawnictwa, żeby napisać sprostowanie.
Kiwnąłem głową na znak zrozumienia, po czym westchnąłem głośno i odłożyłem gazetę.


Julie

            Chodziłam zdenerwowana po całym pokoju. Zdenerwowana? No dobra, raczej wściekła.
- Ale jak oni w ogóle Was znaleźli? – Khedira skierował swoje pytanie do mnie. – Nie widziałaś kogoś podejrzanego?
W tym momencie przypomniał mi się mężczyzna, który obserwował nas w parku. Wprawdzie nie zauważyłam u niego żadnego aparatu, ale ci dziennikarze mieli przecież teraz tyle możliwości…
- Chyba wiem kiedy to było. – zaczęłam i opowiedziałam im tamtą sytuację. – Przez ten wyjazd do Madrytu zapomniałam Wam o tym powiedzieć. – rzekłam na zakończenie.
- Przykro mi, ale to jeszcze nie koniec złych wieści. – odezwał się Xabi.
Wymieniliśmy z Ikerem przerażone spojrzenia, a następnie przenieśliśmy wzrok na Hiszpana.
- Co masz na myśli? – zapytał bramkarz.
- Gazeta, którą widzieliście to wydanie sprzed tygodnia. – odpowiedział. – A ta jest dzisiejsza. – podał nam kolejne czasopismo.
Tym razem nie musieliśmy otwierać gazety. Już na okładce widniało zdjęcie z wczorajszej, charytatywnej imprezy. Iker obejmował mnie w pasie, a naprzeciw nas stała Sara. Już na pierwszy rzut oka było widać, że Hiszpanka z bramkarzem prowadzą zaciętą dyskusję. Uwagę przykuwał także ogromny nagłówek: „Szok! Znana dziennikarka sportowa poniżona przez sławnego bramkarza! Czy to koniec ich związku?”. Poczułam jak złość przypływa do mnie z jeszcze większą siłą niż kilkanaście minut temu.
- Ja wiedziałam, że media nie dają Wam żyć. No ale aż tak?! – rzuciłam gazetę na stolik. – Ona poniżona?! Naprawdę?!
- Teraz jeszcze zastanawiają się czy w końcu jesteś z Crisem, czy z Ikerem. – powiedział Sergio.
- Nie wierzę, no normalnie nie wierzę… - odezwał się Iker.
- Kto jest odpowiedzialny za te durne artykuły? – zapytałam, patrząc po kolei na każdego z chłopaków.
- W dużej mierze między innymi Sara Carbonero. – mruknął Xabi.
- Że co?! Chyba uduszę ją własnymi rękoma! – krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać zdenerwowania. – Wczorajsze spotkanie z nią było bardzo grzeczne w stosunku do tego, które się odbędzie.
- Trzeba coś z tym zrobić. – rzekł Sami.
Rozmawialiśmy jeszcze przez kilkanaście minut. W końcu chłopaki musieli wracać do swoich domów także zaczęli się zbierać. Wraz z Ikerem podziękowaliśmy im za szybkie poinformowanie nas o zaistniałej sytuacji. W pewnym momencie poczułam jak bramkarz Królewskich stanął za mną i objął mnie w pasie, zatrzymując swoje dłonie na moim brzuchu.
- A co Ty jesteś w ciąży?! – zapytał zszokowanym głosem Alvaro Morata, patrząc w naszym kierunku.
- Co takiego?! – odparliśmy jednocześnie z Hiszpanem.
- No bo trzymasz Julie za brzuch. Myślałem, że spodziewacie się dziecka.
- No to teraz wymyśliłeś! – powiedział Iker, po czym wszyscy się roześmialiśmy.
- Spokojnie, nie jestem. – rzekłam, gdy już opanowałam się nieco.
- A to by była kolejna sensacja dla naszych kochanych dziennikarzy. – Sergio pokręcił z udawanym zawiedzeniem głową i westchnął.
Zaśmialiśmy się ponownie i pożegnaliśmy chłopaków. Oparłam się o ścianę, kiedy Iker zamykał drzwi wejściowe. Następnie podszedł powolnym krokiem do mnie i złożył na moich ustach długi pocałunek. Odwdzięczyłam mu się tym samym, wplatając jedna dłoń w jego włosy.
- Przykro mi, że wplatali Cię w to wszystko. – odezwał się w końcu, opierając swoje czoło o moje.
- Dokładnie wiedziałam, że coś wymyślą. To była tylko kwestia czasu. I nie martw się, ja nie załamuję się tak łatwo, dam radę.
Hiszpan uśmiechnął się w odpowiedzi i ponownie zaczął mnie całować. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spojrzał w moje oczy z nieukrywaną radością.
- Wiem jak mogę Ci to wynagrodzić.
- Jak? – uniosłam jedną brew ciekawa, co wymyślił.
Wziął mnie za rękę, po czym zaczął iść powolnym krokiem w kierunku swojej sypialni.
- A zgadnij, zgadnij… - zerknął na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Zaśmiałam się głośno, po czym przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam zachłannie. W objęciach ruszyliśmy do pokoju Ikera.


~ ~ ~ ~ ~ ~

No to mamy trzynastkę. 
Nie przedłużając, życzę Wam udanego weekendu! 
Pozdrawiam serdecznie.

San Iker :)


piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 12



Julie 

            Kolejne dni mijały w miarę spokojnym rytmem. W godzinach pracy wykonywałam swoje obowiązki przy koniach, nawet starając się nieco bardziej niż zazwyczaj. Chciałam też w końcu porozmawiać z Michael’em, ale on przybrał skuteczną taktykę unikania mnie. Przez cały czas jakimś trafem gdy przychodziłam do stajni, jego już nie było, a wracał kiedy ja zdążyłam już wyjść. Tylko jeden raz udało mi się zastać go w domu, ale był wtedy w towarzystwie jakiejś blondynki i dosłownie zlekceważył mnie krótkim „cześć”, po czym zaczął flirtować z kobietą. Postanowiłam po prostu przestać próbować porozmawiać z nim na siłę. Stwierdziłam, że kiedy znudzi mu się omijanie mnie szerokim łukiem, wtedy przyjdzie i porozmawiamy. Popołudnia natomiast spędzałam zazwyczaj z synkiem gwiazdy Realu Madryt. Zabierałam małego Cristiano na spacery i inne, różne atrakcje. W tym czasie Ronaldo pomagał Ikerowi w załatwianiu wielu spraw dotyczących biznesu  wujka, gdyż ten nie miał jeszcze na to siły. Pewnego wieczoru siedzieliśmy w czwórkę w salonie – ja, Iker, Cris i jego syn. Chłopiec z wielkim zaangażowaniem przeglądał magazyn sportowy, a my rozmawialiśmy, popijając przy tym herbatę.
- Jutro przywieziemy wujka do domu i możemy wracać do Madrytu. – rzekł w pewnym momencie Hiszpan. – Tutaj już się nim zaopiekują. Zresztą i tak będę dzwonił, i na pewno znajdę też czas, by go odwiedzić.
- Chłopaki już zaczęli treningi, rozmawiałem dziś z nimi. – odezwał się Portugalczyk. – Podobno Marcelo wymyślił dla nas jakieś ekstra powitanie.
- Ekstra? No to możemy już się bać.
Zaśmialiśmy się razem, po czym upiłam łyk gorącego napoju.
- Szkoda, że nie możesz z nami lecieć do Madrytu. – zwrócił się do mnie Cristiano.
- No niestety, mogę jedynie pojawić się na imprezie.
- Nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz rzucić tej pracy u Michael’a. – oznajmił Iker. – Mogłabyś przeprowadzić się do stolicy Hiszpanii. Przynajmniej miałabyś z nami stały kontakt.
- Przecież są telefony i Internet. – powiedziałam z naciskiem, spoglądając na bramkarza. – Możemy rozmawiać nawet codziennie.
Hiszpan mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i zaczął przeglądać z małym Crisem gazetę. Popatrzyłam znacząco na dorosłego Portugalczyka, przewróciliśmy jednocześnie oczami, po czym zaśmialiśmy się głośno. Bramkarz spojrzał na nas piorunującym wzrokiem, przez co od razu spoważnieliśmy.
- Dobra kolego, czas spać. – odezwał się wieczorem Cristiano, podchodząc do synka.
- Ciociu, a poczytasz mi bajkę? – chłopczyk spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Oczywiście!
- Chwila, a ja?! – powiedział Ronaldo z niedowierzaniem.
- Oj tato, nie martw się. Następnym razem Ty mi poczytasz. – powiedział poważnym tonem Cris, na co zaśmialiśmy się szczerze.
Tak więc udaliśmy się we dwójkę do sypialni, w której nocował napastnik. Przez jakiś czas siedziałam na łóżku, czytając maluchowi bajkę. Gdy dotarliśmy do końca historii, odłożyłam książeczkę i poprawiłam kołdrę, pod którą leżał.
- Ciociu, a Ty lubisz wujka Ikera? – zapytał mały Portugalczyk.
- Lubię. A Ty?
- Ja też. Jest bardzo fajny. – uśmiechnął się do mnie, po czym kontynuował. – A czy jesteś jego dziewczyną?
Popatrzyłam na chłopca totalnie zaskoczona. Niby co mogłam mu odpowiedzieć? Szukałam w myślach jakiejś w miarę mądrej odpowiedzi, gdy maluch odezwał się ponownie.
- A lubisz go tak bardzo jak mój tata mamę? – zapytał, uśmiechając się tak bardzo szczerze, że od razu poszłam w jego ślady.
Po chwili pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha dwa słowa. Puściłam do niego oczko, po czym życzyłam dobrej nocy. Gdy maluch usnął, wstałam powoli i wyszłam z pokoju. Najciszej jak umiałam, zamknęłam drzwi.
- Co mu odpowiedziałaś?
Drgnęłam ze strachu, odwracając się szybko w stronę skąd dochodziły słowa.
- Chcesz żebym dostała zawału?! – zwróciłam się do Ikera i od razu ruszyłam do schodów.
- Nie zmieniaj tematu. – stanął przede mną, oczekując na odpowiedź.
- Podsłuchiwałeś? – uniosłam jedną brew w górę, po czym pokręciłam głową. – Życzyłam mu dobrej nocy. – rzekłam szybko, próbując go ominąć.
Hiszpan zdecydowanym ruchem złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Lepiej mi odpowiedz. – wyszeptał z cwaniackim uśmiechem praktycznie dotykając moich ust swoimi.
W tym momencie wpadł mi do głowy pewien pomysł. Zaczęłam namiętnie całować Ikera, opierając dłonie o jego ramiona. Zaskoczony nieco moim zachowaniem rozluźnił uścisk swych dłoni. Wykorzystując ten moment, oderwałam się od niego, uwalniając się z jego objęć i szybko wyminęłam.
- Nie tym razem kotku. – powiedziałam z satysfakcją i zaczęłam schodzić na dół.

Następny dzień minął mi w błyskawicznym tempie. Iker wraz z przyjacielem mieli odebrać wujka ze szpitala, więc ja po pracy zabrałam małego Crisa na konną przejażdżkę. Chłopiec był dosłownie oczarowany tymi zwierzętami, a w szczególności kucykami. Później zjedliśmy wspólnie przyrządzony obiad, a na zakończenie popołudnia poszliśmy na lody.
- Ciociu, a Ty jaki masz smak? – zapytał, jedząc swój deser.
- Czekoladowy, chcesz spróbować? – uśmiechnęłam się, a następnie podałam mu swojego loda.
- Też dobry. – oznajmił, po czym powrócił do zajadania własnych smaków.
Ja natomiast rozejrzałam się powoli po parku, gdyż cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Wszystko jednak wydawało się być w jak najlepszym porządku. Przesuwałam wzrokiem po zakochanych parach, a także rodzicach ze swoimi pociechami. Już miałam zrezygnować, gdy nagle zauważyłam stojącego nieopodal mężczyznę. Patrzył prosto na nas, a kiedy zorientował się, że go zauważyłam, pospiesznie zaczął robić coś na telefonie. Zmarszczyłam lekko brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. Chyba gdzieś go już widziałam…
- A kiedy możemy zobaczyć się z wujkiem Casillasem? – z rozmyślań wyrwał mnie głos chłopca.
Zerknęłam na zegarek, po czym uśmiechnęłam się do Cristiano.
- Myślę, że tatuś z wujkiem Ikerem już go przywieźli, więc możemy iść nawet teraz. – powiedziałam.
Wstaliśmy więc z ławki, chłopiec podał mi swą dłoń i ruszyliśmy powolnym krokiem przed siebie.
Wieczorem niestety nadszedł czas pożegnania. Piłkarze musieli wracać do Madrytu, gdyż następnego dnia mieli rozpocząć treningi. Po uściskaniu Portugalczyka i jego synka, wsiadłam do samochodu, którym Iker odwiózł mnie do domu. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do siebie powolnym krokiem.
- No to do zobaczenia.
- Naprawdę nie możesz z nami lecieć? – odparł, przytulając mnie do siebie.
- Bardzo bym chciała, ale nie ma szans.
- Rzuć tę pracę w cholerę.
Zaśmiałam się tylko krótko w odpowiedzi, po czym uniosłam nieco głowę, by móc spojrzeć na Hiszpana. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Iker oczywiście wykorzystał sytuację i nie pozwolił mi się od siebie odsunąć. Wplótł dłoń w moje włosy, a drugą ręką obejmował mnie w pasie. Staliśmy tak, całując się nieustannie. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, pożegnaliśmy się, po czym Hiszpan wsiadł do auta. Powoli pomachałam do niego, a kiedy straciłam samochód z pola widzenia, westchnęłam głośno i weszłam do domu.


Iker

            Droga powrotna ciągnęła się w nieskończoność. Cristiano z synem praktycznie cały ten czas przespali. Ja natomiast próbowałem ułożyć w głowie argumenty, które mogłyby przekonać Julie, by po charytatywnej imprezie została już w Madrycie. Niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Gdy już wymyśliłem moim zdaniem jakiś poważny powód, od razu nasuwały mi się odpowiedzi Polki. Na przykład: gdybym powiedział jej, że w Madrycie będzie miała lepiej płatną pracę, zapewne odpowiedziałaby, że obiecała swojemu przyjacielowi pomoc i nie może nagle zmienić zdania. Westchnąłem cicho, poddając się w końcu. Wziąłem przykład z Portugalczyków i resztę drogi po prostu przespałem.
Gdy już wylądowaliśmy w stolicy, Cris pojechał odwieźć syna do domu, a ja udałem się do swojego, by przywitać się z rodzicami. Odświeżyłem się, biorąc szybki prysznic i po pół godzinie ruszyłem samochodem w kierunku stadionu. Po kilkunastu minutach zostawiłem auto na parkingu i wraz z Crisem, który także w tej samej chwili przybył, ruszyliśmy na boisko. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakiś hałas. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- W ogóle jakoś ciemno jest, no nie? – stwierdził zdziwiony Portugalczyk, rozglądając się.
- Właśnie. To nie ma dziś treningu?
- Nie mam pojęcia. – wzruszył ramionami, po czym ruszyliśmy dalej. – Ale nie no, musi być! Przecież rozmawiałem dziś z trenerem przez telefon.
- To ja już nic z tego nie rozumiem. – odparłem zgodnie z prawdą.
Gdy weszliśmy na boisko, w końcu dowiedzieliśmy się o co chodziło. Wszystkie światła były powyłączane, ale chłopaki widząc nas, szybko włączyli kilka z nich, tak że oświetlały tylko środek boiska. Naszym oczom ukazali się koledzy z drużyny. Byli ubrani w szerokie spodnie z niskim krokiem i luźne bluzy. Na głowach mieli hip-hopowe czapki, a na szyi złote łańcuchy. Ustawili się przed nami z mikrofonami w dłoniach i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, zaczęli rapować w rytm mocnych basów:

Ten numer powstał specjalnie dla naszych ziomków,
bo tęskniliśmy za nimi od samego początku.
Sergio, Marcelo, Xabi i cała ekipa,
trenowali bez goalkeeper’a i czołowego napastnika.
Teraz są tutaj z nami i znowu zaczniemy wariować,
a Ty leszczu nawet nie próbuj nas pokonać!
Joł, joł !

Wykonali jeszcze jakiś taniec – a raczej moim zdaniem udawali skaczące małpy i zakończyli swój występ ponownym „joł, joł”. Razem z Crisem staliśmy w osłupieniu, nie potrafiąc wykrztusić ani jednego słowa. Gdy pierwszy szok minął, spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Chłopaki przyłączyli się do nas po krótkiej chwili.
- Czy to właśnie było to ekstra powitanie wymyślone przez Marcelo? – spytałem, gdy już trochę się opanowałem.
- Dokładnie tak. – odparł Jesé z ogromnym uśmiechem. – Jak się podobało?
- Wam już kompletnie odbiło. – Cris pokręcił głową i ponownie się zaśmiał.
Porozmawialiśmy chwilę z kolegami, po czym wszyscy ruszyliśmy do szatni. Przebraliśmy się w stroje treningowe i pod czujnym okiem trenera, wykonywaliśmy różne ćwiczenia.
Wieczorem udałem się do sklepu, by kupić potrzebne składniki na kolację. Moi rodzice mieli następnego dnia wracać do rodzinnego miasta, tak więc chcieliśmy spędzić choć jeden wieczór razem. Wrzucałem produkty do koszyka, zerkając na trzymaną w dłoni listę, gdy nagle usłyszałem ten dobrze znany mi głos.
- Iker, wróciłeś! – krzyknęła słodkim tonem Sara, od którego aż zrobiło mi się nie dobrze.
Podeszła szybkim krokiem i chciała pocałować mnie w policzek, lecz w porę odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Nie przywitasz się ze mną?
- A muszę? – wzruszyłem lekko ramionami, po czym włożyłem ser do koszyka i ruszyłem dalej.
- Tak traktujesz swoją narzeczoną?! – zapytała podniesionym głosem, idąc obok mnie.
Zmarszczyłem lekko brwi jakby się zastanawiając i zwróciłem się do niej:
- Z tego co pamiętam, nie jesteśmy już razem.
- Słucham?! – stanęła przede mną, uniemożliwiając tym samym przejście.
- Przecież rozmawialiśmy o tym przez telefon.
- Myślałam, że to tylko Twoje głupie gadanie!
- No to źle myślałaś. – odparłem chłodno, po czym skierowałem się w stronę kasy.
Szybko zapłaciłem za wybrane produkty i wyszedłem ze sklepu. Nie oglądając się za siebie, podszedłem do samochodu, położyłem zakupy na siedzeniu pasażera, usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę domu. W sumie byłem zadowolony, że spotkanie z Sarą poszło po mojej myśli.

Przez kilka kolejnych dni robiłem praktycznie cały czas to samo. Chodziłem na treningi, później na różne rozrywki z chłopakami, a wieczory spędzałem przed telewizorem. Codziennie starałem się także zamienić choć kilka słów z Julie przez telefon. Odliczałem dni do imprezy charytatywnej, na którą miała ze mną pójść. W dzień przed tym wydarzeniem, jak zwykle byłem na treningu. Gdy skończyliśmy ćwiczyć, rozmawiałem przez jakiś czas z trenerem, a następnie udałem się do szatni, by się przebrać. Chłopaków już nie było, więc nie spiesząc się, odświeżyłem się i zmieniłem ubranie. Potem usiadłem i zacząłem sznurować buty. Nadal wykonując tę czynność, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – rzuciłem, nie przerywając sznurowania.
- Szukam najlepszego bramkarza na świecie. Dobrze trafiłam? – słysząc ten głos od razu podniosłem głowę i ujrzałem uśmiechniętą Polkę.
- Julie! – krzyknąłem i po kilku sekundach już trzymałem ją w objęciach. – Przecież miałaś przylecieć dopiero jutro rano.
- No tak, ale wyrwałam się wcześniej. Taka mała niespodzianka.
- Mała?! Nawet nie wiesz jak się cieszę! – powiedziałem z radością i nie czekając ani chwili dłużej, pocałowałem ją namiętnie.
Chwilę później szliśmy do chłopaków, którzy jak powiedziała mi Julie, czekali na nas na parkingu.
- Chyba chcą iść na jakąś imprezę. – spojrzała na mnie, wzruszając lekko ramionami.
- Oni to by tylko szaleli. – pokręciłem głową, po czym zaśmiałem się cicho. – To idziemy jak coś?
- Pewnie. Ale ja nie mogę za długo, bo muszę jeszcze poszukać hotelu.
- A po co Ci hotel?
- No a gdzie mam spać? Pod mostem? – zapytała z rozbawieniem.
- Nie będzie ani hotelu, ani mostu. – zaśmiałem się. – Śpisz u mnie. – dodałem i spojrzałem na nią tak, by wiedziała, że tę dyskusję uważam za zakończoną.
Do późna bawiliśmy się z chłopakami w klubie. O 3:00 w końcu dotarliśmy do domu totalnie zmęczeni. Od razu udaliśmy się do sypialni i nawet nie przebierając się, położyliśmy się na łóżko. Jedyne o czym marzyliśmy to długi, spokojny sen.


Julie

            Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam śpiącego obok Ikera. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę z uśmiechem, po czym uniosłam głowę, szukając wzrokiem zegarka. Gdy go znalazłam, dwa razy odczytałam godzinę z niedowierzaniem.
- Iker, jest już 12:00!
- Co?! – Hiszpan w jednej chwili przebudził się na dobre. – Naprawdę?
Kiwnęłam twierdząco głową i usiadłam na łóżku.
- A o której jest ta impreza?
- O 16:00 – odpowiedział, po czym zaczął pośpiesznie wstawać. – A ja jeszcze muszę odebrać garnitur z pralni i pojechać na tę salę, sprawdzić czy wszystko jest w porządku!
- To przebierz się i od razu jedź.
- No ale głupio mi tak Ciebie zostawiać.
- Daj spokój. – machnęłam ręką. – Przecież rozumiem.
Bramkarz wziął świeże ciuchy i ruszył do łazienki. Wzięłam z niego przykład i także poszłam się odświeżyć, oczywiście do drugiego z takich pomieszczeń. Po kilkunastu minutach pożegnałam się z Hiszpanem i udałam się do kuchni. Zjadłam lekkie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Przez jakiś czas oglądałam komedię romantyczną, a o 14:00 zaczęłam się szykować. Cieszyłam się, że Iker uprzedził mnie bym założyła coś eleganckiego, gdyż miano „impreza” ponoć nie miało dużo wspólnego z rzeczywistością. W końcu miały być tam same szychy hiszpańskiego futbolu oraz wszyscy przedstawiciele Realu Madryt. No i oczywiście mnóstwo dziennikarzy i tym podobne. Założyłam więc otrzymaną od Ikera w prezencie, czarną sukienkę z wyraźnym dekoltem choć nie za głębokim. Do tego włożyłam złote kolczyki i bransoletkę. Ułożyłam włosy, po czym założyłam obcasy. Na koniec zrobiłam niezbyt mocny makijaż i byłam już gotowa.
- Już jestem. – usłyszałam, kiedy odkładałam kosmetyki.
- Idę! – odkrzyknęłam, po czym spojrzałam ostatni raz w lustro i wyszłam z sypialni Hiszpana.
Odwrócony do mnie tyłem, poprawiał marynarkę. Uniosłam jedną brew w górę, po czym odchrząknęłam cicho.
- No no – zaczęłam. – Czuję się zaszczycona, że taki przystojniak zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą.
Podczas mojej wypowiedzi odkręcił się i zatrzymał swój wzrok na mnie. Dokładnie obejrzał chyba każdy centymetr mojego ciała, a kiedy spojrzał w oczy, uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Ty czujesz się zaszczycona? – zapytał, podchodząc do mnie i obejmując w pasie. – To co ja mam powiedzieć?
Zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem, a następnie pocałował długo i namiętnie.
- Wyglądasz bosko. – uśmiechnął się, a ja oczywiście szczerze mu podziękowałam.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Przed wejściowymi drzwiami zaczęłam na poważnie się stresować. Chyba dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że dziennikarze mogą zainteresować się moją osobą. Próbowałam pocieszyć się w myślach, że może jednak nie znajdą na to czasu, zajmując się szczytnym celem imprezy. Iker wyczuł moje zdenerwowanie i przed wejściem wziął moją dłoń, splatając nasze palce. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, lecz on tylko puścił do mnie oczko i weszliśmy na salę. Rozejrzałam się powoli, widząc tłumy ludzi. Pomieszczenie było utrzymane w różnych odcieniach bieli oraz beżu i było przede wszystkim ogromne. Zauważyłam stoły ze słodkościami, napojami i przekąskami. Już na początku otrzymaliśmy kieliszki z szampanem.
- O, patrz kto do nas idzie. – szepnął Iker.
Podążyłam za nim wzrokiem i ujrzałam zmierzających w naszym kierunku zawodników Realu Madryt z partnerkami. Przywitali się ze mną wylewnie i przedstawili kobietom. Spędzając trochę czasu z nimi, rozluźniłam się nieco i poczułam się zdecydowanie pewniej. Następnie Iker przedstawił mnie kilku ważnym osobistościom. Większość z nich witała mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy, ale zdarzali się też tacy, którzy nie kryli swego zaskoczenia.
- Nie bardzo wiem o co im chodzi. – mówił wtedy mój towarzysz. – Ale nie przejmuj się nimi, mają swoje dziwne naloty.
- Zapewne spodziewali się, że przyjdziesz z Sarą.
Nic nie odpowiedział tylko ścisnął delikatnie moją dłoń. Po jakimś czasie wszyscy zebraliśmy się przed sceną. Prezes Realu Madryt zabrał głos i opowiadał o tym, jak uzbierane fundusze pomogą biednym ludziom. Zebrało się nas tylu, że zrobiło się trochę ciasno. Iker puścił moją dłoń, po czym stanął za mną, obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do niego, przekręcając głowę i położyłam swoje dłonie na jego. Wsłuchiwałam się w słowa prezesa, gdy nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Zerknęłam w prawą stronę i zauważyłam lodowate spojrzenie Sary Carbonero.


Iker

            Po przemowie prezesa Sergio dał mi znać, że trener chce z nami zamienić kilka słów. Skinąłem do niego głową, po czym musnąłem ustami policzek Polki.
- Poczekasz na mnie kilka minut? – zapytałem, spoglądając w jej oczy. – Muszę iść do trenera.
- Jasne. – uśmiechnęła się delikatnie. – Pójdę do dziewczyn.
- W porządku. Postaram się szybko to załatwić.
Przytuliłem Julie, po czym poszedłem do chłopaków i trenera. Rozmowa przeciągnęła się do kilkunastu minut. Później podążałem z kolegami w stronę ich partnerek. Jednak już z daleka zauważyłem, że nie ma tam Polki.
- Julie do Was nie przyszła? – zapytałem zmieszany, gdy podeszliśmy do nich.
- Nie. – odparły zgodnie nieco zdziwione.
Zmarszczyłem lekko brwi, po czym usłyszałem za sobą głos Iriny. Właśnie wróciła po rozmowie z jakąś koleżanką.
- Widziałam ją jak szła w naszym kierunku, ale Sara ją zaczepiła i wyszły na zewnątrz. – powiedziała. – Trochę to dziwne, no nie?
Spojrzałem na chłopaków, którzy mieli tak samo przerażone miny jak ja. Nie musieliśmy nic mówić… od razu popędziliśmy do wyjścia, przepraszając dziewczyny.
- Będzie dym, biorę żarcie. – usłyszałem głos Marcelo.
Inni zaśmiali się, lecz ja byłem za bardzo zdenerwowany. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, usłyszeliśmy podniesione głosy. Od razu ruszyliśmy w stronę skąd dochodziły i po dłuższej chwili ukazały nam się poszukiwane dziewczyny. Stanęliśmy jak wryci w pewnej odległości.
- Myślisz, że Iker może zwrócić uwagę na kogoś takiego jak Ty?! – krzyczała Sara. – Jesteś po prostu jego zabawką!
- Och, zamknij się już! – odparła zdecydowanie Julie. – Wiesz co? To już nawet nie najważniejsze kim Iker się zainteresuje. Ważne, że to już nigdy nie będziesz Ty!
W tym momencie usłyszeliśmy głośne mlaskanie. Spojrzeliśmy zdziwieni na Marcelo i Moratę, którzy zajadali się jakimiś przekąskami.
- To lepsze niż kino. – powiedzieli w tym samym czasie, wpatrując się w dziewczyny.
Poczułem jak moja cierpliwość się kończy. Byłem wściekły na Hiszpankę za jej zachowanie.
- Dość tego. – rzekłem do chłopaków, po czym ruszyłem do Julie i Sary.


~ ~ ~ ~ ~ ~

CAMPEONES COPA DEL REY 2014!!
Siempre Hala Madrid!! :)



piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 11



Iker

            W ostatniej chwili podszedłem do Julie i złapałem ją w talii, powstrzymując tym samym przed upadkiem. Nie zastanawiając się nawet, wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę wyjścia. Mówiła coś cichym głosem, lecz uświadomiłem sobie po chwili, że było to zwykłe majaczenie. Gdy wyszedłem z klubu, podszedłem do jednej z taksówek, stojących na parkingu. Kierowca od razu otworzył tylne drzwi, a ja położyłem Polkę na siedzeniach. Sam usiadłem tak, że jej głowa leżała na moich kolanach. Podałem taksówkarzowi adres willi, po czym przeniosłem wzrok na Julie. Spała w najlepsze, oddychając nierównomiernie. W duchu dziękowałem Bogu, że zdążyłem przybyć do klubu na czas. Wiedziałem już, że jej osłabianie było spowodowane ciągłym zmęczeniem i nadmierną ilością alkoholu. Popytałem trochę i od osób trzecich dowiedziałem się w końcu o nowym stylu życia Polki.
- Mam nadzieję, że mogę liczyć na dyskrecję? – zapytałem, podając taksówkarzowi pieniądze za przejazd wraz z niezłym bonusem. – Iker Casillas nie jechał tą taksówką z żadną dziewczyną.
- Ma się rozumieć. Ja o niczym nie wiem.
- Dziękuję. – powiedziałem, po czym wysiadłem z auta.
Oczywiście nie chodziło o to, że nie chciałem się przyznawać do towarzystwa dziewczyny. Po prostu próbowałem ochronić ją przed dociekliwymi dziennikarzami. Gdyby dowiedzieli się o tej sytuacji, prawdopodobnie nie dali by jej spokoju. Ponownie wziąłem Polkę na ręce, a następnie ruszyłem w stronę willi. Poczułem jak oplotła rękoma moją szyję, opierając przy tym głowę o moje ramię. Wiedziałem, że robi to nieświadomie, ale i tak ten gest bardzo mnie ucieszył. Po drobnych problemach z otwarciem drzwi, w końcu przekroczyłem próg domu.
- O, mamy gościa? – wyszeptała gosposia, wchodząc na korytarz.
Kiwnąłem twierdząco głową i uśmiechnąłem się do niej, a następnie zacząłem kierować się w stronę schodów.
- A może mogę w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję.
Uśmiechnąłem się jeszcze raz w jej stronę, po czym zacząłem wchodzić na górę. Starałem się nie obudzić Julie, ale chyba nawet niepotrzebnie się o to martwiłem, bo Polka spała w najlepsze. W końcu wszedłem do swojej sypialni, zamknąłem nogą drzwi, po czym podszedłem do łóżka i położyłem powoli dziewczynę. Delikatnym ruchem zdjąłem z jej stóp obcasy i odłożyłem na podłogę. Miałem jeszcze tylko jeden, mały problem… Co zrobić z sukienką? Zostawić czy raczej zdjąć? Podrapałem się po głowie nie bardzo wiedząc co robić. Po dłuższej chwili westchnąłem cicho, po czym pochyliłem się nad Julie i powolnym ruchem zacząłem rozsuwać jej sukienkę. Miałem o tyle ułatwioną sytuację, że Polka leżała na boku, więc nie było mi jakoś za bardzo trudno. Po kilku minutach w końcu udało mi się zdjąć z niej tę część garderoby. Odłożyłem ubranie, spojrzałem na Julie i dosłownie znieruchomiałem. Widok Polki w samej bieliźnie był nadzwyczaj pociągający. Przez dłuższy moment bezwstydnie wpatrywałem się w jej szczupłe, opalone ciało. W końcu uświadomiłem sobie, że chyba powinienem wyjść z pokoju. Ponownie nachyliłem się nad Julie, by okryć ją kołdrą. Już miałem wykonać tę czynność, gdy ona nagle powiedziała coś przez sen i złapała mnie za rękę. Popatrzyłem na nią zdezorientowany, jednak nie odsunąłem się ani trochę.
I co ja mam teraz do cholery zrobić? – przeszło mi przez myśl, lecz szybko podjąłem decyzję. Położyłem się za Julie tak, że obejmowałem ją tą ręką, którą trzymała. Przykryłem nas kołdrą, po czym przysunąłem głowę do jej karku. Zamknąłem oczy i po raz pierwszy od kilku dni zapadłem w spokojny sen.


Julie

            Otworzyłam powoli oczy, czując tępy ból głowy. Skrzywiłam się lekko, po czym zdałam sobie sprawę, że nie leżę w łóżku sama. Czułam czyjś oddech na karku i rękę, która mnie obejmowała. Zaczęłam trochę panikować. Co się wydarzyło wczorajszej nocy? Wzięłam głęboki oddech, po czym odwróciłam się w stronę towarzysza.
- Iker?! – krzyknęłam, po czym szybko usiadłam, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
- Co jest? – Hiszpan powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
- Co ja tu robię?!
- Nie widzisz? Śpisz ze mną w łóżku. – odpowiedział ze stoickim spokojem jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
- To wiem! Ale jak ja tu się znalazłam?!
- No zabrałem Cię z klubu i przyjechaliśmy do mnie.
Patrzyłam na niego przez dłuższy moment. Przeklinałam w duchu, że akurat z tej nocy nic nie pamiętałam.
- A czy my…? – odezwałam się w końcu, lecz nie potrafiłam dokończyć pytania.
- Tak, było cudownie. – odpowiedział z uśmiechem, po czym przeciągnął się i z powrotem przeniósł wzrok na mnie.
Ja natomiast byłam w totalnym szoku. Jak do cholery mogłam nie pamiętać tego, że się z nim przespałam?! Rozejrzałam się powoli po pokoju, usiłując przypomnieć sobie choć jeden szczegół z wczorajszej nocy. Niestety na marne. Spojrzałam ponownie na Hiszpana.
- Co Cię tak bawi? – zapytałam, gdyż patrzył na mnie, nie kryjąc rozbawienia.
- Aj Julie, Julie…
- No co? – uniosłam jedną brew w górę, czekając na odpowiedź.
Hiszpan opowiedział mi dokładnie co wydarzyło się tej nocy.
- Czyli poza wspólnym leżeniem w łóżku nic nie było? – dopytałam, gdy skończył mówić.
- Nie.
- Jak mogłeś mnie tak wkręcić?! – chwyciłam poduszkę i uderzyłam nią Ikera, na co on zareagował śmiechem.
- Bo miałaś taką fajną minę kiedy nie mogłaś sobie nic przypomnieć. – odparł po chwili z rozbawieniem.
- Zapamiętam to sobie Santo, oj możesz być tego pewny.
Przeniosłam swój wzrok w dół, po czym zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Byłam w samej bieliźnie.
- Gdzie jest moja sukienka?
- W łazience. – odpowiedział znowu ze stoickim spokojem.
- Iker, ja pytam poważnie!
- A ja poważnie odpowiadam. – rzekł, po czym zaczął patrzeć się prosto na mój dekolt.
Złapałam szybko kołdrę i podciągnęłam ją pod samą szyję.
- W takim razie przynieś mi ją, bo inaczej się stąd nie ruszę.
- I o to chodzi. – zaśmiał się, przysuwając się do mnie. – Nie martw się. I tak już dużo widziałem, rozbierając Cię w nocy
- Idiota! – rzuciłam z rozdrażnieniem, a on ponownie się zaśmiał.
Szybkim ruchem zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam w stronę łazienki. Czułam na sobie przeszywające spojrzenie Ikera.
- Nie gap się tak na mój tyłek. – powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam za sobą drzwi.
Po odprężającym prysznicu, założyłam sukienkę, która rzeczywiście znajdowała się w łazience. Następnie rozczesałam włosy, używając grzebienia Ikera i upięłam je w kok, w ten sam sposób co poprzedniego wieczoru. Na koniec założyłam obcasy i zeszłam na dół, szukając Ikera. Skierowałam się do kuchni, czując zapach smażonej jajecznicy.
- Dobrze, że już jesteś. – odezwał się Hiszpan, krzątając się po pomieszczeniu. – Zaraz będzie śniadanie.
- Pomóc Ci? – zapytałam z uśmiechem.
- Nie, siadaj już. Za chwilę podaję.
Posłuchałam go i zajęłam miejsce przy małym stole. Stały już na nim dwa kubki i dzbanek z kawą, więc nalałam dla nas gorącego napoju.
- Smacznego. – bramkarz postawił przede mną talerz z jajecznicą i chlebem, a sam zajął miejsce naprzeciw mnie.
- Nawzajem. – odpowiedziałam, po czym zabraliśmy się do jedzenia.

- To było pyszne! – powiedziałam, kończąc posiłek. – Nie wiedziałam, że z Ciebie taki dobry kucharz. – zaśmiałam się.
- Cieszę się, że Ci smakowało.
- A jak się czuje Twój wujek? Operacja przebiegła pomyślnie?
- Tak. Dziękuję, że pytasz. – uśmiechnął się. – Jak na razie wszystko jest w porządku, teraz trzeba tylko czekać aż poczuje się lepiej.
Kiwnęłam ze zrozumieniem głową, a następnie zabrałam ze stołu talerze i zaczęłam je zmywać.
- A tak w ogóle gdzie są chłopaki? – zapytałam, wycierając naczynia.
- Musieli już wracać do Madrytu, od jutra mają treningi. – wyjaśnił Iker. – Jedynie Cris został. Irina miała przylecieć z małym i zostawić go u nas, ale ostatecznie Cris po niego poleciał, bo ma chyba jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. Będą wieczorem.
- Rozumiem.
Odłożyłam talerze i kubki na miejsce, po czym uśmiechnęłam się szeroko do bramkarza. Odpowiedział tym samym, a następnie podszedł powoli do mnie.
- Co powiesz na spacer po plaży? – zapytał, spoglądając w moje oczy.
- Świetny pomysł! A później możemy iść do Twojego wujka.
- No to ustalone, chodźmy.
Na miejsce dojechaliśmy taksówką. Plaża była wypełniona dużą ilością turystów, co zresztą wcale nas nie zdziwiło, gdyż pogoda była wprost idealna. Na początku Iker rozdał kilka autografów, a następnie ruszyliśmy przed siebie wzdłuż linii wody. Szliśmy tak przez dłuższy czas w milczeniu, zachwycając się pięknymi widokami wyspy.
- Szkoda, że nie mam przy sobie stroju kąpielowego. – przerwałam ciszę. – Następnym razem koniecznie musimy popływać.
- A czy Twój strój kąpielowy odkrywa więcej ciała niż bielizna?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, nie bardzo wiedząc dlaczego o to pyta.
- Bo jeśli tak, to teraz kolejnym krokiem jest zobaczenie Cię w nim. Wiesz, tak po kolei…
- Iker! – krzyknęłam, przerywając mu, a następnie szturchnęłam go w bok.
Roześmiał się tylko, spoglądając na mnie. Po pewnym czasie doszliśmy do budki z lodami. Oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać, więc ja wybrałam dla siebie czekoladowe, natomiast Iker waniliowe. Usiedliśmy przy stoliku i zajadaliśmy się nimi, rozmawiając przy tym.
- Ci faceci cały czas się na Ciebie patrzą. – stwierdził w pewnej chwili.
Obejrzałam się w kierunku, gdzie stali trzej mężczyźni. Uśmiechnęli się do mnie, na co odpowiedziałam im tym samym.
- I co z tego? – wzruszyłam lekko ramionami, zwracając się do Ikera.
- Nic. – uciął krótko.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien plan… Chciałam trochę podroczyć się z Hiszpanem za dzisiejszy poranek i chyba już wiedziałam jak to zrobić. Kiedy skończyłam jeść loda, wstałam i zwróciłam się do niego.
- Idę przynieść nam coś do picia. -  rzekłam i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę stoiska z napojami, gdzie stali także ci trzej mężczyźni. Zamówiłam dwie lemoniady, po czym uśmiechnęłam się do nich i czekałam na napoje. Oni zaś zamienili ze sobą kilka słów, a następnie jeden z nich podszedł do mnie i się przedstawił. Tak zaczęliśmy krótką pogawędkę i chyba nawet mogłabym go ocenić jako ciekawego faceta, gdyby nie komplementy, którymi zaczął mnie zasypywać, a od których mnie zaczęło aż mdlić. Zachowywałam jednak pozory i zmusiłam się do uśmiechu i radosnego przytakiwania. Kątem oka zerknęłam na siedzącego przy stoliku Ikera. Spoglądał na nas wściekłym spojrzeniem, nie kryjąc nawet niecierpliwości. Starałam się powstrzymywać od śmiechu i w sumie nieźle mi to wychodziło. W końcu wzięłam dwie szklanki i pożegnawszy się z mężczyzną, wróciłam do stolika.
- Przepraszam, że tak długo. Zagadałam się troszeczkę. – powiedziałam, stawiając przed nim lemoniadę.
- Właśnie widziałem. – rzekł, po czym upił łyk zimnego napoju. – Co on chciał od Ciebie?
- Nic takiego. – wzruszyłam ramionami. – Tak tylko rozmawialiśmy. A, no i dał mi swój numer telefonu, może pójdziemy do klubu, bo coś mówił, że chodzi do tego samego co ja.
- Co takiego?! I Ty się zgodziłaś?
- A czemu miałabym odmówić? – uniosłam jedną brew w górę, spoglądając na poirytowanego Hiszpana.
- Przecież nawet go nie znasz!
- No to zapoznam.
- Znalazł się podrywacz od siedmiu boleści. – rzucił ze złością.
A ja nie umiejąc się dłużej powstrzymać, wybuchnęłam śmiechem. Uspokoiłam się po chwili, a widząc zdziwioną twarz Ikera, wytłumaczyłam, że z chłopakiem zamieniłam zaledwie kilka słów.
- Nawet mi się nie podobał. – zakończyłam z uśmiechem.
- No to dlaczego resztę zmyśliłaś?
- Jak to dlaczego? Jesteśmy kwita. W końcu odegrałam się za dzisiejszy ranek. – odpowiedziałam z nieukrywaną radością.
Popatrzył na mnie, po czym pokręcił ze zrezygnowaniem głową i po prostu się zaśmiał.


Iker

            Gdy dokończyliśmy nasze lemoniady, udaliśmy się na postój taksówek i pojechaliśmy jedną z nich do szpitala. Z wujkiem porozmawialiśmy zaledwie piętnaście minut, gdyż odurzony lekami po prostu zasnął. Ale cieszył się bardzo, że przyprowadziłem ze sobą Julie. Po krótkiej rozmowie z lekarzem wyszliśmy z budynku. Nadchodziła pora obiadowa, dlatego poszliśmy do pobliskiej pizzerii, złożyliśmy zamówienie i rozmawialiśmy.
- Chciałam Ci podziękować za wczoraj. – odezwała się, patrząc z lekkim zawstydzeniem. – Mało pamiętam, ale doceniam to, że mi pomogłeś.
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem się do niej. – Nie chcę się za bardzo wtrącać, ale nie uważasz, że powinnaś trochę więcej odpoczywać?
- Tak. Ostatnio prowadziłam chyba zbyt intensywny tryb życia. – odpowiedziała, po czym westchnęła.
- A czy to przypadkiem nie przez tamtą sytuację ze mną?
- Nie! To znaczy może troszeczkę… - upiła łyk coli, po czym kontynuowała – Po prostu musiałam poukładać sobie kilka spraw w głowie, a taki sposób zawsze wydaje się najlepszy.
- Ale mogłaś też przyjść i porozmawiać ze mną.
- Tak, wiem. I przepraszam, że nie odbierałam od Ciebie telefonów.
Oparłem rękę o stolik i położyłem swoją dłoń na jej, uśmiechając się przy tym. Po chwili kelner przyniósł pizze. Niechętnie zabrałem rękę, po czym zaczęliśmy nasz posiłek.
Szybko zapomnieliśmy o niezręcznym temacie rozmowy i opowiadaliśmy sobie różne, śmieszne sytuacje, które kiedyś nas spotkały. Czułem się świetnie w towarzystwie Polki, zupełnie jakby wszystkie problemy nagle zniknęły. Po obiedzie ruszyliśmy powolnym krokiem przed siebie. W pewnym momencie poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wyciągnąłem go, myśląc, że to może Cristiano. Jednak z zaskoczeniem ujrzałem połączenie od kogoś innego. Wpatrywałem się w wyświetlacz, idąc nadal przed siebie.
- Nie odbierzesz? – odezwała się Julie.
Spojrzałem na nią, po czym zerknąłem jeszcze raz na urządzenie i schowałem je do kieszeni.
- Nie.
- To Sara, prawda? – spojrzała na mnie uważnie.
- Skąd wiesz?
- Kobieca intuicja. – uśmiechnęła się lekko, wzruszając ramionami. – Dlaczego nie odebrałeś?
- Bo uważam, że nie mam z nią o czym rozmawiać. – popatrzyłem w jej oczy, lecz ona po dłuższej chwili odwróciła wzrok.
Szliśmy jakiś czas w milczeniu. Niestety tym razem była to trochę niezręczna cisza. Nagle przypomniało mi się, że miałem poruszyć pewien temat.
- Mam do Ciebie takie pytanie… I zarazem prośbę. – odezwałem się, patrząc na nią.
- O co chodzi?
- Za kilka dni w Madrycie jest taka impreza charytatywna. – zacząłem. – Za uzbierane pieniądze kupimy żywność dla potrzebujących ludzi w Afryce.
- Rozumiem. – uśmiechnęła się. - I?
- No i czy chciałabyś wybrać się ze mną na tę imprezę?
Spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- To bardzo miłe, że o mnie pomyślałeś, dzięki. – rzekła, po czym przybrała bardziej poważny wyraz twarzy. – Ale obawiam się, że nie mogę tam iść.
- Dlaczego?
Stanęła przede mną, utrzymując kontakt wzrokowy. Znajdowaliśmy się przed willą mojego wujka.
- Bo to nie jest dobry pomysł. Dziennikarze zasypią Cię pytaniami, kogo przyprowadziłeś i kim dla Ciebie jestem.
- I co z tego? – wzruszyłem ramionami.
- I Sara tam będzie. No po prostu skończy się to jakimś zamieszaniem. – westchnęła głośno.
- Damy radę. – uśmiechnąłem się, po czym nie zastanawiając się ani chwili, pocałowałem ją długo i czule. – To jak, pójdziesz ze mną?
- Pójdę. – przewróciła oczami i zaśmiała się szczerze.
- Ale jest coś jeszcze. – złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę domu.
Kiedy weszliśmy do budynku, od razu skierowałem się w stronę salonu. Puściłem jej dłoń, po czym otworzyłem szafę i wyjąłem z niej niedawno zakupioną sukienkę.
- To dla Ciebie. – podałem jej trzymaną rzecz.
- Ale jak to? Co to jest? – zapytała kompletnie zdezorientowana.
- Zobacz.
Popatrzyła na mnie uważnie i po chwili rozsunęła pokrowiec. Spoglądała z niedowierzaniem to na mnie, to na sukienkę.
- Niemożliwe. Przecież to ta sama, która…
- … Tak bardzo Ci się podobała. – dokończyłem za nią, uśmiechając się szeroko.
- Iker, ja nie mogę tego przyjąć.
- Słucham? Dlaczego?
- Przecież to kosztowało majątek!
- Oj tam, no co Ty. – machnąłem ręką, na co ona odpowiedziała piorunującym spojrzeniem. – Możesz ją włożyć na imprezę, ale nie musisz. Po prostu chciałem sprawić Ci przyjemność. Proszę, weź ją.
Polka popatrzyła na mnie przez dłuższy czas w milczeniu, zapewne bijąc się z myślami, po czym jeszcze raz zerknęła na sukienkę i uśmiechnęła się szczerze. Odłożyła ją na kanapę i ku mojemu zaskoczeniu przytuliła się do mnie, obejmując w pasie. Odwzajemniłem ten gest.
- Dziękuję bardzo. – powiedziała, unosząc delikatnie głowę, by spojrzeć w moje oczy.
- Hm, buziakiem bym nie pogardził. – uśmiechnąłem się łobuzersko.
Zaśmiała się, a następnie musnęła ustami mój policzek, a potem pocałowaliśmy się namiętnie.
- To było ostatni raz. – pogroziła mi palcem, po czym się roześmiała.
- Słucham?! Koniec buziaków? – zrobiłem smutną minę.
- Dokładnie. Ani jednego więcej.
Pokręciłem z rozbawieniem głową. Wziąłem sukienkę i ruszyliśmy razem do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu wujka i po kilkunastu minutach byliśmy już przed domem Michael’a. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy na następny dzień. Julie pomachała do mnie, po czym odjechałem i ruszyłem w stronę szpitala.


~ ~ ~ ~ ~ ~

Ten rozdział chciałam w pełni poświęcić tylko głównym bohaterom ;) W kolejnym planuję rozkręcić akcję i mam nadzieję, że będziecie zadowolone z efektu. 
Pozdrawiam Was serdecznie ;*

A na koniec jeden z moich ulubionych gifów Ikera: