piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 12



Julie 

            Kolejne dni mijały w miarę spokojnym rytmem. W godzinach pracy wykonywałam swoje obowiązki przy koniach, nawet starając się nieco bardziej niż zazwyczaj. Chciałam też w końcu porozmawiać z Michael’em, ale on przybrał skuteczną taktykę unikania mnie. Przez cały czas jakimś trafem gdy przychodziłam do stajni, jego już nie było, a wracał kiedy ja zdążyłam już wyjść. Tylko jeden raz udało mi się zastać go w domu, ale był wtedy w towarzystwie jakiejś blondynki i dosłownie zlekceważył mnie krótkim „cześć”, po czym zaczął flirtować z kobietą. Postanowiłam po prostu przestać próbować porozmawiać z nim na siłę. Stwierdziłam, że kiedy znudzi mu się omijanie mnie szerokim łukiem, wtedy przyjdzie i porozmawiamy. Popołudnia natomiast spędzałam zazwyczaj z synkiem gwiazdy Realu Madryt. Zabierałam małego Cristiano na spacery i inne, różne atrakcje. W tym czasie Ronaldo pomagał Ikerowi w załatwianiu wielu spraw dotyczących biznesu  wujka, gdyż ten nie miał jeszcze na to siły. Pewnego wieczoru siedzieliśmy w czwórkę w salonie – ja, Iker, Cris i jego syn. Chłopiec z wielkim zaangażowaniem przeglądał magazyn sportowy, a my rozmawialiśmy, popijając przy tym herbatę.
- Jutro przywieziemy wujka do domu i możemy wracać do Madrytu. – rzekł w pewnym momencie Hiszpan. – Tutaj już się nim zaopiekują. Zresztą i tak będę dzwonił, i na pewno znajdę też czas, by go odwiedzić.
- Chłopaki już zaczęli treningi, rozmawiałem dziś z nimi. – odezwał się Portugalczyk. – Podobno Marcelo wymyślił dla nas jakieś ekstra powitanie.
- Ekstra? No to możemy już się bać.
Zaśmialiśmy się razem, po czym upiłam łyk gorącego napoju.
- Szkoda, że nie możesz z nami lecieć do Madrytu. – zwrócił się do mnie Cristiano.
- No niestety, mogę jedynie pojawić się na imprezie.
- Nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz rzucić tej pracy u Michael’a. – oznajmił Iker. – Mogłabyś przeprowadzić się do stolicy Hiszpanii. Przynajmniej miałabyś z nami stały kontakt.
- Przecież są telefony i Internet. – powiedziałam z naciskiem, spoglądając na bramkarza. – Możemy rozmawiać nawet codziennie.
Hiszpan mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i zaczął przeglądać z małym Crisem gazetę. Popatrzyłam znacząco na dorosłego Portugalczyka, przewróciliśmy jednocześnie oczami, po czym zaśmialiśmy się głośno. Bramkarz spojrzał na nas piorunującym wzrokiem, przez co od razu spoważnieliśmy.
- Dobra kolego, czas spać. – odezwał się wieczorem Cristiano, podchodząc do synka.
- Ciociu, a poczytasz mi bajkę? – chłopczyk spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Oczywiście!
- Chwila, a ja?! – powiedział Ronaldo z niedowierzaniem.
- Oj tato, nie martw się. Następnym razem Ty mi poczytasz. – powiedział poważnym tonem Cris, na co zaśmialiśmy się szczerze.
Tak więc udaliśmy się we dwójkę do sypialni, w której nocował napastnik. Przez jakiś czas siedziałam na łóżku, czytając maluchowi bajkę. Gdy dotarliśmy do końca historii, odłożyłam książeczkę i poprawiłam kołdrę, pod którą leżał.
- Ciociu, a Ty lubisz wujka Ikera? – zapytał mały Portugalczyk.
- Lubię. A Ty?
- Ja też. Jest bardzo fajny. – uśmiechnął się do mnie, po czym kontynuował. – A czy jesteś jego dziewczyną?
Popatrzyłam na chłopca totalnie zaskoczona. Niby co mogłam mu odpowiedzieć? Szukałam w myślach jakiejś w miarę mądrej odpowiedzi, gdy maluch odezwał się ponownie.
- A lubisz go tak bardzo jak mój tata mamę? – zapytał, uśmiechając się tak bardzo szczerze, że od razu poszłam w jego ślady.
Po chwili pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha dwa słowa. Puściłam do niego oczko, po czym życzyłam dobrej nocy. Gdy maluch usnął, wstałam powoli i wyszłam z pokoju. Najciszej jak umiałam, zamknęłam drzwi.
- Co mu odpowiedziałaś?
Drgnęłam ze strachu, odwracając się szybko w stronę skąd dochodziły słowa.
- Chcesz żebym dostała zawału?! – zwróciłam się do Ikera i od razu ruszyłam do schodów.
- Nie zmieniaj tematu. – stanął przede mną, oczekując na odpowiedź.
- Podsłuchiwałeś? – uniosłam jedną brew w górę, po czym pokręciłam głową. – Życzyłam mu dobrej nocy. – rzekłam szybko, próbując go ominąć.
Hiszpan zdecydowanym ruchem złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Lepiej mi odpowiedz. – wyszeptał z cwaniackim uśmiechem praktycznie dotykając moich ust swoimi.
W tym momencie wpadł mi do głowy pewien pomysł. Zaczęłam namiętnie całować Ikera, opierając dłonie o jego ramiona. Zaskoczony nieco moim zachowaniem rozluźnił uścisk swych dłoni. Wykorzystując ten moment, oderwałam się od niego, uwalniając się z jego objęć i szybko wyminęłam.
- Nie tym razem kotku. – powiedziałam z satysfakcją i zaczęłam schodzić na dół.

Następny dzień minął mi w błyskawicznym tempie. Iker wraz z przyjacielem mieli odebrać wujka ze szpitala, więc ja po pracy zabrałam małego Crisa na konną przejażdżkę. Chłopiec był dosłownie oczarowany tymi zwierzętami, a w szczególności kucykami. Później zjedliśmy wspólnie przyrządzony obiad, a na zakończenie popołudnia poszliśmy na lody.
- Ciociu, a Ty jaki masz smak? – zapytał, jedząc swój deser.
- Czekoladowy, chcesz spróbować? – uśmiechnęłam się, a następnie podałam mu swojego loda.
- Też dobry. – oznajmił, po czym powrócił do zajadania własnych smaków.
Ja natomiast rozejrzałam się powoli po parku, gdyż cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Wszystko jednak wydawało się być w jak najlepszym porządku. Przesuwałam wzrokiem po zakochanych parach, a także rodzicach ze swoimi pociechami. Już miałam zrezygnować, gdy nagle zauważyłam stojącego nieopodal mężczyznę. Patrzył prosto na nas, a kiedy zorientował się, że go zauważyłam, pospiesznie zaczął robić coś na telefonie. Zmarszczyłam lekko brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. Chyba gdzieś go już widziałam…
- A kiedy możemy zobaczyć się z wujkiem Casillasem? – z rozmyślań wyrwał mnie głos chłopca.
Zerknęłam na zegarek, po czym uśmiechnęłam się do Cristiano.
- Myślę, że tatuś z wujkiem Ikerem już go przywieźli, więc możemy iść nawet teraz. – powiedziałam.
Wstaliśmy więc z ławki, chłopiec podał mi swą dłoń i ruszyliśmy powolnym krokiem przed siebie.
Wieczorem niestety nadszedł czas pożegnania. Piłkarze musieli wracać do Madrytu, gdyż następnego dnia mieli rozpocząć treningi. Po uściskaniu Portugalczyka i jego synka, wsiadłam do samochodu, którym Iker odwiózł mnie do domu. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do siebie powolnym krokiem.
- No to do zobaczenia.
- Naprawdę nie możesz z nami lecieć? – odparł, przytulając mnie do siebie.
- Bardzo bym chciała, ale nie ma szans.
- Rzuć tę pracę w cholerę.
Zaśmiałam się tylko krótko w odpowiedzi, po czym uniosłam nieco głowę, by móc spojrzeć na Hiszpana. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Iker oczywiście wykorzystał sytuację i nie pozwolił mi się od siebie odsunąć. Wplótł dłoń w moje włosy, a drugą ręką obejmował mnie w pasie. Staliśmy tak, całując się nieustannie. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, pożegnaliśmy się, po czym Hiszpan wsiadł do auta. Powoli pomachałam do niego, a kiedy straciłam samochód z pola widzenia, westchnęłam głośno i weszłam do domu.


Iker

            Droga powrotna ciągnęła się w nieskończoność. Cristiano z synem praktycznie cały ten czas przespali. Ja natomiast próbowałem ułożyć w głowie argumenty, które mogłyby przekonać Julie, by po charytatywnej imprezie została już w Madrycie. Niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Gdy już wymyśliłem moim zdaniem jakiś poważny powód, od razu nasuwały mi się odpowiedzi Polki. Na przykład: gdybym powiedział jej, że w Madrycie będzie miała lepiej płatną pracę, zapewne odpowiedziałaby, że obiecała swojemu przyjacielowi pomoc i nie może nagle zmienić zdania. Westchnąłem cicho, poddając się w końcu. Wziąłem przykład z Portugalczyków i resztę drogi po prostu przespałem.
Gdy już wylądowaliśmy w stolicy, Cris pojechał odwieźć syna do domu, a ja udałem się do swojego, by przywitać się z rodzicami. Odświeżyłem się, biorąc szybki prysznic i po pół godzinie ruszyłem samochodem w kierunku stadionu. Po kilkunastu minutach zostawiłem auto na parkingu i wraz z Crisem, który także w tej samej chwili przybył, ruszyliśmy na boisko. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakiś hałas. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- W ogóle jakoś ciemno jest, no nie? – stwierdził zdziwiony Portugalczyk, rozglądając się.
- Właśnie. To nie ma dziś treningu?
- Nie mam pojęcia. – wzruszył ramionami, po czym ruszyliśmy dalej. – Ale nie no, musi być! Przecież rozmawiałem dziś z trenerem przez telefon.
- To ja już nic z tego nie rozumiem. – odparłem zgodnie z prawdą.
Gdy weszliśmy na boisko, w końcu dowiedzieliśmy się o co chodziło. Wszystkie światła były powyłączane, ale chłopaki widząc nas, szybko włączyli kilka z nich, tak że oświetlały tylko środek boiska. Naszym oczom ukazali się koledzy z drużyny. Byli ubrani w szerokie spodnie z niskim krokiem i luźne bluzy. Na głowach mieli hip-hopowe czapki, a na szyi złote łańcuchy. Ustawili się przed nami z mikrofonami w dłoniach i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, zaczęli rapować w rytm mocnych basów:

Ten numer powstał specjalnie dla naszych ziomków,
bo tęskniliśmy za nimi od samego początku.
Sergio, Marcelo, Xabi i cała ekipa,
trenowali bez goalkeeper’a i czołowego napastnika.
Teraz są tutaj z nami i znowu zaczniemy wariować,
a Ty leszczu nawet nie próbuj nas pokonać!
Joł, joł !

Wykonali jeszcze jakiś taniec – a raczej moim zdaniem udawali skaczące małpy i zakończyli swój występ ponownym „joł, joł”. Razem z Crisem staliśmy w osłupieniu, nie potrafiąc wykrztusić ani jednego słowa. Gdy pierwszy szok minął, spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Chłopaki przyłączyli się do nas po krótkiej chwili.
- Czy to właśnie było to ekstra powitanie wymyślone przez Marcelo? – spytałem, gdy już trochę się opanowałem.
- Dokładnie tak. – odparł Jesé z ogromnym uśmiechem. – Jak się podobało?
- Wam już kompletnie odbiło. – Cris pokręcił głową i ponownie się zaśmiał.
Porozmawialiśmy chwilę z kolegami, po czym wszyscy ruszyliśmy do szatni. Przebraliśmy się w stroje treningowe i pod czujnym okiem trenera, wykonywaliśmy różne ćwiczenia.
Wieczorem udałem się do sklepu, by kupić potrzebne składniki na kolację. Moi rodzice mieli następnego dnia wracać do rodzinnego miasta, tak więc chcieliśmy spędzić choć jeden wieczór razem. Wrzucałem produkty do koszyka, zerkając na trzymaną w dłoni listę, gdy nagle usłyszałem ten dobrze znany mi głos.
- Iker, wróciłeś! – krzyknęła słodkim tonem Sara, od którego aż zrobiło mi się nie dobrze.
Podeszła szybkim krokiem i chciała pocałować mnie w policzek, lecz w porę odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Nie przywitasz się ze mną?
- A muszę? – wzruszyłem lekko ramionami, po czym włożyłem ser do koszyka i ruszyłem dalej.
- Tak traktujesz swoją narzeczoną?! – zapytała podniesionym głosem, idąc obok mnie.
Zmarszczyłem lekko brwi jakby się zastanawiając i zwróciłem się do niej:
- Z tego co pamiętam, nie jesteśmy już razem.
- Słucham?! – stanęła przede mną, uniemożliwiając tym samym przejście.
- Przecież rozmawialiśmy o tym przez telefon.
- Myślałam, że to tylko Twoje głupie gadanie!
- No to źle myślałaś. – odparłem chłodno, po czym skierowałem się w stronę kasy.
Szybko zapłaciłem za wybrane produkty i wyszedłem ze sklepu. Nie oglądając się za siebie, podszedłem do samochodu, położyłem zakupy na siedzeniu pasażera, usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę domu. W sumie byłem zadowolony, że spotkanie z Sarą poszło po mojej myśli.

Przez kilka kolejnych dni robiłem praktycznie cały czas to samo. Chodziłem na treningi, później na różne rozrywki z chłopakami, a wieczory spędzałem przed telewizorem. Codziennie starałem się także zamienić choć kilka słów z Julie przez telefon. Odliczałem dni do imprezy charytatywnej, na którą miała ze mną pójść. W dzień przed tym wydarzeniem, jak zwykle byłem na treningu. Gdy skończyliśmy ćwiczyć, rozmawiałem przez jakiś czas z trenerem, a następnie udałem się do szatni, by się przebrać. Chłopaków już nie było, więc nie spiesząc się, odświeżyłem się i zmieniłem ubranie. Potem usiadłem i zacząłem sznurować buty. Nadal wykonując tę czynność, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – rzuciłem, nie przerywając sznurowania.
- Szukam najlepszego bramkarza na świecie. Dobrze trafiłam? – słysząc ten głos od razu podniosłem głowę i ujrzałem uśmiechniętą Polkę.
- Julie! – krzyknąłem i po kilku sekundach już trzymałem ją w objęciach. – Przecież miałaś przylecieć dopiero jutro rano.
- No tak, ale wyrwałam się wcześniej. Taka mała niespodzianka.
- Mała?! Nawet nie wiesz jak się cieszę! – powiedziałem z radością i nie czekając ani chwili dłużej, pocałowałem ją namiętnie.
Chwilę później szliśmy do chłopaków, którzy jak powiedziała mi Julie, czekali na nas na parkingu.
- Chyba chcą iść na jakąś imprezę. – spojrzała na mnie, wzruszając lekko ramionami.
- Oni to by tylko szaleli. – pokręciłem głową, po czym zaśmiałem się cicho. – To idziemy jak coś?
- Pewnie. Ale ja nie mogę za długo, bo muszę jeszcze poszukać hotelu.
- A po co Ci hotel?
- No a gdzie mam spać? Pod mostem? – zapytała z rozbawieniem.
- Nie będzie ani hotelu, ani mostu. – zaśmiałem się. – Śpisz u mnie. – dodałem i spojrzałem na nią tak, by wiedziała, że tę dyskusję uważam za zakończoną.
Do późna bawiliśmy się z chłopakami w klubie. O 3:00 w końcu dotarliśmy do domu totalnie zmęczeni. Od razu udaliśmy się do sypialni i nawet nie przebierając się, położyliśmy się na łóżko. Jedyne o czym marzyliśmy to długi, spokojny sen.


Julie

            Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam śpiącego obok Ikera. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę z uśmiechem, po czym uniosłam głowę, szukając wzrokiem zegarka. Gdy go znalazłam, dwa razy odczytałam godzinę z niedowierzaniem.
- Iker, jest już 12:00!
- Co?! – Hiszpan w jednej chwili przebudził się na dobre. – Naprawdę?
Kiwnęłam twierdząco głową i usiadłam na łóżku.
- A o której jest ta impreza?
- O 16:00 – odpowiedział, po czym zaczął pośpiesznie wstawać. – A ja jeszcze muszę odebrać garnitur z pralni i pojechać na tę salę, sprawdzić czy wszystko jest w porządku!
- To przebierz się i od razu jedź.
- No ale głupio mi tak Ciebie zostawiać.
- Daj spokój. – machnęłam ręką. – Przecież rozumiem.
Bramkarz wziął świeże ciuchy i ruszył do łazienki. Wzięłam z niego przykład i także poszłam się odświeżyć, oczywiście do drugiego z takich pomieszczeń. Po kilkunastu minutach pożegnałam się z Hiszpanem i udałam się do kuchni. Zjadłam lekkie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Przez jakiś czas oglądałam komedię romantyczną, a o 14:00 zaczęłam się szykować. Cieszyłam się, że Iker uprzedził mnie bym założyła coś eleganckiego, gdyż miano „impreza” ponoć nie miało dużo wspólnego z rzeczywistością. W końcu miały być tam same szychy hiszpańskiego futbolu oraz wszyscy przedstawiciele Realu Madryt. No i oczywiście mnóstwo dziennikarzy i tym podobne. Założyłam więc otrzymaną od Ikera w prezencie, czarną sukienkę z wyraźnym dekoltem choć nie za głębokim. Do tego włożyłam złote kolczyki i bransoletkę. Ułożyłam włosy, po czym założyłam obcasy. Na koniec zrobiłam niezbyt mocny makijaż i byłam już gotowa.
- Już jestem. – usłyszałam, kiedy odkładałam kosmetyki.
- Idę! – odkrzyknęłam, po czym spojrzałam ostatni raz w lustro i wyszłam z sypialni Hiszpana.
Odwrócony do mnie tyłem, poprawiał marynarkę. Uniosłam jedną brew w górę, po czym odchrząknęłam cicho.
- No no – zaczęłam. – Czuję się zaszczycona, że taki przystojniak zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą.
Podczas mojej wypowiedzi odkręcił się i zatrzymał swój wzrok na mnie. Dokładnie obejrzał chyba każdy centymetr mojego ciała, a kiedy spojrzał w oczy, uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Ty czujesz się zaszczycona? – zapytał, podchodząc do mnie i obejmując w pasie. – To co ja mam powiedzieć?
Zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem, a następnie pocałował długo i namiętnie.
- Wyglądasz bosko. – uśmiechnął się, a ja oczywiście szczerze mu podziękowałam.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Przed wejściowymi drzwiami zaczęłam na poważnie się stresować. Chyba dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że dziennikarze mogą zainteresować się moją osobą. Próbowałam pocieszyć się w myślach, że może jednak nie znajdą na to czasu, zajmując się szczytnym celem imprezy. Iker wyczuł moje zdenerwowanie i przed wejściem wziął moją dłoń, splatając nasze palce. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, lecz on tylko puścił do mnie oczko i weszliśmy na salę. Rozejrzałam się powoli, widząc tłumy ludzi. Pomieszczenie było utrzymane w różnych odcieniach bieli oraz beżu i było przede wszystkim ogromne. Zauważyłam stoły ze słodkościami, napojami i przekąskami. Już na początku otrzymaliśmy kieliszki z szampanem.
- O, patrz kto do nas idzie. – szepnął Iker.
Podążyłam za nim wzrokiem i ujrzałam zmierzających w naszym kierunku zawodników Realu Madryt z partnerkami. Przywitali się ze mną wylewnie i przedstawili kobietom. Spędzając trochę czasu z nimi, rozluźniłam się nieco i poczułam się zdecydowanie pewniej. Następnie Iker przedstawił mnie kilku ważnym osobistościom. Większość z nich witała mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy, ale zdarzali się też tacy, którzy nie kryli swego zaskoczenia.
- Nie bardzo wiem o co im chodzi. – mówił wtedy mój towarzysz. – Ale nie przejmuj się nimi, mają swoje dziwne naloty.
- Zapewne spodziewali się, że przyjdziesz z Sarą.
Nic nie odpowiedział tylko ścisnął delikatnie moją dłoń. Po jakimś czasie wszyscy zebraliśmy się przed sceną. Prezes Realu Madryt zabrał głos i opowiadał o tym, jak uzbierane fundusze pomogą biednym ludziom. Zebrało się nas tylu, że zrobiło się trochę ciasno. Iker puścił moją dłoń, po czym stanął za mną, obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do niego, przekręcając głowę i położyłam swoje dłonie na jego. Wsłuchiwałam się w słowa prezesa, gdy nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Zerknęłam w prawą stronę i zauważyłam lodowate spojrzenie Sary Carbonero.


Iker

            Po przemowie prezesa Sergio dał mi znać, że trener chce z nami zamienić kilka słów. Skinąłem do niego głową, po czym musnąłem ustami policzek Polki.
- Poczekasz na mnie kilka minut? – zapytałem, spoglądając w jej oczy. – Muszę iść do trenera.
- Jasne. – uśmiechnęła się delikatnie. – Pójdę do dziewczyn.
- W porządku. Postaram się szybko to załatwić.
Przytuliłem Julie, po czym poszedłem do chłopaków i trenera. Rozmowa przeciągnęła się do kilkunastu minut. Później podążałem z kolegami w stronę ich partnerek. Jednak już z daleka zauważyłem, że nie ma tam Polki.
- Julie do Was nie przyszła? – zapytałem zmieszany, gdy podeszliśmy do nich.
- Nie. – odparły zgodnie nieco zdziwione.
Zmarszczyłem lekko brwi, po czym usłyszałem za sobą głos Iriny. Właśnie wróciła po rozmowie z jakąś koleżanką.
- Widziałam ją jak szła w naszym kierunku, ale Sara ją zaczepiła i wyszły na zewnątrz. – powiedziała. – Trochę to dziwne, no nie?
Spojrzałem na chłopaków, którzy mieli tak samo przerażone miny jak ja. Nie musieliśmy nic mówić… od razu popędziliśmy do wyjścia, przepraszając dziewczyny.
- Będzie dym, biorę żarcie. – usłyszałem głos Marcelo.
Inni zaśmiali się, lecz ja byłem za bardzo zdenerwowany. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, usłyszeliśmy podniesione głosy. Od razu ruszyliśmy w stronę skąd dochodziły i po dłuższej chwili ukazały nam się poszukiwane dziewczyny. Stanęliśmy jak wryci w pewnej odległości.
- Myślisz, że Iker może zwrócić uwagę na kogoś takiego jak Ty?! – krzyczała Sara. – Jesteś po prostu jego zabawką!
- Och, zamknij się już! – odparła zdecydowanie Julie. – Wiesz co? To już nawet nie najważniejsze kim Iker się zainteresuje. Ważne, że to już nigdy nie będziesz Ty!
W tym momencie usłyszeliśmy głośne mlaskanie. Spojrzeliśmy zdziwieni na Marcelo i Moratę, którzy zajadali się jakimiś przekąskami.
- To lepsze niż kino. – powiedzieli w tym samym czasie, wpatrując się w dziewczyny.
Poczułem jak moja cierpliwość się kończy. Byłem wściekły na Hiszpankę za jej zachowanie.
- Dość tego. – rzekłem do chłopaków, po czym ruszyłem do Julie i Sary.


~ ~ ~ ~ ~ ~

CAMPEONES COPA DEL REY 2014!!
Siempre Hala Madrid!! :)



6 komentarzy:

  1. Ahh ten Michael... Mogliby to sobie wyjaśnić i wiedzieć na czym stoi ich przyjaźń.
    Ależ ta Julie uparta. Ma okazję jechać do Madrytu to ta woli zostać na wyspie...
    Uhuhu duży Cris zepchnięty na drugi plan...:D
    Dzieci w taki prosty i łatwy sposób postrzegają świat :) A mały Cristiano zadał dobre pytanie Julie czy są razem :D
    No co ona mu powiedziała?! No jak mogłaś nie napisać! -.-
    Osz ten Ikuś :D Podsłuchiwacz jeden xD
    Co to za mężczyzna ich obserwował? ;> Mam nadzieję, że to nikt groźny...
    No oni są w sobie tak zakochani, więc dlaczego nie mogą być ze sobą? Ja się pytam dlaczego?! :D
    HAHAHAHHAHAHAH! Pozdrawiam z podłogi! xD Powitanie chłopaków genialne! Jesteś w tym mistrzynią! Joł, joł! :D
    Ale ta Sara to mnie irytuje... -.-
    Uhuhu będzie gorąco między paniami :D A Marcelo jak zawsze geniusz w podsumowaniu sytuacji :D

    No rozdział genialny! :D I gratulację dla chłopaków za zdobycie Pucharu Króla :)
    Pisz szybko nowy rozdział :D ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. No ta Sara to jakaś wiedźma w ty opowiadaniu :d mogłaby zachowa resztki honoru i dac im spokój.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja również jestem bardzo ciekawa co tam Julie powiedziała Juniorowi. fajnie, że mają taki dobry kontakt. w ogóle Polka wydaje sie mieć dejście do dzieci. obyśmy prędko doczekali się małych Casillasów! XD
    nie ma to jak szalone i rozbrajające powitanie w wykonaniu chłopaków z Realu. ci to dopiero mają pomysły!
    Marcelo to mnie po prostu zachwyca w tym opowiadaniu, jego teksty są genialne XD
    o pannie Carbonero nie bede sie lepiej wypowiadac... czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. oby Ikuś je rozdzielił. pozdrawiam i życzę udanych świąt ;*
    ¡Hala Madrid!

    OdpowiedzUsuń
  4. Powracam po świątecznej przerwie... Mam nadzieję, że miałaś udane święta i odpoczęłaś trochę od trudów codzienności.
    Co do odcinka, to jak mogłaś przerwać w takim momencie?!!! :P Jestem taka ciekawa czy będzie jakieś szarpanie za włosy, itp. :P No a piosenka Realowych Raperów przecudowna! No tak się uśmiałam, że nie wiem! :D
    Jak zawsze cudownie kochana!! :)
    Całuję mocno! :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej. Ja sama pisząc często o Sarze w tej negatywnej stronie zastanawiałam się często czemu tak się dzieje. Ale poprostu ja jej nie lubię. I szczerze? Podobno, wśród mediów hiszpańskich i społeczności fanów RM, Carbonero faktycznie nie jest zbyt lubiana. Robi dużo zamieszania, jest taką trochę pluskwą w drużynie i ogólnie jest taką mało pozytywną postacią.
    Ale twoja Julia jest taka kochana ;) Jest baaaaaaaardzo pozytywna i taka kochana ;) Aż się powtarzam.
    Zapraszam również do mnie na ostatni już rozdział sonja-rosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń