Julie
Kolejne dni
mijały w miarę spokojnym rytmem. W godzinach pracy wykonywałam swoje obowiązki
przy koniach, nawet starając się nieco bardziej niż zazwyczaj. Chciałam też w
końcu porozmawiać z Michael’em, ale on przybrał skuteczną taktykę unikania
mnie. Przez cały czas jakimś trafem gdy przychodziłam do stajni, jego już nie
było, a wracał kiedy ja zdążyłam już wyjść. Tylko jeden raz udało mi się zastać
go w domu, ale był wtedy w towarzystwie jakiejś blondynki i dosłownie
zlekceważył mnie krótkim „cześć”, po czym zaczął flirtować z kobietą. Postanowiłam
po prostu przestać próbować porozmawiać z nim na siłę. Stwierdziłam, że kiedy
znudzi mu się omijanie mnie szerokim łukiem, wtedy przyjdzie i porozmawiamy.
Popołudnia natomiast spędzałam zazwyczaj z synkiem gwiazdy Realu Madryt.
Zabierałam małego Cristiano na spacery i inne, różne atrakcje. W tym czasie
Ronaldo pomagał Ikerowi w załatwianiu wielu spraw dotyczących biznesu wujka, gdyż ten nie miał jeszcze na to siły.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w czwórkę w salonie – ja, Iker, Cris i jego syn.
Chłopiec z wielkim zaangażowaniem przeglądał magazyn sportowy, a my
rozmawialiśmy, popijając przy tym herbatę.
- Jutro przywieziemy wujka do domu i możemy wracać do
Madrytu. – rzekł w pewnym momencie Hiszpan. – Tutaj już się nim zaopiekują. Zresztą
i tak będę dzwonił, i na pewno znajdę też czas, by go odwiedzić.
- Chłopaki już zaczęli treningi, rozmawiałem dziś z nimi. –
odezwał się Portugalczyk. – Podobno Marcelo wymyślił dla nas jakieś ekstra
powitanie.
- Ekstra? No to możemy już się bać.
Zaśmialiśmy się razem, po czym upiłam łyk gorącego napoju.
- Szkoda, że nie możesz z nami lecieć do Madrytu. – zwrócił
się do mnie Cristiano.
- No niestety, mogę jedynie pojawić się na imprezie.
- Nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz rzucić tej pracy u
Michael’a. – oznajmił Iker. – Mogłabyś przeprowadzić się do stolicy Hiszpanii.
Przynajmniej miałabyś z nami stały kontakt.
- Przecież są telefony i Internet. – powiedziałam z
naciskiem, spoglądając na bramkarza. – Możemy rozmawiać nawet codziennie.
Hiszpan mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i zaczął
przeglądać z małym Crisem gazetę. Popatrzyłam znacząco na dorosłego
Portugalczyka, przewróciliśmy jednocześnie oczami, po czym zaśmialiśmy się głośno.
Bramkarz spojrzał na nas piorunującym wzrokiem, przez co od razu
spoważnieliśmy.
- Dobra kolego, czas spać. – odezwał się wieczorem
Cristiano, podchodząc do synka.
- Ciociu, a poczytasz mi bajkę? – chłopczyk spojrzał na mnie
z nadzieją w oczach.
- Oczywiście!
- Chwila, a ja?! – powiedział Ronaldo z niedowierzaniem.
- Oj tato, nie martw się. Następnym razem Ty mi poczytasz. –
powiedział poważnym tonem Cris, na co zaśmialiśmy się szczerze.
Tak więc udaliśmy się we dwójkę do sypialni, w której
nocował napastnik. Przez jakiś czas siedziałam na łóżku, czytając maluchowi bajkę.
Gdy dotarliśmy do końca historii, odłożyłam książeczkę i poprawiłam kołdrę, pod
którą leżał.
- Ciociu, a Ty lubisz wujka Ikera? – zapytał mały
Portugalczyk.
- Lubię. A Ty?
- Ja też. Jest bardzo fajny. – uśmiechnął się do mnie, po
czym kontynuował. – A czy jesteś jego dziewczyną?
Popatrzyłam na chłopca totalnie zaskoczona. Niby co mogłam
mu odpowiedzieć? Szukałam w myślach jakiejś w miarę mądrej odpowiedzi, gdy
maluch odezwał się ponownie.
- A lubisz go tak bardzo jak mój tata mamę? – zapytał,
uśmiechając się tak bardzo szczerze, że od razu poszłam w jego ślady.
Po chwili pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha dwa słowa.
Puściłam do niego oczko, po czym życzyłam dobrej nocy. Gdy maluch usnął,
wstałam powoli i wyszłam z pokoju. Najciszej jak umiałam, zamknęłam drzwi.
- Co mu odpowiedziałaś?
Drgnęłam ze strachu, odwracając się szybko w stronę skąd
dochodziły słowa.
- Chcesz żebym dostała zawału?! – zwróciłam się do Ikera i
od razu ruszyłam do schodów.
- Nie zmieniaj tematu. – stanął przede mną, oczekując na
odpowiedź.
- Podsłuchiwałeś? – uniosłam jedną brew w górę, po czym
pokręciłam głową. – Życzyłam mu dobrej nocy. – rzekłam szybko, próbując go
ominąć.
Hiszpan zdecydowanym ruchem złapał mnie w talii i przyciągnął
do siebie.
- Lepiej mi odpowiedz. – wyszeptał z cwaniackim uśmiechem
praktycznie dotykając moich ust swoimi.
W tym momencie wpadł mi do głowy pewien pomysł. Zaczęłam
namiętnie całować Ikera, opierając dłonie o jego ramiona. Zaskoczony nieco moim
zachowaniem rozluźnił uścisk swych dłoni. Wykorzystując ten moment, oderwałam
się od niego, uwalniając się z jego objęć i szybko wyminęłam.
- Nie tym razem kotku. – powiedziałam z satysfakcją i zaczęłam
schodzić na dół.
Następny dzień minął mi w błyskawicznym tempie. Iker wraz z
przyjacielem mieli odebrać wujka ze szpitala, więc ja po pracy zabrałam małego
Crisa na konną przejażdżkę. Chłopiec był dosłownie oczarowany tymi zwierzętami,
a w szczególności kucykami. Później zjedliśmy wspólnie przyrządzony obiad, a na
zakończenie popołudnia poszliśmy na lody.
- Ciociu, a Ty jaki masz smak? – zapytał, jedząc swój deser.
- Czekoladowy, chcesz spróbować? – uśmiechnęłam się, a następnie
podałam mu swojego loda.
- Też dobry. – oznajmił, po czym powrócił do zajadania
własnych smaków.
Ja natomiast rozejrzałam się powoli po parku, gdyż cały czas
miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Wszystko jednak wydawało się być w jak
najlepszym porządku. Przesuwałam wzrokiem po zakochanych parach, a także
rodzicach ze swoimi pociechami. Już miałam zrezygnować, gdy nagle zauważyłam stojącego
nieopodal mężczyznę. Patrzył prosto na nas, a kiedy zorientował się, że go
zauważyłam, pospiesznie zaczął robić coś na telefonie. Zmarszczyłam lekko brwi,
nie rozumiejąc o co chodzi. Chyba gdzieś go już widziałam…
- A kiedy możemy zobaczyć się z wujkiem Casillasem? – z rozmyślań
wyrwał mnie głos chłopca.
Zerknęłam na zegarek, po czym uśmiechnęłam się do Cristiano.
- Myślę, że tatuś z wujkiem Ikerem już go przywieźli, więc
możemy iść nawet teraz. – powiedziałam.
Wstaliśmy więc z ławki, chłopiec podał mi swą dłoń i
ruszyliśmy powolnym krokiem przed siebie.
Wieczorem niestety nadszedł czas pożegnania. Piłkarze
musieli wracać do Madrytu, gdyż następnego dnia mieli rozpocząć treningi. Po uściskaniu
Portugalczyka i jego synka, wsiadłam do samochodu, którym Iker odwiózł mnie do
domu. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do siebie powolnym krokiem.
- No to do zobaczenia.
- Naprawdę nie możesz z nami lecieć? – odparł, przytulając
mnie do siebie.
- Bardzo bym chciała, ale nie ma szans.
- Rzuć tę pracę w cholerę.
Zaśmiałam się tylko krótko w odpowiedzi, po czym uniosłam
nieco głowę, by móc spojrzeć na Hiszpana. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili
złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Iker oczywiście wykorzystał sytuację i
nie pozwolił mi się od siebie odsunąć. Wplótł dłoń w moje włosy, a drugą ręką
obejmował mnie w pasie. Staliśmy tak, całując się nieustannie. Kiedy w końcu
oderwaliśmy się od siebie, pożegnaliśmy się, po czym Hiszpan wsiadł do auta.
Powoli pomachałam do niego, a kiedy straciłam samochód z pola widzenia,
westchnęłam głośno i weszłam do domu.
Iker
Droga
powrotna ciągnęła się w nieskończoność. Cristiano z synem praktycznie cały ten
czas przespali. Ja natomiast próbowałem ułożyć w głowie argumenty, które
mogłyby przekonać Julie, by po charytatywnej imprezie została już w Madrycie.
Niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Gdy już wymyśliłem moim zdaniem jakiś poważny
powód, od razu nasuwały mi się odpowiedzi Polki. Na przykład: gdybym powiedział
jej, że w Madrycie będzie miała lepiej płatną pracę, zapewne odpowiedziałaby, że
obiecała swojemu przyjacielowi pomoc i nie może nagle zmienić zdania.
Westchnąłem cicho, poddając się w końcu. Wziąłem przykład z Portugalczyków i resztę
drogi po prostu przespałem.
Gdy już wylądowaliśmy w stolicy, Cris pojechał odwieźć syna
do domu, a ja udałem się do swojego, by przywitać się z rodzicami. Odświeżyłem
się, biorąc szybki prysznic i po pół godzinie ruszyłem samochodem w kierunku
stadionu. Po kilkunastu minutach zostawiłem auto na parkingu i wraz z Crisem,
który także w tej samej chwili przybył, ruszyliśmy na boisko. W pewnym momencie
usłyszeliśmy jakiś hałas. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- W ogóle jakoś ciemno jest, no nie? – stwierdził zdziwiony
Portugalczyk, rozglądając się.
- Właśnie. To nie ma dziś treningu?
- Nie mam pojęcia. – wzruszył ramionami, po czym ruszyliśmy
dalej. – Ale nie no, musi być! Przecież rozmawiałem dziś z trenerem przez
telefon.
- To ja już nic z tego nie rozumiem. – odparłem zgodnie z
prawdą.
Gdy weszliśmy na boisko, w końcu dowiedzieliśmy się o co
chodziło. Wszystkie światła były powyłączane, ale chłopaki widząc nas, szybko włączyli
kilka z nich, tak że oświetlały tylko środek boiska. Naszym oczom ukazali się
koledzy z drużyny. Byli ubrani w szerokie spodnie z niskim krokiem i luźne
bluzy. Na głowach mieli hip-hopowe czapki, a na szyi złote łańcuchy. Ustawili się
przed nami z mikrofonami w dłoniach i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, zaczęli
rapować w rytm mocnych basów:
Ten numer powstał specjalnie
dla naszych ziomków,
bo tęskniliśmy za nimi
od samego początku.
Sergio, Marcelo, Xabi
i cała ekipa,
trenowali bez
goalkeeper’a i czołowego napastnika.
Teraz są tutaj z nami
i znowu zaczniemy wariować,
a Ty leszczu nawet nie
próbuj nas pokonać!
Joł, joł !
Wykonali jeszcze jakiś taniec – a raczej moim zdaniem
udawali skaczące małpy i zakończyli swój występ ponownym „joł, joł”. Razem z
Crisem staliśmy w osłupieniu, nie potrafiąc wykrztusić ani jednego słowa. Gdy
pierwszy szok minął, spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Chłopaki przyłączyli się do nas po krótkiej chwili.
- Czy to właśnie było to ekstra powitanie wymyślone przez
Marcelo? – spytałem, gdy już trochę się opanowałem.
- Dokładnie tak. – odparł Jesé z ogromnym uśmiechem. – Jak
się podobało?
- Wam już kompletnie odbiło. – Cris pokręcił głową i
ponownie się zaśmiał.
Porozmawialiśmy chwilę z kolegami, po czym wszyscy
ruszyliśmy do szatni. Przebraliśmy się w stroje treningowe i pod czujnym okiem
trenera, wykonywaliśmy różne ćwiczenia.
Wieczorem udałem się do sklepu, by kupić potrzebne składniki
na kolację. Moi rodzice mieli następnego dnia wracać do rodzinnego miasta, tak
więc chcieliśmy spędzić choć jeden wieczór razem. Wrzucałem produkty do
koszyka, zerkając na trzymaną w dłoni listę, gdy nagle usłyszałem ten dobrze
znany mi głos.
- Iker, wróciłeś! – krzyknęła słodkim tonem Sara, od którego
aż zrobiło mi się nie dobrze.
Podeszła szybkim krokiem i chciała pocałować mnie w
policzek, lecz w porę odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Nie przywitasz się ze mną?
- A muszę? – wzruszyłem lekko ramionami, po czym włożyłem
ser do koszyka i ruszyłem dalej.
- Tak traktujesz swoją narzeczoną?! – zapytała podniesionym
głosem, idąc obok mnie.
Zmarszczyłem lekko brwi jakby się zastanawiając i zwróciłem
się do niej:
- Z tego co pamiętam, nie jesteśmy już razem.
- Słucham?! – stanęła przede mną, uniemożliwiając tym samym przejście.
- Przecież rozmawialiśmy o tym przez telefon.
- Myślałam, że to tylko Twoje głupie gadanie!
- No to źle myślałaś. – odparłem chłodno, po czym
skierowałem się w stronę kasy.
Szybko zapłaciłem za wybrane produkty i wyszedłem ze sklepu.
Nie oglądając się za siebie, podszedłem do samochodu, położyłem zakupy na
siedzeniu pasażera, usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę domu. W sumie
byłem zadowolony, że spotkanie z Sarą poszło po mojej myśli.
Przez kilka kolejnych dni robiłem praktycznie cały czas to
samo. Chodziłem na treningi, później na różne rozrywki z chłopakami, a wieczory
spędzałem przed telewizorem. Codziennie starałem się także zamienić choć kilka
słów z Julie przez telefon. Odliczałem dni do imprezy charytatywnej, na którą
miała ze mną pójść. W dzień przed tym wydarzeniem, jak zwykle byłem na
treningu. Gdy skończyliśmy ćwiczyć, rozmawiałem przez jakiś czas z trenerem, a
następnie udałem się do szatni, by się przebrać. Chłopaków już nie było, więc
nie spiesząc się, odświeżyłem się i zmieniłem ubranie. Potem usiadłem i
zacząłem sznurować buty. Nadal wykonując tę czynność, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – rzuciłem, nie przerywając sznurowania.
- Szukam najlepszego bramkarza na świecie. Dobrze trafiłam?
– słysząc ten głos od razu podniosłem głowę i ujrzałem uśmiechniętą Polkę.
- Julie! – krzyknąłem i po kilku sekundach już trzymałem ją
w objęciach. – Przecież miałaś przylecieć dopiero jutro rano.
- No tak, ale wyrwałam się wcześniej. Taka mała
niespodzianka.
- Mała?! Nawet nie wiesz jak się cieszę! – powiedziałem z
radością i nie czekając ani chwili dłużej, pocałowałem ją namiętnie.
Chwilę później szliśmy do chłopaków, którzy jak powiedziała
mi Julie, czekali na nas na parkingu.
- Chyba chcą iść na jakąś imprezę. – spojrzała na mnie,
wzruszając lekko ramionami.
- Oni to by tylko szaleli. – pokręciłem głową, po czym
zaśmiałem się cicho. – To idziemy jak coś?
- Pewnie. Ale ja nie mogę za długo, bo muszę jeszcze poszukać
hotelu.
- A po co Ci hotel?
- No a gdzie mam spać? Pod mostem? – zapytała z
rozbawieniem.
- Nie będzie ani hotelu, ani mostu. – zaśmiałem się. – Śpisz
u mnie. – dodałem i spojrzałem na nią tak, by wiedziała, że tę dyskusję uważam
za zakończoną.
Do późna bawiliśmy się z chłopakami w klubie. O 3:00 w końcu
dotarliśmy do domu totalnie zmęczeni. Od razu udaliśmy się do sypialni i nawet
nie przebierając się, położyliśmy się na łóżko. Jedyne o czym marzyliśmy to
długi, spokojny sen.
Julie
Otworzyłam
powoli oczy i zauważyłam śpiącego obok Ikera. Przyglądałam mu się przez dłuższą
chwilę z uśmiechem, po czym uniosłam głowę, szukając wzrokiem zegarka. Gdy go
znalazłam, dwa razy odczytałam godzinę z niedowierzaniem.
- Iker, jest już 12:00!
- Co?! – Hiszpan w jednej chwili przebudził się na dobre. – Naprawdę?
Kiwnęłam twierdząco głową i usiadłam na łóżku.
- A o której jest ta impreza?
- O 16:00 – odpowiedział, po czym zaczął pośpiesznie wstawać.
– A ja jeszcze muszę odebrać garnitur z pralni i pojechać na tę salę, sprawdzić
czy wszystko jest w porządku!
- To przebierz się i od razu jedź.
- No ale głupio mi tak Ciebie zostawiać.
- Daj spokój. – machnęłam ręką. – Przecież rozumiem.
Bramkarz wziął świeże ciuchy i ruszył do łazienki. Wzięłam z
niego przykład i także poszłam się odświeżyć, oczywiście do drugiego z takich pomieszczeń.
Po kilkunastu minutach pożegnałam się z Hiszpanem i udałam się do kuchni.
Zjadłam lekkie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Przez jakiś czas
oglądałam komedię romantyczną, a o 14:00 zaczęłam się szykować. Cieszyłam się,
że Iker uprzedził mnie bym założyła coś eleganckiego, gdyż miano „impreza” ponoć
nie miało dużo wspólnego z rzeczywistością. W końcu miały być tam same szychy
hiszpańskiego futbolu oraz wszyscy przedstawiciele Realu Madryt. No i
oczywiście mnóstwo dziennikarzy i tym podobne. Założyłam więc otrzymaną od
Ikera w prezencie, czarną sukienkę z wyraźnym dekoltem choć nie za głębokim. Do
tego włożyłam złote kolczyki i bransoletkę. Ułożyłam włosy, po czym założyłam
obcasy. Na koniec zrobiłam niezbyt mocny makijaż i byłam już gotowa.
- Już jestem. – usłyszałam, kiedy odkładałam kosmetyki.
- Idę! – odkrzyknęłam, po czym spojrzałam ostatni raz w
lustro i wyszłam z sypialni Hiszpana.
Odwrócony do mnie tyłem, poprawiał marynarkę. Uniosłam jedną
brew w górę, po czym odchrząknęłam cicho.
- No no – zaczęłam. – Czuję się zaszczycona, że taki
przystojniak zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą.
Podczas mojej wypowiedzi odkręcił się i zatrzymał swój wzrok
na mnie. Dokładnie obejrzał chyba każdy centymetr mojego ciała, a kiedy
spojrzał w oczy, uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Ty czujesz się zaszczycona? – zapytał, podchodząc do mnie
i obejmując w pasie. – To co ja mam powiedzieć?
Zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem, a następnie pocałował
długo i namiętnie.
- Wyglądasz bosko. – uśmiechnął się, a ja oczywiście
szczerze mu podziękowałam.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Przed
wejściowymi drzwiami zaczęłam na poważnie się stresować. Chyba dopiero w tamtym
momencie dotarło do mnie, że dziennikarze mogą zainteresować się moją osobą.
Próbowałam pocieszyć się w myślach, że może jednak nie znajdą na to czasu,
zajmując się szczytnym celem imprezy. Iker wyczuł moje zdenerwowanie i przed
wejściem wziął moją dłoń, splatając nasze palce. Posłałam mu zdziwione
spojrzenie, lecz on tylko puścił do mnie oczko i weszliśmy na salę. Rozejrzałam
się powoli, widząc tłumy ludzi. Pomieszczenie było utrzymane w różnych
odcieniach bieli oraz beżu i było przede wszystkim ogromne. Zauważyłam stoły ze
słodkościami, napojami i przekąskami. Już na początku otrzymaliśmy kieliszki z
szampanem.
- O, patrz kto do nas idzie. – szepnął Iker.
Podążyłam za nim wzrokiem i ujrzałam zmierzających w naszym
kierunku zawodników Realu Madryt z partnerkami. Przywitali się ze mną wylewnie
i przedstawili kobietom. Spędzając trochę czasu z nimi, rozluźniłam się nieco i
poczułam się zdecydowanie pewniej. Następnie Iker przedstawił mnie kilku ważnym
osobistościom. Większość z nich witała mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy, ale zdarzali
się też tacy, którzy nie kryli swego zaskoczenia.
- Nie bardzo wiem o co im chodzi. – mówił wtedy mój
towarzysz. – Ale nie przejmuj się nimi, mają swoje dziwne naloty.
- Zapewne spodziewali się, że przyjdziesz z Sarą.
Nic nie odpowiedział tylko ścisnął delikatnie moją dłoń. Po jakimś
czasie wszyscy zebraliśmy się przed sceną. Prezes Realu Madryt zabrał głos i
opowiadał o tym, jak uzbierane fundusze pomogą biednym ludziom. Zebrało się nas
tylu, że zrobiło się trochę ciasno. Iker puścił moją dłoń, po czym stanął za mną,
obejmując mnie w pasie. Uśmiechnęłam się do niego, przekręcając głowę i
położyłam swoje dłonie na jego. Wsłuchiwałam się w słowa prezesa, gdy nagle
poczułam na sobie czyjś wzrok. Zerknęłam w prawą stronę i zauważyłam lodowate
spojrzenie Sary Carbonero.
Iker
Po
przemowie prezesa Sergio dał mi znać, że trener chce z nami zamienić kilka słów.
Skinąłem do niego głową, po czym musnąłem ustami policzek Polki.
- Poczekasz na mnie kilka minut? – zapytałem, spoglądając w
jej oczy. – Muszę iść do trenera.
- Jasne. – uśmiechnęła się delikatnie. – Pójdę do dziewczyn.
- W porządku. Postaram się szybko to załatwić.
Przytuliłem Julie, po czym poszedłem do chłopaków i trenera.
Rozmowa przeciągnęła się do kilkunastu minut. Później podążałem z kolegami w stronę
ich partnerek. Jednak już z daleka zauważyłem, że nie ma tam Polki.
- Julie do Was nie przyszła? – zapytałem zmieszany, gdy
podeszliśmy do nich.
- Nie. – odparły zgodnie nieco zdziwione.
Zmarszczyłem lekko brwi, po czym usłyszałem za sobą głos
Iriny. Właśnie wróciła po rozmowie z jakąś koleżanką.
- Widziałam ją jak szła w naszym kierunku, ale Sara ją
zaczepiła i wyszły na zewnątrz. – powiedziała. – Trochę to dziwne, no nie?
Spojrzałem na chłopaków, którzy mieli tak samo przerażone
miny jak ja. Nie musieliśmy nic mówić… od razu popędziliśmy do wyjścia,
przepraszając dziewczyny.
- Będzie dym, biorę żarcie. – usłyszałem głos Marcelo.
Inni zaśmiali się, lecz ja byłem za bardzo zdenerwowany. Gdy
znaleźliśmy się na zewnątrz, usłyszeliśmy podniesione głosy. Od razu ruszyliśmy
w stronę skąd dochodziły i po dłuższej chwili ukazały nam się poszukiwane
dziewczyny. Stanęliśmy jak wryci w pewnej odległości.
- Myślisz, że Iker może zwrócić uwagę na kogoś takiego jak
Ty?! – krzyczała Sara. – Jesteś po prostu jego zabawką!
- Och, zamknij się już! – odparła zdecydowanie Julie. –
Wiesz co? To już nawet nie najważniejsze kim Iker się zainteresuje. Ważne, że
to już nigdy nie będziesz Ty!
W tym momencie usłyszeliśmy głośne mlaskanie. Spojrzeliśmy
zdziwieni na Marcelo i Moratę, którzy zajadali się jakimiś przekąskami.
- To lepsze niż kino. – powiedzieli w tym samym czasie,
wpatrując się w dziewczyny.
Poczułem jak moja cierpliwość się kończy. Byłem wściekły na Hiszpankę
za jej zachowanie.
- Dość tego. – rzekłem do chłopaków, po czym ruszyłem do Julie
i Sary.
~ ~ ~ ~ ~ ~
CAMPEONES COPA DEL REY 2014!!
Siempre Hala Madrid!! :)
Ahh ten Michael... Mogliby to sobie wyjaśnić i wiedzieć na czym stoi ich przyjaźń.
OdpowiedzUsuńAleż ta Julie uparta. Ma okazję jechać do Madrytu to ta woli zostać na wyspie...
Uhuhu duży Cris zepchnięty na drugi plan...:D
Dzieci w taki prosty i łatwy sposób postrzegają świat :) A mały Cristiano zadał dobre pytanie Julie czy są razem :D
No co ona mu powiedziała?! No jak mogłaś nie napisać! -.-
Osz ten Ikuś :D Podsłuchiwacz jeden xD
Co to za mężczyzna ich obserwował? ;> Mam nadzieję, że to nikt groźny...
No oni są w sobie tak zakochani, więc dlaczego nie mogą być ze sobą? Ja się pytam dlaczego?! :D
HAHAHAHHAHAHAH! Pozdrawiam z podłogi! xD Powitanie chłopaków genialne! Jesteś w tym mistrzynią! Joł, joł! :D
Ale ta Sara to mnie irytuje... -.-
Uhuhu będzie gorąco między paniami :D A Marcelo jak zawsze geniusz w podsumowaniu sytuacji :D
No rozdział genialny! :D I gratulację dla chłopaków za zdobycie Pucharu Króla :)
Pisz szybko nowy rozdział :D ;**
No ta Sara to jakaś wiedźma w ty opowiadaniu :d mogłaby zachowa resztki honoru i dac im spokój.
OdpowiedzUsuńja również jestem bardzo ciekawa co tam Julie powiedziała Juniorowi. fajnie, że mają taki dobry kontakt. w ogóle Polka wydaje sie mieć dejście do dzieci. obyśmy prędko doczekali się małych Casillasów! XD
OdpowiedzUsuńnie ma to jak szalone i rozbrajające powitanie w wykonaniu chłopaków z Realu. ci to dopiero mają pomysły!
Marcelo to mnie po prostu zachwyca w tym opowiadaniu, jego teksty są genialne XD
o pannie Carbonero nie bede sie lepiej wypowiadac... czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. oby Ikuś je rozdzielił. pozdrawiam i życzę udanych świąt ;*
¡Hala Madrid!
Powracam po świątecznej przerwie... Mam nadzieję, że miałaś udane święta i odpoczęłaś trochę od trudów codzienności.
OdpowiedzUsuńCo do odcinka, to jak mogłaś przerwać w takim momencie?!!! :P Jestem taka ciekawa czy będzie jakieś szarpanie za włosy, itp. :P No a piosenka Realowych Raperów przecudowna! No tak się uśmiałam, że nie wiem! :D
Jak zawsze cudownie kochana!! :)
Całuję mocno! :*:*
Zapraszam na Rodział 10.
UsuńBuziaki!
Ej. Ja sama pisząc często o Sarze w tej negatywnej stronie zastanawiałam się często czemu tak się dzieje. Ale poprostu ja jej nie lubię. I szczerze? Podobno, wśród mediów hiszpańskich i społeczności fanów RM, Carbonero faktycznie nie jest zbyt lubiana. Robi dużo zamieszania, jest taką trochę pluskwą w drużynie i ogólnie jest taką mało pozytywną postacią.
OdpowiedzUsuńAle twoja Julia jest taka kochana ;) Jest baaaaaaaardzo pozytywna i taka kochana ;) Aż się powtarzam.
Zapraszam również do mnie na ostatni już rozdział sonja-rosa.blogspot.com