piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 10



Iker

            To niesprawiedliwe, że kiedy człowiek zaczyna widzieć światełko w tunelu i ma nadzieję, że od tej chwili będzie już tylko lepiej, nagle wszystko znowu powraca na swoje miejsce. Znowu jest ciemność i człowiek ponownie zaczyna się gubić. Nie chodzi o to, że od tamtego zdarzenia byłem już zakochany po uszy w Julie. Nie byłem, ale jednak zaczynałem czuć do niej coś więcej niż przyjaźń. I tęskniłem za jej uśmiechem i siłą, którą miała w sobie. Dzień po sytuacji z Julie w roli głównej wielokrotnie próbowałem się do niej dodzwonić. Oczywiście bez rezultatów.
- Ode mnie też nie odbiera telefonu. – szepnął Cris do Sergio, nie chcąc bym to usłyszał, lecz ja dokładnie wychwyciłem każde słowo.
- Ciekawe co się z nią dzieje. – oparł Hiszpan.
- A może coś jej się stało?
- Nie sądzę. – wtrącił się do dyskusji chyba Marcelo. – Gdyby tak było, to jej przyjaciel dałby nam znać.
- Masz rację. To ja już nie wiem o co chodzi. No bo niby czemu nagle przestałaby się odzywać?
Spojrzeli na mnie, lecz ja udawałem, że nie słyszę ich rozmowy. Oczywiście nie powiedziałem im o tym, że odwiezienie Julie do domu prawdopodobnie skończyłoby się na tym, że wylądowalibyśmy w łóżku…
Przerzucałem kanały, szukając czegoś ciekawego w telewizji. Następnego dnia miała odbyć się operacja mojego wujka i szczerze mówiąc, liczyłem na obecność Polki. Chłopaki chyba tego się domyślali, skoro także próbowali się do niej dodzwonić.
- Iker, przynieść Ci coś do jedzenia? – zapytał już na głos Cris, kierując się w stronę kuchni.
- Nie, dzięki. Chyba pójdę już się położyć.
- W takim razie śpij dobrze.
- Wy też. – powiedziałem, po czym wstałem i ruszyłem do swojego pokoju.
Po długim prysznicu położyłem się w końcu do łóżka. Na początku utkwiłem wzrok w suficie, błagając w duchu, by operacja mojego wujka przebiegła pomyślnie. Po kilkunastu minutach sięgnąłem po telefon komórkowy i wybrałem numer Julie.
- Odbierz, proszę. – wyszeptałem, słysząc naprawdę denerwujące sygnały połączenia.
Niestety nie doczekałem się rozmowy, więc ze zrezygnowaniem popatrzyłem na wyświetlacz telefonu. W pewnym momencie w głowie pojawił mi się pomysł… A może zadzwonić do Sary? Szybko jednak odsunąłem tę myśl, przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę. Nie miałem siły na kłótnie, a na pewno tak by się to skończyło. Odłożyłem więc urządzenie na szafkę, położyłem się na bok i próbowałem zasnąć.
Obudziłem się, czując tępy ból w nadgarstku. Moja zoperowana po kontuzji dłoń była już w pełni sprawna, ale czasami dawała o sobie znać. Zazwyczaj wtedy, gdy zmieniała się pogoda. Przeniosłem swój wzrok na okno i zmarszczyłem brwi. Szarobłękitne niebo nie wróżyło upalnego dnia, charakterystycznego dla tej wyspy. Wstałem powoli i sięgnąłem po koszulkę i spodnie, w między czasie zauważając, że jest 7:00 rano. Kiedy byłem już gotowy, zszedłem na dół i wraz z przyjaciółmi zjadłem śniadanie.
- Pojedziemy z Tobą do szpitala, a jak operacja się skończy, wrócimy i zaczniemy pakować swoje rzeczy. – odezwał się do mnie Pepe. – Jutro rano lecimy do Madrytu.
- Niestety, skończyło się już to błogie lenistwo. – westchnął Angel.
- Ja zostanę jeszcze kilka dni z wujkiem i dołączę do Was na treningi. – rzekłem.
- To zgodnie z umową Irina jutro przywiezie Cristiano i wrócimy do Madrytu z Tobą. Mały trochę pozwiedza wyspę, jeszcze tu nie był. – wtrącił Ronaldo, na co odpowiedziałem mu skinieniem głowy.
- Chyba na przyjęciu charytatywnym już będziesz, no nie? – zapytał Sergio, patrząc na mnie. – Co ja zresztą gadam, musisz być!
- Będę. – uśmiechnąłem się lekko.
- A zabierasz kogoś ze sobą, czy idziesz sam? – odezwał się Jesé.
Popatrzyłem na niego nieco zbity z tropu, po czym odezwałem się.
- Sam. A z kim miałbym iść?
- No wiesz, na przykład z Julie. – odparł młody Hiszpan niepewnie.
- Wątpię, czy chciałaby ze mną iść. – odparłem ponuro, a zauważając zdziwione spojrzenia towarzyszy, wstałem szybko. – To co? Jedziemy już?
Po kilkunastu minutach przekroczyliśmy wejście na oddział, na którym leżał mój wujek. Od razu udałem się do gabinetu lekarskiego, gdzie uzyskałem wszystkie informacje dotyczące operacji. Następnie poszedłem do sali numer 7. Dookoła szpitalnego łóżka stali zawodnicy Realu Madryt, mówiąc starszemu mężczyźnie słowa otuchy. Gdy mnie zobaczyli, uśmiechnęli się lekko i wyszli z pomieszczenia. Usiadłem na krzesełku, które znajdowało się obok łóżka.
- Jak się czujesz? – uśmiechnąłem się do wujka, spoglądając na jego zmęczone oblicze.
- W porządku. – odparł powoli. – Ale czy ta operacja jest już tak bardzo potrzebna?
- Wujku, przecież już Ci tłumaczyłem…
- Tak, wiem. – machnął ręką. – Miałem jednak nadzieję, że lekarze zmienili zdanie. – zaśmiał się cicho.
- Zanim się obejrzysz, już będziesz znowu w pełni sił. A my będziemy czekać, gdy będą Cię operować.
- Masz dobrych przyjaciół, Iker. Pamiętaj o tym. – uśmiechnął się do mnie, a ja ścisnąłem jego dłoń. – A co z tą kobietą?
- Jaką?
- Oj nie udawaj, że nie wiesz. Starego wujka nie wkręcisz. – zaśmiał się, spoglądając na mnie.
- Nic takiego, to po prostu przyjaźń.
- W każdym bądź razie cieszę się, że przejrzałeś na oczy i darowałeś sobie tę dziennikarkę. Oczywiście nie chcę się wtrącać, ale nie przepadam za nią.
Zaśmiałem się w odpowiedzi. Ostatnio zauważyłem, że większość osób z mojego otoczenia nie lubi Sary. Czyżbym był aż tak w nią zapatrzony, że nawet tego nie zauważyłem? A może specjalnie nie dawali mi tego do zrozumienia, nie chcąc się wtrącać? Do sali weszła pielęgniarka i zaczęła przygotowywać mojego wujka do operacji. Po około dwudziestu minutach starszy Hiszpan zasnął pod wpływem leków. Dwie, młode pielęgniarki przyszły, by zabrać go na salę operacyjną. Ja sam odprowadziłem go na tyle, ile było to możliwe. Patrząc jak zamykają się przede mną drzwi bloku, poczułem ściśnięcie w żołądku. Oby wszystko było dobrze, błagam – powtarzałem te słowa w myślach jak mantrę. Po dłuższej chwili poszedłem do chłopaków i usiadłem obok nich. Siedzieliśmy w milczeniu, słowa nie były nawet potrzebne. Miałem wrażenie, że przejmują się tą sytuacją prawie tak samo jak ja, gdyż każdy z nich błądził gdzieś myślami, patrząc w jeden, wybrany punkt. Czułem, że nie mogłem usiedzieć w miejscu, musiałem coś zrobić, żeby choć na chwilę się uspokoić.
- Idę po kawę, ktoś jeszcze chce? – odezwałem się, przerywając ciszę.
Kilkoro z nich przytaknęło, uśmiechając się do mnie lekko. A raczej próbując to zrobić…
- To ja pójdę z Tobą, w końcu trzeba to jakoś przynieść. – zaoferował się Jesé.
- Ja też pomogę. – dodał Nacho.
Zeszliśmy więc na parter i podeszliśmy do automatu z kawami. Chłopaki zaczęli wybierać rodzaje napoi, a ja oddaliłem się nieco, by zadzwonić do rodziców. Porozmawiałem z nimi chwilę, po czym wróciłem do towarzyszy, kupiliśmy gorące kawy i ruszyliśmy na pierwsze piętro. Gdy już podaliśmy wszystkim ich napoje, usiadłem i upiłem łyk kawy. Uwielbiałem ten smak. Nagle przypomniała mi się noc, którą razem z Julie spędziliśmy w szpitalu. Uśmiechnąłem się mimowolnie, po czym uniosłem nieco głowę. Spojrzałem w lewą stronę i ujrzałem siedzącą nieopodal osobę.


Julie

            Praca, alkohol, imprezy i jeszcze raz alkohol. Taki plan realizowałam od sytuacji z Ikerem. W ciągu dnia wykonywałam swoje obowiązki w stajni i na padoku, a wieczorami wybierałam się do klubów, zazwyczaj kilku w ciągu jednej nocy. Jakim sposobem pracowałam po kilkugodzinnym imprezowaniu? Po prostu się do tego zmuszałam. Zapewne każdego ranka wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale żaden z moich kolegów nie skomentował tego. Nie pytali nawet o to, a ja się z tego powodu cieszyłam. A dlaczego zdecydowałam się wprowadzić taki plan w życie? Po prostu próbowałam ułożyć jakoś sobie to wszystko w głowie. Gdyby ktoś przed wyjazdem z Londynu powiedziałby mi, że tak potoczy się mój pobyt na hiszpańskiej wyspie, wyśmiałabym go. I może te zdarzenia nie byłyby aż tak absurdalne, gdyby facet, który raczej się mną zainteresował, nie był znanym piłkarzem. No właśnie, raczej zainteresował… Bo pewności co do tego nie miałam. Co więcej, zaczynałam traktować go jak kogoś więcej niż przyjaciela i chciałam odciąć się na jakiś czas od niego, by przemyśleć kilka spraw. Z tym problemem na pewno zwróciłabym się do Michael’a, ale przecież z nim też miałam problem, na dodatek jeszcze nierozwiązany. A po trzecie i najważniejsze, chciałam w końcu się wyluzować, bo przez te kłopoty byłam cały czas spięta.
- Dzisiaj chcę spróbować tego nowego drinka. – zwróciłam się do barmana, uśmiechając się szeroko.
- Już się robi. – odpowiedział, puszczając w moją stronę oczko.
W sumie polubiłam go bardzo. Mieliśmy nieco inne zainteresowania, ale miał poczucie humoru i był miły. Od początku dobrze się nam rozmawiało. I to on zazwyczaj w odpowiednim momencie dawał mi do zrozumienia, że powinnam wracać już do domu.
- Ten koleś dosłownie cały czas się na Ciebie patrzy. – zaśmiał się, podając mi zamówiony trunek i wskazując dyskretnie na stojącego niedaleko mężczyznę.
Odwróciłam powoli głowę, udając że się rozglądam, po czym upiłam spory łyk drinka.
- Nie ma szans, nie zmieniam postanowienia. – zaśmiałam się, spoglądając na barmana. – A to jest bardzo dobre. – oznajmiłam, pokazując na trzymaną w dłoni szklankę.
- Do usług. – skłonił się z rozbawieniem, po czym zaczął obsługiwać inne osoby.
Kiedy skończyłam mój trunek, odstawiłam szklankę, a następnie ruszyłam na parkiet. Jednak wybrałam miejsce z dala od mężczyzny, który tak mi się przyglądał. Już podczas pierwszej imprezy postanowiłam, że będę bawić się sama. Na początku oczywiście zatańczyłam kilka razy z innymi, lecz gdy zauważyłam, że każdemu z nich chodzi o coś więcej niż jeden taniec, zaczęłam być bardziej ostrożna. Miałam już dość skomplikowane sytuacje z dwoma facetami, więcej nie było mi trzeba. Od tamtej pory musiałam mieć pewność, że chodzi tylko o taniec, by iść z kimś na parkiet.
Po kilkugodzinnej zabawie, postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza. W klubie było tak wiele osób, że robiło się coraz goręcej. Sięgnęłam więc po torebkę, na którą zawsze miał oko mój nowy kolega i ruszyłam na zewnątrz. Kiedy usiadłam na ławkę i odetchnęłam z ulgą, usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Odurzona alkoholem nieco dłużej szukałam urządzenia. Gdy w końcu miałam już komórkę w ręku, zerknęłam na wyświetlacz.
- Oo, Iker. Nie mogłeś wybrać innej pory na pogawędkę? – powiedziałam na głos, patrząc cały czas na telefon.
Po chwili wrzuciłam go z powrotem do torebki i złapałam się za głowę. Czułam, że jeśli zostanę tu jeszcze jakiś czas, odpłynę całkowicie. Poza tym mój humor pogorszył się już w momencie, gdy zobaczyłam kto do mnie dzwonił. Wstałam więc, złapałam torebkę i wróciłam na chwilę do klubu. Pożegnałam się z barmanem i zamówiłam taksówkę.

Po kilkudziesięciu minutach byłam już w domu. Weszłam po cichu do środka, po czym powoli wchodziłam na górę, trzymając się poręczy schodów. Gdy już pokonałam ostatni stopień, zauważyłam obserwującego mnie Michael’a. Stał oparty o ścianę i przyglądał się mi z nie za wesołą miną.
- Gdzie byłaś?
- W klubie. – odpowiedziałam, a następnie zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju.
- I wracasz w takim stanie?!
- A co Cię to w ogóle obchodzi?! – zapytałam ze złością. – Czy źle wykonuję obowiązki w pracy?
- No nie. – odparł chłodno. – Ale…
- Nie ma żadnego „ale”! Skoro nie masz do mnie żadnych zastrzeżeń odnośnie pracy, to nie mamy o czym rozmawiać.
Nie czekając na odpowiedź, weszłam szybko do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam by ta rozmowa tak wyglądała, ale pod wpływem alkoholu nie zważałam na swoje słowa. Rzuciłam torebkę na krzesło, po czym nie przebierając się nawet, położyłam się na łóżko i już po kilku minutach usnęłam.
Następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy. Sięgnęłam do szafki po tabletkę przeciwbólową i w tym momencie coś sobie uświadomiłam… Dzisiaj operacja Ikera wujka! Zerwałam się z łóżka, połknęłam pigułkę i przebrałam się szybko w świeże ciuchy. Gdy związałam włosy w koński ogon, zerknęłam na zegarek. Była 10:00.
- Cholera jasna! – rzuciłam ze złością, po czym zabrałam torebkę i dosłownie pobiegłam do stajni.
- Chłopaki, mam do Was ogromną prośbę! – powiedziałam, podchodząc do znajomych.
- Coś się stało?
Wyjaśniłam im szybko w wielkim skrócie całą sytuację.
- No i chciałam Was poprosić, czy mogłabym mieć dzisiaj wolne? – dokończyłam. – A jutro oczywiście wezmę podwójną zmianę i będziecie mogli wcześniej skończyć.
- Julie, no jasne! Weź dwa dni wolnego.
- Dwa? Nie, chcę tylko dziś. Nie mogłabym nawet dwóch, bo Michael…
- Po pierwsze, szef się nie dowie, bo wyjechał na trzy lub cztery dni w interesach. – przerwał mi jeden z nich. – A po drugie, teraz nie ma aż tak dużo pracy, więc damy sobie radę. A Tobie odpoczynek się przyda. Przecież widzimy się codziennie. Zauważyliśmy, że coś jest nie tak.
- Dzięki, jesteście wielcy. – odpowiedziałam z uśmiechem, po czym przytuliłam każdego z nich i ruszyłam do wyjścia.
Kiedy byłam już w szpitalu, od razu skierowałam się na oddział, na którym leżał Hiszpan. Odetchnęłam głośno, uspokajając się i weszłam powoli do sali numer 7. Rozejrzałam się, lecz nikogo tam nie było. No tak, pewnie już go operują – pomyślałam, po czym udałam się na pierwsze piętro, gdzie znajdował się blok operacyjny. Moje przypuszczenia okazały się słuszne, gdyż od razu zauważyłam siedzących na korytarzu chłopaków. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować, czy powinnam się przywitać czy nie… W końcu nie odbierałam od żadnego z nich telefonu. Usiadłam więc bez słowa w pewnej odległości. Czułam na sobie ich spojrzenia, jednak próbowałam nie zwracać na to uwagi. Zaczęłam czytać ogłoszenia i informacje, znajdujące się na tablicy. W pewnym momencie skierowałam swój wzrok w lewą stronę i natrafiłam na spojrzenie Ikera. Poczułam przyjemne ciepło w okolicach brzucha. Patrzyłam w jego brązowe oczy, jednak w końcu odwróciłam głowę. Muszę się uspokoić, muszę…
- Cześć. – powiedział szeptem Cris, siadając obok mnie.
- Hej. – odpowiedziałam, kierując wzrok na podłogę.
- Dzięki, że przyszłaś. To znaczy Iker też na pewno Ci podziękuje jak trochę ochłonie.
- Nie trzeba. – rzekłam. – Przyszłam, bo też się martwię. Słuchaj, przepraszam, że nie odbierałam telefonów…
- Rozumiem. Masz przecież swoje życie i swoje sprawy.
- Ale nie odbierajcie tego tak, że nie chcę utrzymywać z Wami kontaktu czy coś. Po prostu mam ostatnio pewne kłopoty.
- Nie odbieramy tego tak, naprawdę. – uśmiechnął się do mnie szczerze. – A możemy Ci jakoś pomóc? – dodał po chwili.
- Dzięki, ale nie. Muszę sama sobie z tym poradzić.
Kiwnął ze zrozumieniem głową, po czym zamilkliśmy. Siedzieliśmy tak przez długi czas, niektórzy czasami wstawali, by rozprostować nogi. Czasami spoglądałam na Ikera, który siedział cały czas patrząc na drzwi bloku operacyjnego. Co jakiś czas przyłapywałam go na tym jak mnie obserwował. W pewnym momencie uśmiechnęłam się do niego lekko, lecz szybko tego pożałowałam. A co jeśli narobię mu nadziei? A sobie niby nie robię? Skarciłam się w myślach, lecz ucieszyłam się, gdy Hiszpan także się do mnie uśmiechnął.

Po kilku godzinach w drzwiach bloku operacyjnego pojawił się lekarz. Iker od razu wstał i zaczął go pytać o przebieg zabiegu. Uznałam to za dobry moment, by wyjść. Pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam do schodów. Po chwili byłam już na zewnątrz i podążałam przed siebie. W sumie nie czułam wyrzutów sumienia, że zostawiłam już chłopaków. Choć w jakimś sensie byłam przy Ikerze w tym trudnym czasie. Teraz bramkarz na pewno będzie chciał w spokoju posiedzieć przy wujku.
Reszta dnia minęła mi w błyskawicznym tempie. W końcu posprzątałam swój pokój, uprałam ciuchy i zadzwoniłam do rodziców. Wieczorem ubrałam swoją granatową sukienkę, włożyłam kolczyki, zrobiłam makijaż i upięłam włosy. Wzięłam torebkę i poszłam pieszo do klubu. Tym razem nie chodziło mi o upicie się i zabawę. Chciałam po prostu zobaczyć się z Mateo – barmanem, o którym wcześniej mówiłam.
- Hej mała. – uśmiechnął się szeroko, gdy tylko mnie zobaczył.
- No cześć. – odwzajemniłam się tym samym, siadając przy barze.
- Co tam słychać? Wyglądasz na bardziej wypoczętą niż zwykle.
- Miałam dziś wolne w pracy, więc mam więcej sił. – zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy, gdy nie było akurat klientów. Tak wyszło, że jednak wypiłam kilka drinków, ale nie czułam się jakoś mocno pijana. Śmiałam się z żartów Mateo, słuchałam uważnie kiedy o czymś opowiadał. W pewnym momencie usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek, więc ruszyłam na parkiet. Tańczyłam w rytm szybkiej melodii, wygłupiając się przy tym. Mateo śmiał się głośno, spoglądając co jakiś czas na mnie. W pewnej chwili poczułam się słabo. Poczułam jak moje kolana się uginają, a głowa robi się ciężka. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować, więc zamknęłam oczy. Nagle poczułam jak ktoś pewnie kładzie dłonie na mojej talii, powstrzymując tym samym przed upadkiem…


~ ~ ~ ~ ~ ~

Szczerze mówiąc, średnio podoba mi się ten rozdział. Mam nadzieję, że jakoś udało Wam się przez niego przebrnąć. Pozdrawiam i do następnego!

+ kilka zdjęć Ikera z ostatniego meczu z BVB ;)




5 komentarzy:

  1. Normalnie chłopcy są tak kochani, że aż o takich przyjaciołach warto marzyć! :)
    Nareszcie Iker zauważył, że nikt nie trawi Sary! :D Alleluja xD
    No i przyznał, że zakochał się w Julie :D

    A Julie... Rozbawiła się nam dziewczyna :D Dobrze, że poznała tego barmana to ją trochę pilnuje :D
    I szkoda, że nie udało jej się pogadać z Michaele'm...

    I musiałaś w takim momencie zakończyć! -.- No nie daruje Ci tego!
    Pisz szybko następny! :D

    Ooo i zdjęcie z Marco <3 Hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam tak niecierpliwie na ten rozdział, a jak się pojawił to mnie nie było na necie, dlatego dopiero teraz się odzywam...
    No więc zacznę od tego, że jak zwykle cudownie. Uwielbiam twoje opowiadanie, bo jest w nim bardzo dużo ciepła! Takiego międzyludzkiego ciepła.. No wiesz o co mi chodzi, chłopaki są tacy cudowni, prawdziwi przyjaciele. Iker jest taki normalny, Julie taka fajna. Po prostu cudownie kreujesz bohaterów!
    Co do rozdziału, to nie bądź taka samokrytyczna! Był super! Ja mam nadzieję, że operacja się udała! No i mam nadzieję, że na końcu to był Iker, chociaż z drugiej strony obawiam się, że jednak to może być kolega od koni :P
    No czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością! No i niechże oni przestaną tak jak pies z kotem i w końcu wyznają sobie tą miłość :P
    Całuję mocno!!!
    I przy okazji reklamuję nowość u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze? Ikusiowi na pewno musi być przykro, że Julie tak go ignoruje...
    Santo przecież nie można ignorować, no :P jak tu obok takiego faceta przejść obojetnie i wgl :P
    ale tak serio, myślę, że powinni wreszcie porozmawiać, bo jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze, i wyjaśnic sobie jakoś to, co zaszło. ciągłe imprezy Julie nie do końca mi się podobają. żeby nie było z tego kłopotów :P
    pozdrawiam i czekam na kolejny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak TAk! Jestem zauroczona. Oczywiście mam pewne zaległości, ale już je nadrabiam. Ostatnio ciężko u mnie z motywacją ale blogi czytam na bieżąco. Podoba mi się Julie, jest taka... mi bliska. Prosta wiesz? Taka bez ściemy, jeśli można to tak ująć.

    U mnie w końcu nowość- przedostatni rozdział sonja-rosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ale miło się czytało :) miałam spore zaległości, ale szybko poszło, wybacz, że tyle mnie tu nie było. Nie wiem dlaczego ale najbardziej lubię opisy uczuć w opowiadaniach i mogę stwierdzić, że Twoje czyta się baardzo baaardzo fajnie ;)

    OdpowiedzUsuń