niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 16



Iker

            - No to po mnie… - powiedziałem, po czym położyłem dłoń na klamce.

Otworzyłem powoli drzwi, próbując odwlec moment kiedy zobaczę w progu hiszpańską dziennikarkę. I ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu to właśnie nie była ona. Przede mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Marcelo wraz ze swoją partnerką.
- To Wy?! – zapytałem w totalnym szoku, spoglądając to na piłkarza, to na Clarice.
- A kogo się spodziewałeś? Hanny Montany? – zapytał Brazylijczyk, gdy wchodzili do środka. – Nie zdążyłem obgadać sprawy z kimś z drużyny, więc wyszło jak widzisz.
Wymieniliśmy z Xabim znaczące spojrzenia, po czym zamknąłem drzwi. To już było totalne szaleństwo. Sam zacząłem gubić się w tej zwariowanej sytuacji. Po krótkiej chwili zjawiła się już podirytowana Julie, ale kiedy zobaczyła nowych gości, przywitała ich ciepło. Później zaprosiła wszystkich do jadalni, gdzie już czekała na nas kolacja.
- Iker, idziesz? – zapytała Polka.
- Zaraz przyjdę. – wymieniłem z Marcelo szybkie spojrzenia i z przyklejonym na twarzy uśmiechem uniosłem płaszcz jego partnerki, pokazując, że muszę go odwiesić.
Kiedy wszyscy opuścili pomieszczenie, odłożyłem szybko nakrycie, po czym wyjrzałem przez okno. Zrobiłem to w samą porę, gdyż od razu zauważyłem podążającą w kierunku domu Sarę. Obejrzałem się za siebie i kiedy upewniłem się, że wszyscy znajdują się w jadalni, najciszej jak umiałem wyszedłem z domu. Od razu skierowałem się w stronę Hiszpanki. Lecz kiedy byłem już dość blisko, zauważyłem, że coś jest nie tak. Ramiona kobiety lekko drżały…
- Sara, Ty płaczesz?
- Iker, ja nie wiedziałam, co robić! – zaszlochała, podnosząc wzrok i spoglądając na mnie.
Po jej policzkach płynęły łzy. Już na pierwszy rzut oka było widać, że płacze od dłuższego czasu.
- Co się stało?! – podszedłem bliżej i czekałem na odpowiedź.
- Chciałam do Ciebie przyjechać taksówką, ale kiedy doszłam do postoju, zobaczyłam, że są straszne korki. – zaczęła mówić tak szybko, że ledwo udawało mi się zrozumieć jej słowa. – Więc postanowiłam przyjść na piechotę. I kiedy przechodziłam przez park, jakiś facet mnie zaczepił i zaczął ciągnąć do… Nawet nie wiem gdzie! Cudem udało mi się wyrwać z jego uścisku. – zaczerpnęła powietrza, po czym wytarła łzy. – Bałam się, że coś mi zrobi i…
- Już dobrze, nic Ci już nie grozi. – przerwałem jej, gdyż widziałem, że nie jest w stanie nic więcej powiedzieć.
Boże, co ja mam teraz zrobić? – pomyślałem. Lecz przenosząc ponownie wzrok na kobietę nie zastanawiałem się dłużej, tylko objąłem ją lekko. Hiszpanka w odpowiedzi przytuliła się do mnie. Była roztrzęsiona. Musiałem jak najszybciej zaprowadzić ją do siebie, żeby się ogrzała.
- Chodź do środka, przecież nie będziemy tu tak stali. – zacząłem, po czym w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie, które wypowiedziałem na głos. – Może zadzwonię po taksówkę, żeby odwiozła Cię do domu?
- Iker, a mogłabym dziś zostać u Ciebie? – Sara spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. – Mogę spać nawet w salonie, ale boję się dziś wracać do domu. Jest już późno.
Popatrzyłem na nią przez chwilę w milczeniu. Przez to co zrobiła do tej pory mi i w jakimś stopniu Julie nie chciałem jej w niczym pomagać, ale przecież to była wyjątkowa sytuacja.
- Jasne, że możesz. – odparłem, jednocześnie przeklinając się w duchu.
W mojej głowie pozostało jeszcze jedno, chyba najbardziej dręczące mnie pytanie… Co na to wszystko powie Julie?


Julie

            Od kilku minut całkowicie wyłączyłam się z rozmowy i ze zdenerwowaniem patrzyłam na ścienny zegar. Moja cierpliwość dosłownie wisiała już tylko na cienkim włosku. Dzisiejsze zachowanie Ikera było nadzwyczaj dziwne, a na dodatek Hiszpan do tej pory nie wyjaśnił mi o co chodzi.
- Kochana, mogę jeszcze trochę tej sałatki? – głos Clarice wyrwał mnie z rozmyślań.
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnęłam się, po czym podałam jej miskę z potrawą. – Wiecie co, ja jednak pójdę sprawdzić gdzie podział się Iker. Coś długo go nie ma.
Kątem oka zauważyłam jak dwóch piłkarzy rozmawiali o czymś szeptem. Byli zdenerwowani. Wstałam i powoli ruszyłam w stronę drugiego pomieszczenia.
- Idziemy z Tobą! – krzyknęli w tym samym czasie Marcelo i Xabi, po czym od razu ruszyli za mną.
W końcu znaleźliśmy się w przedpokoju. Ikera tam nie było, co mnie jakoś za bardzo nie zdziwiło, bo przecież tyle czasu by tu nie spędził. W trójkę zgodnie podeszliśmy do okna i zaczęliśmy wyglądać. Na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić tylko tyle, że zaczął padać deszcz. Po Hiszpanie nie było nawet śladu… Jednak w pewnym momencie wpatrując się dokładniej, zauważyłam sylwetkę Ikera i jakiejś kobiety. Ale kto to mógł być? Zmarszczyłam lekko brwi. Wyglądało to tak, jakby piłkarz pocieszał lub uspokajał towarzyszkę.
- Ej, to nie może być Sara, prawda? – odezwałam się, gdy wreszcie domyśliłam się kim prawdopodobnie jest kobieta.
Chłopaki spojrzeli w kierunku, który wskazywałam i znieruchomieli.
- Nie, no co Ty. – zaczął Marcelo. – To pewnie jakaś kuzynka, lub nieznajoma kobieta, której coś się stało i Iker jej pomaga.
Na słowa Brazylijczyka Xabi klepnął się w czoło i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Ja natomiast popatrzyłam na piłkarza niepewnie, gdyż także nie mogłam uwierzyć w jego teorię.
- O, idą tu!
Po chwili otworzyły się drzwi i do domu wszedł Iker z… Sarą. Na początku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przez dłuższą chwilę stałam w totalnym szoku, nawet nie poruszając się. Dopiero kiedy bramkarz na mnie spojrzał, ocknęłam się i posłałam mu pytające spojrzenie. Chyba chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła go Hiszpanka.
- Cześć kochani! – zwróciła się do chłopaków, po czym każdego z nich lekko objęła, na co zareagowali zdezorientowanymi minami.
Na mnie oczywiście nawet nie spojrzała. Po prostu ot tak poszła sobie do dalszej części domu. Xabi, Marcelo i ja kompletnie niczego nie rozumieliśmy z zaistniałej sytuacji. Chociaż po głowie chodziła mi niesforna myśl, że oni o czymś wiedzą. Ale pewnie to tylko moje urojenia, pomyślałam.
- Co tu się dzieje? – odezwałam się w końcu, ponownie spoglądając na Ikera.
- Ktoś zaatakował Sarę w parku.
- Co takiego?! – krzyknęliśmy zgodnie z Xabim i Marcelo.
- Ciszej! – odparł Hiszpan, po czym zaprowadził nas do swojej sypialni i tam powiedziała to, co przekazała mu była narzeczona. – Była cała roztrzęsiona, płakała. I na dodatek zaczął padać deszcz. – wyjaśnił na koniec. – Chciałem wezwać taksówkę, żeby odwiozła ją do domu, ale ona teraz się boi. Pytała, czy może zostać choć jedną noc. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? Głupio było mi odmówić w tej sytuacji…
- Co? A, nie mam. Chyba. Nie wiem. – zaczęłam szybko mówić, kiedy zorientowałam się, że pytanie było skierowane do mnie.
- To my lepiej pójdziemy. – odezwał się Brazylijczyk. – Mateo i Clarice zostali sami, dotrzymamy im towarzystwa a Wy pogadajcie. – po tych słowach dwóch piłkarzy wyszło z pokoju.
Iker podszedł do mnie powoli. Miałam wrażenie, że boi się mojej reakcji, która mogłaby nastąpić sam na sam.
- To jak?
- Nie ja decyduję kto śpi w Twoim domu. – wzruszyłam ramionami, przenosząc wzrok na ścianę.
- Wiesz, że nie o to chodzi. – odparł, obejmując mnie w pasie i opierając swoją głowę o moją.
- Powiem szczerze: nie podoba mi się ten pomysł. Ale skoro przytrafiło się jej to, co mówiłeś, to przecież nie można odmówić jej pomocy… Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego akurat przyszła z tym do Ciebie?
- Pewnie miała najbliżej. – powiedział nieco zakłopotany.
Już miałam zapytać, czy niczego przede mną nie ukrywa, gdy nagle usłyszeliśmy hałas dobiegający z jadalni.
- O matko, znowu się z nią kłócą? – rzekł Iker, na co posłałam mu zdziwione spojrzenie. – Tak, moi koledzy często wymieniają ostre zdania z Sarą. – wyjaśnił.
- Idź do nich. Ja zaraz dołączę, tylko skorzystam z łazienki.
Kiedy Hiszpan wyszedł tak jak powiedziałam, udałam się do łazienki. Po kilku minutach już wychodziłam z sypialni piłkarza. Choć świadomość, że w domu jest Sara nie napawała optymizmem, to jednak musiałam stwarzać pozory uprzejmości. Tyle, że i tak ona się nie odwdzięczy, pomyślałam z goryczą. Już znajdowałam się blisko pomieszczenia, kiedy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Po chwili byłam już w salonie z Mateo.
- Coś się stało? – zapytałam przyjaciela, widząc jego zdenerwowaną minę.
- Nawet nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć.
- Nie zastanawiaj się, mów.
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie i możesz mi nie uwierzyć. – zaczął. – Kiedy byłaś z Ikerem w pokoju, Sara wymknęła się do łazienki, a mnie coś tknęło, żeby pójść za nią. W sumie chyba zrobiłem tak, bo wzięła ze sobą telefon.
- I co dalej? – wtrąciłam zaciekawiona.
- No i ona zadzwoniła do kogoś. Na pewno był to facet, bo powiedziała imię, ale za cholerę nie pamiętam jakie. W każdym bądź razie śmiała się i mówiła, że „ryba połknęła haczyk” – Mateo nakreślił w powietrzu cudzysłów, po czym kontynuował. – I coś tam, że teraz już „go” odzyska, bo jest w środku. Tylko tyle udało mi się usłyszeć. – zakończył. – No na pewno nie była taka przestraszona jak wtedy, co do nas przyszła.
- Ale jesteś pewny, że właśnie to mówiła?! – podniosłam głos, czując jak wzbiera we mnie złość.
- Na sto procent. Mi się wydaje, że ona to wszystko zmyśliła, żeby zbliżyć się do Ikera.
- No jasne! Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałam! Od początku ta sytuacja wydawała się dziwna.
- I co teraz?
- Teraz to ja jej dam. Popamięta mnie. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, a następnie szybkim krokiem udałam się do jadalni.
- Julie, czekaj! – usłyszałam jeszcze za sobą głos Mateo, lecz nie zareagowałam.
Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia, wszyscy odwrócili się w moją stronę i patrzyli zaciekawieni.
- Mało Ci jeszcze tych gierek? – zaczęłam od razu, zwracając się oczywiście do Sary.
- Julie, co się stało? – Iker podszedł do mnie zaniepokojony.
- O to, że Sara wszystko zmyśliła! – podniosłam głos, nie kontrolując już nasilającej się złości.
- Co takiego?! – dziennikarka wstała, posyłając mi piorunujące spojrzenie. – Jak śmiesz?!
- Lepiej powiedz mi, jak bardzo trzeba być zdesperowanym i egoistycznym, żeby wymyślać na mój temat głupoty, a potem jeszcze zmyślać jakieś historyjki, tylko po to, żeby wzbudzić w swoim byłym poczucie litości?!
- Uważaj co mówisz.
- To Ty uważaj co robisz!
- Iker, przecież widziałeś jaka byłam roztrzęsiona. Nie mogłabym czegoś takiego udawać! – zwróciła się prawie płaczliwym tonem do Casillasa, na co ja prychnęłam z pogardą.
- Chwileczkę. – powiedział, po czym pociągnął mnie za sobą do drugiego pokoju. – Julie, co Ty wymyśliłaś?
- Ja?!
- Nie podnoś głosu. Po prostu mi wyjaśnij.
A więc powtórzyłam mu szybko wszystko, co przekazał mi Mateo. Gdy skończyłam, wtrąciłam także swoje zdanie na ten temat, które zdecydowanie pokazywało Sarę w złym świetle.
- Julie, rozumiem, że jej nie lubisz. Ja też nie pałam radością, że ona tu jest. Ale ja widziałem ją na zewnątrz. Była naprawdę przerażona.
- Uwierz mi, że ona wszystko zmyśla.
- I mam tak sądzić, ponieważ Twój przyjaciel tak powiedział? – teraz to Iker podniósł głos. – A może to on kłamie?
- Niby po co miałby to robić? – uniosłam jedną brew w górę. – To nie on chce nas rozdzielić.
- Nie? A może jednak? Może kocha się w Tobie? Przecież tylu facetów za Tobą lata. Michael, facet na plaży, teraz może Mateo…
- Słucham?! – przerwałam mu, nie mogąc uwierzyć, ze właśnie od niego słyszę takie słowa. – A co ja prosiłam o to Michael’a czy co?!
- Nie wiem. – słysząc to, cofnęłam się o jeden krok i wpatrywałam się w Ikera z niedowierzaniem.
– Czyli wierzysz jej, a nie mi? – zapytałam raczej szeptem.
Nie doczekałam się odpowiedzi, więc po dłuższej chwili zrobiłam jeszcze dwa kroki do tyłu, rozglądając się po pokoju. Uczucie złości bardzo szybko zamieniło się w smutek. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Iker wierzył kobiecie, która zrobiła mu już tyle złego. Pomijając już nawet mnie…
- Julie. – usłyszałam głos Casillasa, na co odwróciłam głowę w jego stronę.
- Widzę, że plan Sary zadziałał. – powiedziałam odziwo bez złości, lecz stanowczo. – Brawo.
Następnie nie czekając na odpowiedź, wyszłam szybko z pokoju i udałam się do sypialni Hiszpana. Tam zwinnym ruchem zabrałam swoją walizkę, dziękując jednocześnie w duchu, że jeszcze nie zdążyłam jej wypakować. Kiedy szybko wyjaśniłam Mateo, że wychodzimy, od razu poszedł po swoje rzeczy, a ja w tym czasie pożegnałam się z Marcelo, Clarice i Xabim.
- Julie, zostań! – w pewnym momencie usłyszałam głos Ikera, a następnie zobaczyłam go, podążającego w moja stronę.
- Za późno. – pokręciłam głową, a następnie razem z przyjacielem wyszliśmy z domu piłkarza i ruszyliśmy przed siebie.
Pech chciał, że nadal padał deszcz, a na dodatek nie wiedzieliśmy gdzie znajduje się postój taksówek, o numerze nie wspominając. Jedyne wyjście z tej sytuacji to podążanie przed siebie i rozglądanie się za jakimś hotelem, co oczywiście uczyniliśmy.
- Nie mogę uwierzyć, że to właśnie on się tak zachował. – powtarzałam co kilka minut.
Po piętnastu minutach cali przemoczeni i zmarznięci znaleźliśmy mały motel, mieszczący się na rogu dwóch ulic. Od razu udaliśmy się tam, mając nadzieję, że dostaniemy jakikolwiek pokój o tej porze. Na szczęście los się do nas uśmiechnął i otrzymaliśmy dwuosobowy pokój z oddzielnymi łóżkami. Przede wszystkim był czysty i zdecydowanie przytulny. Zaproponowano nam także ciepłą herbatę – zapewne przyczynił się do tego nasz wygląd – z czego z miłą chęcią skorzystaliśmy. A kiedy po kolei odświeżyliśmy się i w końcu zrobiło mi się ciepło, rozpłakałam się, mając nadzieję, że później przyniesie mi to ulgę.


Iker

            Po wyjściu Polki i Hiszpana atmosfera w domu uległa wyraźnemu pogorszeniu. Marcelo wraz z partnerką oznajmili, że muszą już wracać do domu, bo i tak się zasiedzieli. Obrażona Sara udała się do sypialni, w której zostawiłem jej czystą pościel. Po dłuższej chwili do Xabiego zadzwoniła żona, także on też musiał już iść.
- Zawsze jestem po Twojej stronie, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby to co mówiła Julie było prawdą. – powiedział, gdy miał już wychodzić.
- Nie bardzo chce mi się w to wierzyć. – pokręciłem głową. – Znam Sarę i jest do wielu rzeczy zdolna, ale nie do czegoś takiego.
- Ja nic nie mówię. – Hiszpan uniósł dłonie. – Po prostu nie zapominaj ile problemów Ci już narobiła, okej?
- Nie zapomnę. Dzięki.
Po pożegnaniu z przyjacielem od razu udałem się do swojego pokoju. Początkowo miałem zamiar zajrzeć jeszcze do Sary i zapytać, czy nie potrzebuje czegoś, lecz szybko zmieniłem zdanie. Po tej dramatycznej sytuacji nie miałem ochoty z nikim więcej rozmawiać. Przede wszystkim nie mogłem uwierzyć, że Julie zareagowała tak impulsywnie. Przecież ona nie widziała roztrzęsionej Hiszpanki przed moim domem. Próbując pozbyć się tych natrętnych myśli, wziąłem długi prysznic, a następnie położyłem się do łóżka. Zadziwiająco szybko odpłynąłem w sen…

Następnego dnia wstałem wcześnie i jakby z energią do działania. Sen mi dobrze zrobił. Od razu po przebudzeniu uświadomiłem sobie, że muszę zrobić wszystko, by odzyskać Julie. Nie miałem wątpliwości, ze ją kocham, ale głupi jeszcze jej tego nie powiedziałem. Oczywiście nie żałowałem, że pomogłem Sarze, ponieważ wiedziałem, że ona tej pomocy potrzebuje.
- Iker, śniadanie. – z rozmyślań wyrwał mnie głos byłej narzeczonej.
Śniadanie? Powoli zszedłem z łóżka i ogarnąłem się. Po kilku minutach byłem już w kuchni skąd dochodziły smakowite zapachy. Kiedy tylko wszedłem do pomieszczenia, moim oczom ukazała się Hiszpanka w MOJEJ koszulce.
- Skąd to wzięłaś? – zapytałem szczerze zdziwiony.
- Co? – zapytała, stawiając talerze z kanapkami na stoliku. – A to! – dodała ze śmiechem. – Wzięłam sobie, leżała w przedpokoju. Mam nadzieję, że nie jesteś zły, po śniadaniu się przebiorę. Moje ciuchy były mokre, więc zostawiłam je w nocy, żeby się wysuszyły.
- Nie, nie jestem. – powiedziałem po dłuższej przerwie bardziej pytającym tonem.
Usiadłem przy stoliku, spoglądając na kanapki. Zacząłem powoli jeść, nie mogąc odgadnąć co chce wskórać Sara tym życzliwym zachowaniem.
- Smakuje? – odezwała się słodkim tonem i uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, dziękuję. – odwdzięczyłem się także uśmiechem.
- Co robisz dziś po południu? – zapytała po chwili. – Moglibyśmy pójść do kina, czy gdzieś.
Na moment mnie zamurowało. To ona zapomniała o tym co jej się przydarzyło i później, co było w moim domu? I o naszych obecnych relacjach? Ocknąłem się jednak po kilku sekundach.
- Niestety mam trening. – skłamałem. – Wybacz.
Hiszpanka odparła, że rozumie, po czym machnęła ręką. Kiedy skończyliśmy śniadanie, pozmywałem naczynia, a Sara w tym czasie poszła się przebrać. Dwadzieścia minut później wychodziliśmy z domu. Na pożegnanie zapytała mnie, czy odwiedziłbym ją dzisiaj, a ja powoli kiwnąłem twierdząco głową, lecz oznajmiłem, że niczego nie obiecuję. Następnie Sara ruszyła przed siebie. Gdy straciłem ją z oczu, wsiadłem w samochód, wjechałem na ulicę, po czym jechałem w kierunku najbliższego postoju taksówek. Miałem nadzieję, że spotkam tam mojego dobrego znajomego, który właśnie pracował w tej branży. Chciałem szybko znaleźć Julie i pierwsze co mi przyszło do głowy to pomysł, że najprawdopodobniej zadzwoniła wczoraj po taksówkę. Oczywiście po drodze spróbowałem zadzwonić do niej, ale tak jak przypuszczałem miała wyłączony telefon.
- Dobrze, ze Cię widzę. – powiedziałem do znajomego, kiedy już dotarłem na miejsce i odnalazłem go. – Mam prośbę. Mógłbyś sprawdzić, czy wczoraj ktoś z mojej ulicy zamawiał taksówkę? Późnym wieczorem.
- Jasne, zaczekaj.
Mężczyzna zadzwonił do siedziby i poprosił swojego kolegę o sprawdzenie tej informacji. Poczekaliśmy dłuższą chwilę, po czym znajomy podziękował i rozłączył się.
- Nie. Wczoraj było tylko jedno zgłoszenie z Twojej ulicy, ale rano.
- Rozumiem. Wielkie dzięki. – uśmiechnąłem się do niego szczerze, po czym ruszyłem powoli do samochodu, zastanawiając się co teraz powinienem zrobić.
- Zaczekaj, Iker! – zawołał taksówkarz, na co odwróciłem się w jego stronę i ponownie podszedłem.
A potem powiedział mi coś, co całkowicie zwaliło mnie z nóg…


~ ~ ~ ~ ~ ~

Dla przypomnienia.
Casillas po golach Bale'a i Marcelo w finale LM.

Czyste madridismo.


środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 15



Julie

            - Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, o co w tym wszystkim chodzi? – odezwała się ponownie gosposia mojego przyjaciela, gdyż razem z blondynką spoglądałyśmy na nią ze zdziwieniem.
- Szkoda mówić. – jako pierwsza się ocknęłam i machnęłam ręką. – Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę. – dodałam, po czym pożegnałam się z Paulą, rzuciłam chłodne spojrzenie dziewczynie Michael’a i ruszyłam przed siebie.
- A Ty młoda damo może byś mi pomogła nieść zakupy? – usłyszałam jeszcze surowy ton gosposi, na co zaśmiałam się cicho, gdyż wiedziałam, że teraz starsza kobieta specjalnie nie da wytchnąć przyszłej pani Morgan.
Bez żadnych więcej przeszkód dotarłam nareszcie do domu Mateo i wzięłam się za przyrządzanie posiłku. Kiedy już zostawiłam zupę, by powoli się gotowała, poszłam do pokoju, który zajmowałam. Od razu otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Po dzisiejszym incydencie z „najmądrzejszą” partnerką Michael’a zrezygnowałam ze starania się o zgodę z przyjacielem. Teraz już wiedziałam, że nic nie wskóram, gdyż ta jędza przeszkodzi mi za każdym razem. Postanowiłam więc nagrać wieczorem wiadomość na jego sekretarkę i jeśli będzie chciał, to przecież sam się odezwie.
- Już jestem. – usłyszałam, kiedy kończyłam się pakować.
- I o co chodziło? Dlaczego Cię wezwali? – zwróciłam się do Hiszpana, zaglądając przy tym do zupy.
- Wywalili mnie z pracy.
- Co takiego?! Dlaczego?!
- Uważają, że ponoszę winę za tę wczorajszą rozróbę w klubie.
- Jak to możliwe skoro nawet Cię tam nie było? – uniosłam jedną brew w górę.
- Bo jeden z mężczyzn zamieszanych w tę akcję to mój kuzyn. W sumie to chyba nawet on to wszystko zaczął. Nie wiem dokładnie.
- Przecież nie jesteś odpowiedzialny za to, co zrobił Twój kuzyn! – powiedziałam głośno, po czym pokręciłam głową z rezygnacją. – Nie rozumiem tego.
- Ja też nie. – Mateo bezradnie wzruszył ramionami. – A może to był tylko pretekst, żeby mnie zwolnić?
- I co teraz zrobisz?
- Nie mam pojęcia. Jestem bez pracy, nie mam za co utrzymać mieszkania… - zakrył swoją twarz dłońmi. – Pięknie.
Westchnęłam i nalałam zupy do dwóch talerzy. Wspólnie zjedliśmy obiad, przy którym poinformowałam przyjaciela o moim powrocie do Madrytu. Gdy później zmywaliśmy razem naczynia, wpadłam na genialny pomysł.
- Wiem jak mogę Ci pomóc!
- Jak? – spojrzał na mnie uważnie, odstawiając szklankę.
- Pojedziesz, a raczej polecisz ze mną do Madrytu. – uśmiechnęłam się do niego zadowolona ze swojego pomysłu.
- I niby gdzie będę spał?
- Zadzwonię do Ikera. – zaczęłam, odkładając talerz na miejsce. – Na pewno zgodzi się, żebyś został na te kilka dni zanim znajdziesz pracę.
- No jakbym dostał pracę, to od razu bym wynajął jakieś mieszkanie.
- To postanowione, zaczynaj się pakować. A ja idę zadzwonić do Ikera.
- Dzięki. – odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do pokoju, gdzie znajdował się mój telefon. Wybrałam numer Hiszpana, po czym usiadłam na łóżko, czekając aż bramkarz odbierze.
- No cześć słonko, co tam? – powiedział zdecydowanie przesłodzonym głosem, na co zmarszczyłam brwi.
- W porządku. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że wracam jutro do Madrytu. – zamilkłam na chwilę, po czym kontynuowałam. – Coś nie tak?
- Nie, wszystko dobrze! Bardzo się cieszę, że już wracasz. – oznajmił szybko.
- Ja też. Słuchaj Iker, jest jeszcze jedna sprawa…
- Przepraszam Cię Julie, tu Marcelo. – usłyszałam nagle głos Brazylijczyka. – Niestety Iker nie może teraz rozmawiać, bo ten… no… właśnie trener go wezwał na rozmowę o najbliższym meczu. Później oddzwoni, pa!
- Ale… - nie dokończyłam, gdyż usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia.
Popatrzyłam na telefon w totalnym szoku. O co w tym chodzi?
- No i jak, zgodził się? – uniosłam głowę i ujrzałam stojącego w drzwiach Mateo.
- Nie mam pojęcia, nie zdążyłam mu tego powiedzieć.
- To co teraz będzie?
- Nic, lecisz ze mną. Biorę to na siebie. – wzruszyłam ramionami.


Iker

            - Czemu dałeś mi znak, żebym Ci pomógł? – zapytał Marcelo, oddając mi telefon.
- Bo nie chciałem okłamać Julie, a podczas tej rozmowy wynikło, że nasz cały plan się posypał.
- Jaki plan? – zapytali inni, dołączając się do nas.
- Julie jutro wraca. – mruknąłem, zastanawiając się przy tym nad nowymi szczegółami planu.
- To źle? – spytał Sergio, unosząc brwi do góry.
- Tak. – odparł Marcelo z tak samą zamyśloną miną jak moja.
Koledzy popatrzyli po sobie, wymieniając zdziwione spojrzenia.
- Dobra, czy któryś z Was mógłby nam wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? – odezwał się w końcu Xabi.
- Wszystko zaczęło się od tego, że ostatnio jakaś dziennikarka zatrzymała mnie na ulicy i udzieliłem jej krótkiego wywiadu. – zacząłem po chwili, spoglądając na chłopaków, którzy kiwnęli głowami. – No i potwierdziłem tam rozstanie z Sarą, ale nie podałem powodu. Oczywiście kiedy Sara to obejrzała, wpadła w szał jak mniemam i postanowiła napisać jakiś absurdalny artykuł o Julie. Ktoś jej oczywiście pomaga.
- A skąd o tym wiesz? – wtrącił Cristiano.
- Znajomy, który pracuje w tej samej redakcji i nie przepada za Sarą, powiedział mi o wszystkim. Tylko sam nie wie o czym dokładnie ma być ten artykuł. – wzruszyłem lekko ramionami, po czym kontynuowałem. – Wiadomo, że nie chcę, żeby Julie miała przerąbane, więc razem z Marcelo wymyśliliśmy, że może jutro spotkałbym się z Sarą i porozmawiałbym z nią o tym. Nie wiem, może cokolwiek bym wskórał. A przecież nie spotkam się z nią u siebie jak będzie tam Julie!
- Czyli mam rozumieć, że nic nie powiesz dla Julie o tym całym zamieszaniu?
- No nie chcę. – odpowiedziałem cicho. – Na pewno nie byłaby zachwycona moim spotkaniem z byłą narzeczoną.
- A może Ty pojedź do Sary? – podsunął Morata. – Powiedziałbyś Julie, że masz jakąś pilną sprawę do załatwienia.
- To zły pomysł. – pokręcił głową Marcelo. – Bo jak ktoś zobaczy, że Iker wchodzi do jej mieszkania, to jeszcze wymyślą, że potajemnie się spotykają. A jak przyłapią Sarę wchodzącą do Ikera, to nasz bramkarz będzie mógł zmyślić, że ona go nachodzi. Uwierzą jemu, bo widzieli jej zachowanie na imprezie charytatywnej.
- To ja nie chcę, żeby Sara kłamała a sam mam to robić?
- Ona i tak już po Tobie jedzie, to teraz Ty też jej nie oszczędzaj. – wzruszył ramionami Ronaldo.
Westchnąłem głośno i ukryłem twarz w dłoniach, nie wiedząc już co robić. Posiedzieliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, myśląc indywidualnie nad możliwym rozwiązaniem tej skomplikowanej sytuacji.
- Wiem! Że też od razu na to nie wpadliśmy! – krzyknął Sami, na co prawie podskoczyliśmy. – Spotkaj się z nią dzisiaj.
- Dzisiaj? – spojrzałem na niego uważnie.
- No tak. Wiesz, że Julie wraca jutro, więc teraz jedź do domu i umów się z Sarą. Jutro będzie już po wszystkim.
- Dobry pomysł. – wtrącił Di Maria. – A my będziemy cały czas pod telefonami, więc w razie co od razu dzwoń.
- Dzięki, że mogę na Was liczyć. – uśmiechnąłem się do nich szeroko, po czym zacząłem zbierać swoje rzeczy. – To ja już idę. Im szybciej będzie po wszystkim, tym lepiej.
- Żeby tylko to się źle nie skończyło. – mruknął Alonso, lecz nie zwróciłem na to dużej uwagi i ruszyłem do swojego auta, które zostawiłem na parkingu.
Kilkanaście minut później byłem już u siebie. Zjadłem późny obiad, zmyłem naczynia, a następnie usiadłem na krześle i wziąłem telefon do ręki. Przez dłuższy moment bilem się z myślami, lecz w końcu wybrałem numer Sary i czekałem.
- Halo? – usłyszałem jej poważny głos.
- No cześć. Mam ważną sprawę do Ciebie, ale to raczej nie jest rozmowa na telefon. Mogłabyś do mnie wpaść? Nawet zaraz.
- A co, nie ma u Ciebie tej nierozgarniętej dżokejki?
- Nie ma. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, mając przy tym wielką ochotę na rozwalenie czegoś.
- W takim razie chyba mogę przyjechać. Niech będzie, że oderwę się od pracy, skoro to taka ważna sprawa. – odpowiedziała z lekką ironią. – Bądź tak uprzejmy i zrób kawę, będę za dwadzieścia minut. – dodała, po czym rozłączyła się.
- A niech Cię szlag! – krzyknąłem, odkładając telefon.
Następne kilkanaście minut spędziłem na analizowaniu całej tej sytuacji. Dopiero teraz pomyślałem, że chyba lepiej byłoby powiedzieć o wszystkim Julie. Ale było już za późno… Gdy zorientowałem się, że do przybycia Hiszpanki zostało zaledwie kilka minut, szybkim krokiem poszedłem do kuchni i nastawiłem wodę. Następnie nasypałem kawy do dwóch kubków, później ją zaparzyłem i czekałem. Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zerknąłem na zegarek i zmarszczyłem lekko brwi z niedowierzania, gdyż byłem pewny, że Sara się spóźni, jak zawsze. Jednak już po chwili znajdowałem się przy drzwiach…


Julie

            - Niespodzianka! – uśmiechnęłam się szeroko, gdy piłkarz otworzył drzwi.
- Julie? – zapytał totalnie zaskoczony, po czym przeniósł wzrok na stojącego za mną Mateo. – Ale co Wy tu robicie?
- Mieliśmy przylecieć jutro, ale postanowiliśmy nie czekać i zdążyliśmy w ostatniej chwili na samolot. – powiedziałam, wchodząc do środka, a następnie złożyłam na ustach Hiszpana namiętny pocałunek.
- Ale jak to dzisiaj? I jak to „my”?
- No normalnie. – spojrzałam na niego nieco zbita z tropu. – A Mateo jest ze mną, bo stracił pracę. Wyobrażasz sobie?! No i pomyślałam, że może znajdzie coś tutaj, a te kilka nocy przenocowałby u Ciebie. – wyjaśniłam. – Chciałam Ci o tym powiedzieć przez telefon, ale nie zdążyłam.
- Oczywiście jeśli nie pasuje Ci żebym został, to nie ma żadnego problemu, pojadę do hotelu. – wtrącił mój przyjaciel.
- Nie, no co Ty. Jasne, że możesz zostać. – odparł bramkarz, spoglądając nerwowo na zegarek.
- Wielkie dzięki.
Zdejmując buty, obserwowałam uważnie piłkarza, gdyż nie dawało mi spokoju jego dziwne zachowanie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że czymś się przejmuje.
- Iker, wszystko w porządku? – zapytałam, podchodząc do niego. – Coś się stało?
- Co? Nie. – odparł szybko. – Chodźcie do kuchni, napijemy się czegoś.
Ruszyliśmy więc w trójkę do sąsiedniego pomieszczenia. Kiedy podeszłam do kuchennej szafki, moją uwagę przykuły dwa kupki ze świeżo zaparzoną kawą.
- Spodziewasz się kogoś? – zwróciłam się do Ikera, pokazując na kubki.
- A no tak, właśnie… Bo kolega ma do mnie przyjść.
- Oo, który? – uśmiechnęłam się szeroko na myśl, że już dziś zobaczę się z którymś z piłkarzy.
- Za chwilę pogadamy, muszę wykonać bardzo ważny telefon. – powiedział, wyjmując komórkę z kieszeni i kierując się w stronę sypialni. – Przepraszam Was, zaraz wracam.
Wymieniliśmy z Mateo zaskoczone spojrzenia. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam szykować kolację.


Iker

            Szybko udałem się do sypialni, zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżko.
- Myśl Iker, myśl. – wyszeptałem, próbując usilnie wymyślić jakieś skuteczne rozwiązanie.
Po kilku sekundach w błyskawicznym tempie wybrałem numer Jese, gdyż właśnie jego miałem w ostatnio wybieranych kontaktach.
- Co jest? – usłyszałem po dwóch sygnałach.
- Jese, potrzebuję pomocy! – powiedziałem przyciszonym głosem, ponieważ nie chciałem, żeby było mnie słychać w kuchni.
- Co?! Nie słyszę Cię!
- A co u Ciebie tak głośno?
- Dziewczyny mnie odwiedziły i nic nie słyszę! – krzyknął do telefonu. – Ej, przyciszcie tę muzykę! – usłyszałem chwilę później. – Halo, Iker?
- Dobra, zadzwonię do kogoś innego. Nie ma problemu. – rozłączyłem się, spoglądając na zegarek. – Boże, ci młodzi to mają tylko jedno w głowie! – powiedziałem już do siebie. – O, na dodatek zaczynam już gadać jak Xabi. – klepnąłem się w czoło, przeklinając własną głupotę.
Byłem już totalnie zdenerwowany, ponieważ Hiszpanka mogła się zjawić w każdej chwili. Już i tak sporo się spóźniała… Postanowiłem spróbować jeszcze raz zadzwonić do któregoś z kolegów. Ponownie wybrałem pierwszy lepszy numer.
- Tak? – odezwał się tym razem Marcelo.
- Słuchaj, mam problem! – zacząłem od razu. – Julie niespodziewanie wróciła dzisiaj! Na dodatek z tym Mateo.
- A na którą umówiłeś się z Sarą?
- Na pół godziny temu! Ona może zjawić się w każdej chwili. Mam powiedzieć o wszystkim Julie?
- Nie, mam lepszy pomysł! Zaraz do Ciebie wpadnę z którymś z chłopaków i zajmiemy ich rozmową, a Ty w tym czasie wyjdziesz i coś tam zmyślisz dla Sary. Pogadacie na zewnątrz, albo w samochodzie.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Genialny! To zbieram posiłki i przybywamy z pomocą! – krzyknął, po czym się rozłączył.
- O Boże, do kogo ja zadzwoniłem. – pokręciłem głową, zdając sobie sprawę z tego, że akcja wymyślona przez Marcelo zakończy się komiczną tragedią.
Wsunąłem telefon do kieszeni i odetchnąłem kilka razy, żeby choć trochę się uspokoić. Następnie otworzyłem drzwi i ruszyłem w stronę kuchni. I właśnie wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Stanąłem jak wryty na środku pomieszczenia i przez kilkanaście sekund nie wiedziałem co robić. Marcelo nie dojechałby w kilka minut, więc to musi być Sara…
- No co tak stoisz? – Julie zaśmiała się, przechodząc obok mnie. – Przecież trzeba otworzyć.
Ruszyłem szybko za nią i w ostatniej chwili chciałem coś powiedzieć, lecz ona już zdążyła otworzyć drzwi.
- Cześć Xabi! – powiedziała, po czym uściskała stojącego w drzwiach Hiszpana, a mi dosłownie kamień spadł z serca. – Dobrze Cię widzieć.
- Ciebie również. – uśmiechnął się i wszedł do środka.
- Kawa już na Ciebie czeka.
- Kawa? – spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
- Tak. Przecież prosiłeś, żebym zrobił. – powiedziałem powoli, unosząc lekko brwi i mając nadzieję, że za chwilę wszystkiego się domyśli.
- Ach, tak! Zapomniałem. – machnął ręką, po czym zaśmiał się cicho.
- Właśnie podaję kolację, więc zapraszam. – oznajmiła z uśmiechem Julie i skierowała się do kuchni.
Korzystając z okazji, wyjaśniłem szybko przyjacielowi całą sytuację.
- A mnie właśnie coś tknęło, żeby przyjść i sprawdzić, czy wszystko w porządku. – rzekł.
- Wielkie dzięki, właściwie to mnie uratowałeś. – odpowiedziałem. - Ona na pewno za chwilę tu będzie, przecież nie spóźni się nie wiadomo ile! – szepnąłem ze złością na koniec.
- A Marcelo kogo ze sobą weźmie?
- Nie mam pojęcia.
- Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że powierzyłeś taką misję dla najśmieszniejszego wariata jakiego znam? – zaśmiał się, spoglądając na mnie.
- Nie patrzyłem do kogo dzwonię. – mruknąłem zły na siebie. – Pamiętasz jak kiedyś też miał uratować jakąś sytuację i przyszedł w czapeczkach urodzinowych i z serpentyną, zmyślając, że któryś z chłopaków ma urodziny?
- Pamiętam. – Hiszpan tym razem roześmiał się głośno. – Myślisz, że teraz zrobi to samo?
- Mam nadzieję, że nie!
- Może wymyśli coś jeszcze lepszego.
- Chłopaki, idziecie?! – usłyszeliśmy wołającą nas Julie. – Co Wy tam tyle robicie?
Już mieliśmy ruszyć do kuchni, gdy usłyszeliśmy ten jakże irytujący dźwięk dzwonka. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni, po czym podszedłem do okna, próbując coś zobaczyć. Niestety było już zbyt ciemno, żebym mógł poznać osobę, stojącą przed wejściem. Jednak po zarysie sylwetki byłem pewny, że jest to kobieta. Poczułem jak moje dotychczasowe nerwy opadają i ustępują miejsca przygnębieniu i rezygnacji. Ruszyłem powoli do drzwi pod czujnym okiem przyjaciela.
- No to po mnie… - powiedziałem, po czym położyłem dłoń na klamce.


~ ~ ~ ~ ~ ~

To przebrnęłyśmy przez piętnasty rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny, coś ostatnio kiepsko u mnie z weną...
Nie przedłużając, uciekam odwiedzać Wasze blogi :)
Trzymajcie się Kochane, buziaki :*:*

CAMPEONES DE CHAMPIONS LEAGUE!!!


wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 14



Julie

            Nieuchronnie nadszedł w końcu dzień kiedy musiałam opuścić Madryt. Oczywiście miałam nadzieję, że nie na długo. Siedząc wygodnie w samolocie ponownie przywołałam z pamięci pożegnanie z Ikerem. Na początku irytowało nas bardzo, że droga na lotnisko okazała się dużo trudniejsza niż zakładaliśmy. Najpierw musieliśmy pożyczyć samochód od kuzyna Ikera, bo auto bramkarza było rozpoznawalne przez dziennikarzy, a taksówki także nie mogliśmy wziąć, gdyż kierowcy często „współpracowali” z paparazzi – tak twierdził Iker, a przecież on wie o wiele więcej na ten temat ode mnie. Na samym lotnisku poszło już wszystko sprawnie, choć z późniejszej perspektywy chyba wolałabym gdyby tam także się coś wydarzyło, bo jeszcze choć chwilę dłużej byłabym z Ikerem. Ale niestety nadszedł czas tymczasowego pożegnania…
- Kawa i obiad dla Pani. – stewardessa z ciepłym uśmiechem na twarzy postawiła przede mną posiłek, wyrywając mnie z rozmyślań. – Smacznego.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niej, po czym od razu zaczęłam jeść.
Wieczorem wylądowaliśmy na Fuerteventurze. Mimo odczuwającej tęsknoty, poczułam ciepło na widok uroków wyspy. Żwawym krokiem podeszłam do postoju taksówek. Kierowca spakował mój bagaż, po czym ruszyliśmy przed siebie. Gdy już odjechał, zostawiając mnie przed willą Michael’a, wzięłam kilka głębokich wdechów i ruszyłam w stronę drzwi. Przycisnęłam dwa razy znajdujący się obok dzwonek i czekałam.
- Kochana, w końcu wróciłaś! – krzyknęła Paula, kiedy otworzyła drzwi, a następnie przytuliła mnie mocno do siebie.
- Też się cieszę, że Cię widzę. – pocałowałam gosposię w policzek i także ją uściskałam.
- Wejdź proszę. – odsunęła się, tym samym przepuszczając mnie.
Przekroczyłam próg domu przyjaciela, rozglądając się powoli.
- Jest Michael? – zwróciłam się do towarzyszki.
- Jak zwykle gdzieś pojechał. – machnęła szybko ręką. – Ale niedługo powinien wrócić. Może chciałabyś przez ten czas pomóc mi w przygotowaniu kolacji?
- Z miłą chęcią.
Zostawiłyśmy moją walizkę w salonie i udałyśmy się do kuchni. Paula wypytywała mnie o pobyt w Madrycie, ja natomiast chciałam wiedzieć co działo się na wyspie pod moją nieobecność. Rozmawiałyśmy więc, przygotowując w międzyczasie pyszną, domową pizzę. W pewnym momencie do kuchni wszedł nie kto inny jak Michael.
- O, cześć. – uśmiechnęłam się do niego, po czym wstałam, chcąc przytulić go na przywitanie, lecz gdy ujrzałam jego minę, zrobiłam krok w tył.
- A co Ty tutaj robisz? – przeszył mnie wzrokiem, po czym skierował go na gosposię. – Kiedy będzie kolacja?
- Za jakieś 5 minut. – odpowiedziała mu ostrożnie.
- Możemy porozmawiać? – odezwałam się, gdy zaczął kierować się do wyjścia.
Skinął tylko głową i od razu ruszył do salonu, więc poszłam za nim.
- Przyjechałam zapytać, czy mogę nadal u Ciebie pracować.
- Ja Ci nie zabronię pracować. – wzruszył nonszalancko ramionami, co mnie tylko zdenerwowało.
- Dobra, inaczej zapytam. – zaczęłam, spoglądając na niego. – Czy chcesz, żebym nadal tu pracowała?
Ponownie wzruszył ramionami, uciekając gdzieś wzrokiem. Czułam jak moja cierpliwość się kończy.
- Tak myślałam. – rzuciłam i skierowałam się szybkim krokiem do kuchni.
Pożegnałam się z Paulą, wymigując się od odpowiedzi, dlaczego zostałam na tak krótko, po czym ruszyłam do wyjścia. Kiedy przechodziłam przez salon, Anglik nadal stał na środku pomieszczenia chyba nie bardzo wiedząc, co ma zrobić w tej sytuacji. Wyminęłam go, nawet nie zerkając na niego. Jednak w ostatniej chwili zmieniłam zdanie, odwróciłam się i spojrzałam na przyjaciela.
- W ogóle nie wiem, o co my się kłócimy.
- A kłócimy się? – uniósł jedną brew w górę, patrząc na mnie.
- No a nie?! – krzyknęłam, nie wytrzymując dłużej ukrywania złości. – A tak, przepraszam! My po prostu odnosimy się do siebie jak obcy sobie ludzie, albo jeszcze lepiej wrogowie. Tylko dlaczego? Przez ten jeden pocałunek? Przecież powiedziałam Ci, że traktuję Cię jak przyjaciela i…
- To nie chodzi o ten pocałunek. – przerwał mi, po czym zaczął krążyć po pokoju. – Nie wiem co mi wtedy odbiło, może samotność. Ale też nie czuję do Ciebie czegoś więcej. To było jednorazowe nieporozumienie.
- No to ja już w ogóle nie wiem, o co Ci chodzi. – odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Poznałem kogoś.
- To super! – rzekłam ze szczerym entuzjazmem, a następnie zerknęłam na niego uważnie. – Ale w czym problem?
- Ona nie chce żebyś tu mieszkała. I w sumie tak samo dotyczy to pracy.
- A Ty…?
- A ja nie chcę jej się sprzeciwiać. – rzekł stanowczo.
Stałam przez chwilę z niedowierzaniem. Od jakiegoś czasu w ogóle nie poznawałam swojego przyjaciela. Może ta dziewczyna go tak zmieniła? Ruszyłam wściekła przed siebie, zabrałam walizkę, a następnie bez słowa pożegnania wyszłam z domu. Ostatni raz spojrzałam w stronę padoku, gdzie pasły się konie. Pomachałam ręką do stajennych, którzy patrzyli na mnie z widocznym zaskoczeniem. Westchnęłam cicho, po czym ruszyłam dalej. Skierowałam się w stronę centrum i powolnym krokiem szłam przed siebie. Po kilkunastu minutach byłam już u celu drogi. Zapukałam do drzwi drugiego przyjaciela i czekałam.
- Julie? No cześć kochana! – powiedział z entuzjazmem Mateo, gdy tylko mnie zobaczył.
Przytuliliśmy się po przyjacielsku, po czym weszliśmy do środka. Zostawiłam walizkę w przedpokoju i usiadłam przy stole.
- Co chcesz do picia? – zapytał.
- Masz coś mocniejszego? – uśmiechnęłam się delikatnie.
Hiszpan przygotował dwa drinki, po czym postawił je na stole i usiadł obok mnie. Wzięłam do ręki trunek i upiłam sporą ilość.
- No to opowiadaj co Cię do mnie sprowadza.
- Mam taką prośbę… - zaczęłam, zerkając na walizkę. – Mogłabym u Ciebie przenocować?
- Pewnie! – uśmiechnął się, a potem spojrzał na mnie uważnie. – Ale coś się stało? Nie miałaś być w Madrycie?
- Byłam i wróciłam.
- Jak to? Nie wyszło Ci z Ikerem, czy coś?
- Nie, nie chodzi o to. – upiłam kolejny łyk drinka, po czym zaczęłam opowiadać mu o wszystkich wydarzeniach, które spotkały mnie w Madrycie i te z obecnego dnia.
Słuchał mnie uważnie, dopytując co jakiś czas o szczegóły. Kiedy skończyłam opowiadać, zrobił nam po jeszcze jednym drinku.
- A nie chciałaś od razu wrócić do Ikera? – spytał, podając mi picie i usiadł. – To znaczy nie zrozum mnie źle, ja nawet bardzo chętnie Cię ugoszczę na tyle czasu ile tylko chcesz. Tak po prostu pytam.
- Myślałam o tym, ale po pierwsze jest już wieczór i nawet nie wiem, czy jest jeszcze dziś samolot do Madrytu… A po drugie sama już nie wiem co robić z Michael’em. Znamy się tyle lat, mam tak po prostu odpuścić?
- No tak, rozumiem Cię. – kiwnął głową. – Tylko co na to Iker?
- Właśnie. Będzie ciężko. – westchnęłam głośno, po czym szybko dokończyłam swojego drinka.
Kiedy oboje skończyliśmy trzeciego drinka, zrobiliśmy kolejnego, a potem jeszcze jednego. Następnie przerzuciliśmy się na wino. Kiedy dokończyłam pierwszy kieliszek, poczułam, że już porządnie szumi mi w głowie. W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Dałam znak Mateo, że zaraz wracam i lekko chwiejnym krokiem podeszłam do torebki, a następnie wyjęłam urządzenie.
- Halo?
- Julie, czemu się nie odzywasz? Pisałem. – usłyszałam zatroskany głos Ikera.
- Przepraszam Cię, miałam tu małe zamieszanie.
- Co się stało?
Próbowałam w myślach rozważyć szybko wszystkie za i przeciw wyznaniu prawdy o rozmowie z Michael’em, lecz w stanie jakim byłam, mój umysł nie chciał już za bardzo ze mną współpracować.
- Opowiem Ci wszystko jak wrócę. – powiedziałam w końcu. – To chyba nie rozmowa na telefon.
- A przylecisz jutro?
- Postaram się wrócić jak najszybciej, obiecuję. – odpowiedziałam, po czym pożegnaliśmy się i odłożyłam telefon na szafkę.
Kiedy wróciłam do stołu, czekał już na mnie kolejny kieliszek wina.


Iker

            Obudziłem się, po czym od razu przeniosłem swój wzrok na zegarek. Gdy tylko ujrzałem godzinę, zerwałem się z łóżka i szybko poszedłem do łazienki. Już za godzinę miał zacząć się trening, a ja oczywiście nie chciałem się spóźnić. Wziąłem więc szybki prysznic i bez śniadania wsiadłem do auta, a następnie ruszyłem przed siebie. Droga na stadion zajęła mi całe pół godziny, gdyż w mieście o tej porze były straszne korki. Po zaparkowaniu samochodu, popędziłem do szatni i szybko przebrałem się w strój treningowy. Kiedy wyszedłem na boisko, akurat koledzy zaczynali się rozgrzewać. Przywitałem się z nimi i zacząłem dwugodzinny trening.
- Iker, chcę z Tobą porozmawiać. – usłyszałem głos trenera, gdy skończyliśmy ćwiczenia.
Podszedłem powoli do niego i czekałem aż zacznie rozmowę.
- Jak wiesz za tydzień mamy mecz towarzyski z Manchesterem United. – zaczął. – Chcę żebyś był przez całe 90 minut na bramce. Zgadzasz się?
Popatrzyłem na niego w lekkim szoku, lecz po chwili ocknąłem się.
- Jasne. Zawsze mam ochotę na grę. – uśmiechnąłem się szczerze, na co odpowiedział mi tym samym.
Gdy skończyliśmy rozmawiać, skierowałem się do szatni. Tam przebrałem się w swoje ubrania, rozmawiając i śmiejąc się z chłopakami. Umówiliśmy się na następny dzień na wspólny obiad i jakąś rozrywkę. Kiedy pożegnaliśmy się, ruszyłem na parking, gdzie zostawiłem samochód.
- Iker, zaczekaj! – na dźwięk tych słów odwróciłem się i ujrzałem podążającego w moim kierunku Ramosa.
- Co jest? – spytałem kiedy już znalazł się przy mnie.
- Jutro idziemy na ten wspólny obiad, ale razem z Pilar wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić też jakiegoś grilla czy kolację z naszymi partnerkami. Inne dziewczyny się oczywiście zgadzają i tak pomyślałem, że może wziąłbyś ze sobą Julie? Kiedy ona wraca?
- Nie mam pojęcia. – wzruszyłem ramionami. – Myślałem, że uda jej się dzisiaj przylecieć, no ale chyba jednak coś ją zatrzymało.
- Rozumiem. – Sergio przyjacielsko przytrzymał mnie za ramię. – A Wy tak na poważnie ze sobą?
- Mam nadzieję. To znaczy z mojej strony jak najbardziej poważnie, a nie wiem, co dokładnie ona myśli. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- No tak. Dobra, to do zobaczenia jutro.
- Trzymaj się. – uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę auta.
Tym razem droga zajęła mi mniej czasu. Jednak przejeżdżając przez madryckie ulice poczułem dziwne ukłucie w sercu. Brakowało mi Julie. Trening pozwolił mi nie myśleć o niej przez jakiś czas, ale gdy już nic nie miałem do roboty, myśli powróciły ze zdwojoną siłą. Na dodatek nie powiedziała mi poprzedniego wieczoru co takiego się stało. Martwiłem się. I w końcu tak jadąc i rozmyślając, zdałem sobie sprawę z tego, że ją kocham. I to od jakiegoś czasu, tylko wcześniej nie dopuszczałem tego do siebie. I jaki ze mnie głupiec, że nie powiedziałem jej tego przed wyjazdem! Poczułem wielką chęć oznajmienia jej tego w tym momencie, choćby miało być to tylko przez telefon. Chwyciłem więc komórkę i wybrałem numer Julie. Czekałem aż odbierze, lecz po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, więc rozłączyłem się i odłożyłem telefon. Postanowiłem zadzwonić później. Nie chciałem przecież nagrywać takiej wiadomości na pocztę, wolałem poznać jej reakcję.
- A tu co się dzieje? – powiedziałem sam do siebie, gdy jakiś samochód zagrodził mi drogę.
Zatrzymałem się szybko, po czym zdenerwowany opuściłem szybę auta i wyjrzałem, by zobaczyć o co chodzi. Ze srebrnego samochodu wyszła kobieta z mężczyzną, który trzymał w ręku kamerę. Żwawym krokiem ruszyli w moją stronę i wtedy domyśliłem się, o co to całe zamieszanie.
- Panie Casillas, czy możemy chwilę porozmawiać?
- Ale tak na środku ulicy?!
- Jesteśmy w mało uczęszczanej przez kierowców uliczce. Myślę, że przez kilka minut nie będziemy nikomu przeszkadzać. – na twarzy kobiety pojawił się szeroki, sztuczny uśmiech.
- W porządku, mam chwilę. – zawsze uczono mnie, że z dziennikarzami na początku trzeba grzecznie, więc postanowiłem po raz kolejny spróbować tej taktyki.
Mężczyzna szybko włączył kamerę, po czym kobieta o blond włosach powiedziała kilka słów i przenieśli swój wzrok oraz urządzenie na mnie.
- Chcieliśmy zapytać, czy to prawda, że rozstał się pan z panną Carbonero? – zaczęła.
- Tak.
- Co było powodem? Czyżby tajemnicza kobieta, którą widzieliśmy na imprezie charytatywnej?
- Nie będę mówił o przyczynach naszego rozstania. – odpowiedziałem, czując jak narasta we mnie złość. – Takie jest życie i tyle.
- Czyli to jednak przez tę kobietę.
- Tego nie powiedziałem. – rzekłem szybko.
Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę na temat piłki nożnej, po czym odjechałem. Po kilku minutach byłem już przed swoim domem. Zaparkowałem auto i ruszyłem do budynku. Przygotowałem szybki obiad. Następnie zjadłem posiłek i chwyciłem za telefon. Wybrałem odpowiedni numer i czekałem na połączenie.
- Halo? – usłyszałem po trzech sygnałach i od razu uśmiechnąłem się szeroko.
- Witaj wujku. Jak się czujesz?
- O, cześć Iker! Dobrze się czuję, nawet nie mam okazji się czymkolwiek zmęczyć, bo tu mnie wszyscy pilnują. I policzymy się jak przyjedziesz, bo wiem, że to Twoja sprawka!
- I bardzo dobrze, że pilnują. – zaśmiałem się szczerze.
- Tak, tak. A kiedy mnie odwiedzisz?
- Za tydzień mam mecz, a potem będę na jakiś czas wolny to postaram się wpaść. Teraz Julie tam jest.
- Oo, naprawdę? To powiedz, że ją zapraszam do siebie.
- Na pewno przekażę. Myślę, że chętnie Cię odwiedzi. – odpowiedziałem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Później usiadłem przed telewizorem i zacząłem szukać czegoś ciekawego do obejrzenia.


Julie

            Otworzyłam powoli oczy i od razu poczułam potworny ból głowy – skutek nadmiernego picia. Rozejrzałam się po salonie i szybko oceniłam całą sytuację. Leżałam na kanapie, w ubraniach, przykryta kocem. Znajdująca się poduszka i drugi koc na sąsiedniej sofie oznaczały, że tam spał Mateo. Wstałam powoli i ruszyłam do kuchni myśląc, że tam zastanę przyjaciela. Nie było go, ale od razu zauważyłam leżącą na szafce karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam wiadomość:

”Dzwonili z klubu, była jakaś poważna rozróba i wszyscy musimy stawić się u szefa. Nie wiem, o której wrócę. Czuj się jak u siebie w domu : )”

Uśmiechnęłam się i odłożyłam kartkę. Przeciągnęłam się powoli. Zauważając puste butelki po alkoholu, wzięłam się za sprzątanie. Gdy skończyłam tę czynność, poszłam odświeżyć się pod prysznicem. Ubrałam się w świeże ciuchy i postanowiłam wybrać się na zakupy. Pomyślałam, że zrobię nam domowy obiad – przynajmniej tak mogłam odwdzięczyć się przyjacielowi za pomoc. Założyłam buty, wzięłam torebkę i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Po drodze wyjęłam telefon i odczytałam SMSa od Ikera. Połączyłam się z nim i czekałam aż odbierze. Jednak po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, więc postanowiłam się nagrać.
- Cześć kotek, daj mi jeszcze jeden dzień. Muszę coś dziś załatwić i jutro wracam. I oczywiście odwiedzę Twojego wujka. Trzymaj się. – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zajrzałam do kilku sklepów i kupiłam potrzebne składniki na obiad. Po dwóch godzinach doszłam do wniosku, że mam już wszystko co potrzebowałam i postanowiłam wracać. W pewnym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Odwróciłam się i ujrzałam kobietę o blond włosach i mocnym makijażu.
- O co chodzi? – zapytałam niepewnie, przyglądając się nieznajomej.
- Musimy porozmawiać. – rzuciła chłodno, przeszywając mnie wzrokiem.
- A pani jest…? – zaczęłam i w końcu przypomniało mi się, że to kobieta, którą Michael przyprowadzał do domu, kiedy jeszcze u niego mieszkałam.
- Jestem partnerką Michael’a.
- Rozumiem. – powiedziałam. – Ale nie bardzo wiem, o czym miałybyśmy rozmawiać.
- Chcę, żebyś odczepiła się od mojego faceta.
Uniosłam jedną brew w górę zaskoczona nieco tym bezpośrednim stwierdzeniem.
- Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebyśmy przeszły na „ty”. – zaczęłam. – A po drugie, niech mi pani nie mówi co mam robić. Od wielu lat przyjaźnię się z Michael’em i jestem pewna, że gdyby chciał zerwać ze mną kontakt to sam by mi o tym powiedział. A teraz przepraszam, śpieszę się. – dokończyłam i od razu ruszyłam przed siebie.
Jednak blondynka szybko wyprzedziła mnie zwinnie i zagrodziła drogę.
- Radzę Ci, daj mu spokój.
- A ja radzę, żeby pani spojrzała w lustro. – dokładnie przyjrzałam się jej twarzy. – No tak, mogę polecić świetną kosmetyczkę. Potrafi nawet nauczyć, jak poprawnie się malować.
Od razu jak ją zobaczyłam, domyśliłam się, że ma bzika na punkcie makijażu. I wcale się nie myliłam. Po moim komentarzu jej policzki zrobiły się dosłownie czerwone ze złości. Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, a potem uniosła nieco do góry głowę.
- Nie potrzebuję żadnych rad. I jeszcze raz Cię ostrzegam!
- Bo co mi zrobisz? – uniosłam jedną brew i nie czekając na odpowiedź, wyminęłam ją.
- A co tu się dzieje?! – usłyszałam znajomy głos, na co wraz z kobietą odwróciłyśmy się w stronę, z której dochodził.


~ ~ ~ ~ ~ ~

Na początku chcę Was bardzo przeprosić za moją długą nieobecność. Musiałam skupić się na maturze i przez to nie miałam kiedy pisać. Ale w końcu udało mi się stworzyć ten rozdział... trochę nudny, ale po tak długiej przerwie tylko coś takiego byłam w stanie napisać. Mam nadzieję, że znowu będę regularnie dodawała rozdziały :)
Obiecuję, że nadrobię zaległości na Waszych blogach najszybciej jak się da.

No i nasz Iker ma dziś urodziny! :)
¡Feliz cumpleaños, capitán!