środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 15



Julie

            - Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, o co w tym wszystkim chodzi? – odezwała się ponownie gosposia mojego przyjaciela, gdyż razem z blondynką spoglądałyśmy na nią ze zdziwieniem.
- Szkoda mówić. – jako pierwsza się ocknęłam i machnęłam ręką. – Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę. – dodałam, po czym pożegnałam się z Paulą, rzuciłam chłodne spojrzenie dziewczynie Michael’a i ruszyłam przed siebie.
- A Ty młoda damo może byś mi pomogła nieść zakupy? – usłyszałam jeszcze surowy ton gosposi, na co zaśmiałam się cicho, gdyż wiedziałam, że teraz starsza kobieta specjalnie nie da wytchnąć przyszłej pani Morgan.
Bez żadnych więcej przeszkód dotarłam nareszcie do domu Mateo i wzięłam się za przyrządzanie posiłku. Kiedy już zostawiłam zupę, by powoli się gotowała, poszłam do pokoju, który zajmowałam. Od razu otworzyłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Po dzisiejszym incydencie z „najmądrzejszą” partnerką Michael’a zrezygnowałam ze starania się o zgodę z przyjacielem. Teraz już wiedziałam, że nic nie wskóram, gdyż ta jędza przeszkodzi mi za każdym razem. Postanowiłam więc nagrać wieczorem wiadomość na jego sekretarkę i jeśli będzie chciał, to przecież sam się odezwie.
- Już jestem. – usłyszałam, kiedy kończyłam się pakować.
- I o co chodziło? Dlaczego Cię wezwali? – zwróciłam się do Hiszpana, zaglądając przy tym do zupy.
- Wywalili mnie z pracy.
- Co takiego?! Dlaczego?!
- Uważają, że ponoszę winę za tę wczorajszą rozróbę w klubie.
- Jak to możliwe skoro nawet Cię tam nie było? – uniosłam jedną brew w górę.
- Bo jeden z mężczyzn zamieszanych w tę akcję to mój kuzyn. W sumie to chyba nawet on to wszystko zaczął. Nie wiem dokładnie.
- Przecież nie jesteś odpowiedzialny za to, co zrobił Twój kuzyn! – powiedziałam głośno, po czym pokręciłam głową z rezygnacją. – Nie rozumiem tego.
- Ja też nie. – Mateo bezradnie wzruszył ramionami. – A może to był tylko pretekst, żeby mnie zwolnić?
- I co teraz zrobisz?
- Nie mam pojęcia. Jestem bez pracy, nie mam za co utrzymać mieszkania… - zakrył swoją twarz dłońmi. – Pięknie.
Westchnęłam i nalałam zupy do dwóch talerzy. Wspólnie zjedliśmy obiad, przy którym poinformowałam przyjaciela o moim powrocie do Madrytu. Gdy później zmywaliśmy razem naczynia, wpadłam na genialny pomysł.
- Wiem jak mogę Ci pomóc!
- Jak? – spojrzał na mnie uważnie, odstawiając szklankę.
- Pojedziesz, a raczej polecisz ze mną do Madrytu. – uśmiechnęłam się do niego zadowolona ze swojego pomysłu.
- I niby gdzie będę spał?
- Zadzwonię do Ikera. – zaczęłam, odkładając talerz na miejsce. – Na pewno zgodzi się, żebyś został na te kilka dni zanim znajdziesz pracę.
- No jakbym dostał pracę, to od razu bym wynajął jakieś mieszkanie.
- To postanowione, zaczynaj się pakować. A ja idę zadzwonić do Ikera.
- Dzięki. – odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do pokoju, gdzie znajdował się mój telefon. Wybrałam numer Hiszpana, po czym usiadłam na łóżko, czekając aż bramkarz odbierze.
- No cześć słonko, co tam? – powiedział zdecydowanie przesłodzonym głosem, na co zmarszczyłam brwi.
- W porządku. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że wracam jutro do Madrytu. – zamilkłam na chwilę, po czym kontynuowałam. – Coś nie tak?
- Nie, wszystko dobrze! Bardzo się cieszę, że już wracasz. – oznajmił szybko.
- Ja też. Słuchaj Iker, jest jeszcze jedna sprawa…
- Przepraszam Cię Julie, tu Marcelo. – usłyszałam nagle głos Brazylijczyka. – Niestety Iker nie może teraz rozmawiać, bo ten… no… właśnie trener go wezwał na rozmowę o najbliższym meczu. Później oddzwoni, pa!
- Ale… - nie dokończyłam, gdyż usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia.
Popatrzyłam na telefon w totalnym szoku. O co w tym chodzi?
- No i jak, zgodził się? – uniosłam głowę i ujrzałam stojącego w drzwiach Mateo.
- Nie mam pojęcia, nie zdążyłam mu tego powiedzieć.
- To co teraz będzie?
- Nic, lecisz ze mną. Biorę to na siebie. – wzruszyłam ramionami.


Iker

            - Czemu dałeś mi znak, żebym Ci pomógł? – zapytał Marcelo, oddając mi telefon.
- Bo nie chciałem okłamać Julie, a podczas tej rozmowy wynikło, że nasz cały plan się posypał.
- Jaki plan? – zapytali inni, dołączając się do nas.
- Julie jutro wraca. – mruknąłem, zastanawiając się przy tym nad nowymi szczegółami planu.
- To źle? – spytał Sergio, unosząc brwi do góry.
- Tak. – odparł Marcelo z tak samą zamyśloną miną jak moja.
Koledzy popatrzyli po sobie, wymieniając zdziwione spojrzenia.
- Dobra, czy któryś z Was mógłby nam wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? – odezwał się w końcu Xabi.
- Wszystko zaczęło się od tego, że ostatnio jakaś dziennikarka zatrzymała mnie na ulicy i udzieliłem jej krótkiego wywiadu. – zacząłem po chwili, spoglądając na chłopaków, którzy kiwnęli głowami. – No i potwierdziłem tam rozstanie z Sarą, ale nie podałem powodu. Oczywiście kiedy Sara to obejrzała, wpadła w szał jak mniemam i postanowiła napisać jakiś absurdalny artykuł o Julie. Ktoś jej oczywiście pomaga.
- A skąd o tym wiesz? – wtrącił Cristiano.
- Znajomy, który pracuje w tej samej redakcji i nie przepada za Sarą, powiedział mi o wszystkim. Tylko sam nie wie o czym dokładnie ma być ten artykuł. – wzruszyłem lekko ramionami, po czym kontynuowałem. – Wiadomo, że nie chcę, żeby Julie miała przerąbane, więc razem z Marcelo wymyśliliśmy, że może jutro spotkałbym się z Sarą i porozmawiałbym z nią o tym. Nie wiem, może cokolwiek bym wskórał. A przecież nie spotkam się z nią u siebie jak będzie tam Julie!
- Czyli mam rozumieć, że nic nie powiesz dla Julie o tym całym zamieszaniu?
- No nie chcę. – odpowiedziałem cicho. – Na pewno nie byłaby zachwycona moim spotkaniem z byłą narzeczoną.
- A może Ty pojedź do Sary? – podsunął Morata. – Powiedziałbyś Julie, że masz jakąś pilną sprawę do załatwienia.
- To zły pomysł. – pokręcił głową Marcelo. – Bo jak ktoś zobaczy, że Iker wchodzi do jej mieszkania, to jeszcze wymyślą, że potajemnie się spotykają. A jak przyłapią Sarę wchodzącą do Ikera, to nasz bramkarz będzie mógł zmyślić, że ona go nachodzi. Uwierzą jemu, bo widzieli jej zachowanie na imprezie charytatywnej.
- To ja nie chcę, żeby Sara kłamała a sam mam to robić?
- Ona i tak już po Tobie jedzie, to teraz Ty też jej nie oszczędzaj. – wzruszył ramionami Ronaldo.
Westchnąłem głośno i ukryłem twarz w dłoniach, nie wiedząc już co robić. Posiedzieliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, myśląc indywidualnie nad możliwym rozwiązaniem tej skomplikowanej sytuacji.
- Wiem! Że też od razu na to nie wpadliśmy! – krzyknął Sami, na co prawie podskoczyliśmy. – Spotkaj się z nią dzisiaj.
- Dzisiaj? – spojrzałem na niego uważnie.
- No tak. Wiesz, że Julie wraca jutro, więc teraz jedź do domu i umów się z Sarą. Jutro będzie już po wszystkim.
- Dobry pomysł. – wtrącił Di Maria. – A my będziemy cały czas pod telefonami, więc w razie co od razu dzwoń.
- Dzięki, że mogę na Was liczyć. – uśmiechnąłem się do nich szeroko, po czym zacząłem zbierać swoje rzeczy. – To ja już idę. Im szybciej będzie po wszystkim, tym lepiej.
- Żeby tylko to się źle nie skończyło. – mruknął Alonso, lecz nie zwróciłem na to dużej uwagi i ruszyłem do swojego auta, które zostawiłem na parkingu.
Kilkanaście minut później byłem już u siebie. Zjadłem późny obiad, zmyłem naczynia, a następnie usiadłem na krześle i wziąłem telefon do ręki. Przez dłuższy moment bilem się z myślami, lecz w końcu wybrałem numer Sary i czekałem.
- Halo? – usłyszałem jej poważny głos.
- No cześć. Mam ważną sprawę do Ciebie, ale to raczej nie jest rozmowa na telefon. Mogłabyś do mnie wpaść? Nawet zaraz.
- A co, nie ma u Ciebie tej nierozgarniętej dżokejki?
- Nie ma. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, mając przy tym wielką ochotę na rozwalenie czegoś.
- W takim razie chyba mogę przyjechać. Niech będzie, że oderwę się od pracy, skoro to taka ważna sprawa. – odpowiedziała z lekką ironią. – Bądź tak uprzejmy i zrób kawę, będę za dwadzieścia minut. – dodała, po czym rozłączyła się.
- A niech Cię szlag! – krzyknąłem, odkładając telefon.
Następne kilkanaście minut spędziłem na analizowaniu całej tej sytuacji. Dopiero teraz pomyślałem, że chyba lepiej byłoby powiedzieć o wszystkim Julie. Ale było już za późno… Gdy zorientowałem się, że do przybycia Hiszpanki zostało zaledwie kilka minut, szybkim krokiem poszedłem do kuchni i nastawiłem wodę. Następnie nasypałem kawy do dwóch kubków, później ją zaparzyłem i czekałem. Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zerknąłem na zegarek i zmarszczyłem lekko brwi z niedowierzania, gdyż byłem pewny, że Sara się spóźni, jak zawsze. Jednak już po chwili znajdowałem się przy drzwiach…


Julie

            - Niespodzianka! – uśmiechnęłam się szeroko, gdy piłkarz otworzył drzwi.
- Julie? – zapytał totalnie zaskoczony, po czym przeniósł wzrok na stojącego za mną Mateo. – Ale co Wy tu robicie?
- Mieliśmy przylecieć jutro, ale postanowiliśmy nie czekać i zdążyliśmy w ostatniej chwili na samolot. – powiedziałam, wchodząc do środka, a następnie złożyłam na ustach Hiszpana namiętny pocałunek.
- Ale jak to dzisiaj? I jak to „my”?
- No normalnie. – spojrzałam na niego nieco zbita z tropu. – A Mateo jest ze mną, bo stracił pracę. Wyobrażasz sobie?! No i pomyślałam, że może znajdzie coś tutaj, a te kilka nocy przenocowałby u Ciebie. – wyjaśniłam. – Chciałam Ci o tym powiedzieć przez telefon, ale nie zdążyłam.
- Oczywiście jeśli nie pasuje Ci żebym został, to nie ma żadnego problemu, pojadę do hotelu. – wtrącił mój przyjaciel.
- Nie, no co Ty. Jasne, że możesz zostać. – odparł bramkarz, spoglądając nerwowo na zegarek.
- Wielkie dzięki.
Zdejmując buty, obserwowałam uważnie piłkarza, gdyż nie dawało mi spokoju jego dziwne zachowanie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że czymś się przejmuje.
- Iker, wszystko w porządku? – zapytałam, podchodząc do niego. – Coś się stało?
- Co? Nie. – odparł szybko. – Chodźcie do kuchni, napijemy się czegoś.
Ruszyliśmy więc w trójkę do sąsiedniego pomieszczenia. Kiedy podeszłam do kuchennej szafki, moją uwagę przykuły dwa kupki ze świeżo zaparzoną kawą.
- Spodziewasz się kogoś? – zwróciłam się do Ikera, pokazując na kubki.
- A no tak, właśnie… Bo kolega ma do mnie przyjść.
- Oo, który? – uśmiechnęłam się szeroko na myśl, że już dziś zobaczę się z którymś z piłkarzy.
- Za chwilę pogadamy, muszę wykonać bardzo ważny telefon. – powiedział, wyjmując komórkę z kieszeni i kierując się w stronę sypialni. – Przepraszam Was, zaraz wracam.
Wymieniliśmy z Mateo zaskoczone spojrzenia. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam szykować kolację.


Iker

            Szybko udałem się do sypialni, zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżko.
- Myśl Iker, myśl. – wyszeptałem, próbując usilnie wymyślić jakieś skuteczne rozwiązanie.
Po kilku sekundach w błyskawicznym tempie wybrałem numer Jese, gdyż właśnie jego miałem w ostatnio wybieranych kontaktach.
- Co jest? – usłyszałem po dwóch sygnałach.
- Jese, potrzebuję pomocy! – powiedziałem przyciszonym głosem, ponieważ nie chciałem, żeby było mnie słychać w kuchni.
- Co?! Nie słyszę Cię!
- A co u Ciebie tak głośno?
- Dziewczyny mnie odwiedziły i nic nie słyszę! – krzyknął do telefonu. – Ej, przyciszcie tę muzykę! – usłyszałem chwilę później. – Halo, Iker?
- Dobra, zadzwonię do kogoś innego. Nie ma problemu. – rozłączyłem się, spoglądając na zegarek. – Boże, ci młodzi to mają tylko jedno w głowie! – powiedziałem już do siebie. – O, na dodatek zaczynam już gadać jak Xabi. – klepnąłem się w czoło, przeklinając własną głupotę.
Byłem już totalnie zdenerwowany, ponieważ Hiszpanka mogła się zjawić w każdej chwili. Już i tak sporo się spóźniała… Postanowiłem spróbować jeszcze raz zadzwonić do któregoś z kolegów. Ponownie wybrałem pierwszy lepszy numer.
- Tak? – odezwał się tym razem Marcelo.
- Słuchaj, mam problem! – zacząłem od razu. – Julie niespodziewanie wróciła dzisiaj! Na dodatek z tym Mateo.
- A na którą umówiłeś się z Sarą?
- Na pół godziny temu! Ona może zjawić się w każdej chwili. Mam powiedzieć o wszystkim Julie?
- Nie, mam lepszy pomysł! Zaraz do Ciebie wpadnę z którymś z chłopaków i zajmiemy ich rozmową, a Ty w tym czasie wyjdziesz i coś tam zmyślisz dla Sary. Pogadacie na zewnątrz, albo w samochodzie.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Genialny! To zbieram posiłki i przybywamy z pomocą! – krzyknął, po czym się rozłączył.
- O Boże, do kogo ja zadzwoniłem. – pokręciłem głową, zdając sobie sprawę z tego, że akcja wymyślona przez Marcelo zakończy się komiczną tragedią.
Wsunąłem telefon do kieszeni i odetchnąłem kilka razy, żeby choć trochę się uspokoić. Następnie otworzyłem drzwi i ruszyłem w stronę kuchni. I właśnie wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Stanąłem jak wryty na środku pomieszczenia i przez kilkanaście sekund nie wiedziałem co robić. Marcelo nie dojechałby w kilka minut, więc to musi być Sara…
- No co tak stoisz? – Julie zaśmiała się, przechodząc obok mnie. – Przecież trzeba otworzyć.
Ruszyłem szybko za nią i w ostatniej chwili chciałem coś powiedzieć, lecz ona już zdążyła otworzyć drzwi.
- Cześć Xabi! – powiedziała, po czym uściskała stojącego w drzwiach Hiszpana, a mi dosłownie kamień spadł z serca. – Dobrze Cię widzieć.
- Ciebie również. – uśmiechnął się i wszedł do środka.
- Kawa już na Ciebie czeka.
- Kawa? – spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
- Tak. Przecież prosiłeś, żebym zrobił. – powiedziałem powoli, unosząc lekko brwi i mając nadzieję, że za chwilę wszystkiego się domyśli.
- Ach, tak! Zapomniałem. – machnął ręką, po czym zaśmiał się cicho.
- Właśnie podaję kolację, więc zapraszam. – oznajmiła z uśmiechem Julie i skierowała się do kuchni.
Korzystając z okazji, wyjaśniłem szybko przyjacielowi całą sytuację.
- A mnie właśnie coś tknęło, żeby przyjść i sprawdzić, czy wszystko w porządku. – rzekł.
- Wielkie dzięki, właściwie to mnie uratowałeś. – odpowiedziałem. - Ona na pewno za chwilę tu będzie, przecież nie spóźni się nie wiadomo ile! – szepnąłem ze złością na koniec.
- A Marcelo kogo ze sobą weźmie?
- Nie mam pojęcia.
- Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że powierzyłeś taką misję dla najśmieszniejszego wariata jakiego znam? – zaśmiał się, spoglądając na mnie.
- Nie patrzyłem do kogo dzwonię. – mruknąłem zły na siebie. – Pamiętasz jak kiedyś też miał uratować jakąś sytuację i przyszedł w czapeczkach urodzinowych i z serpentyną, zmyślając, że któryś z chłopaków ma urodziny?
- Pamiętam. – Hiszpan tym razem roześmiał się głośno. – Myślisz, że teraz zrobi to samo?
- Mam nadzieję, że nie!
- Może wymyśli coś jeszcze lepszego.
- Chłopaki, idziecie?! – usłyszeliśmy wołającą nas Julie. – Co Wy tam tyle robicie?
Już mieliśmy ruszyć do kuchni, gdy usłyszeliśmy ten jakże irytujący dźwięk dzwonka. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni, po czym podszedłem do okna, próbując coś zobaczyć. Niestety było już zbyt ciemno, żebym mógł poznać osobę, stojącą przed wejściem. Jednak po zarysie sylwetki byłem pewny, że jest to kobieta. Poczułem jak moje dotychczasowe nerwy opadają i ustępują miejsca przygnębieniu i rezygnacji. Ruszyłem powoli do drzwi pod czujnym okiem przyjaciela.
- No to po mnie… - powiedziałem, po czym położyłem dłoń na klamce.


~ ~ ~ ~ ~ ~

To przebrnęłyśmy przez piętnasty rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny, coś ostatnio kiepsko u mnie z weną...
Nie przedłużając, uciekam odwiedzać Wasze blogi :)
Trzymajcie się Kochane, buziaki :*:*

CAMPEONES DE CHAMPIONS LEAGUE!!!


3 komentarze:

  1. Brawa dla gosposi! :D Dobrze niech ją męczy! :D
    Oo jaka kochana ta Julie, że tak pomaga Mateo :)
    Hahaha Marcelo i zamyślona mina... xD Chciałabym to zobaczyć :D
    Co za wredna jędza z tej Sary -.- Darowałaby już sobie i pogodziła się, że Iker nie chce z nią być i niech przestanie wymyślać bzdury na temat Julie...
    Nosz kur...cze! Że też musiała wrócić dzień wcześniej! No jak pech to pech!
    Superbohater Marcelo zawsze służy pomocą i dobrym pomysłem! xD
    Ja pier! Ale Ty z tego dreszczowiec zrobiłaś! Już myślałam, że to Sara, a to Xabi...o.O Ten to ma dobre wyczucie czasu...
    Hahaha czapeczki urodzinowe xD Oo nie mogę :D

    Rozdział po prostu boski! :D A ta Twoja wena to niech wraca szybko z wakacji, bo my tu wszystkie padniemy... ;D

    Buziak! <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/2014/06/ronaldo-to-pedakowaty-lalus-ktory-nie.html

    Zachęcamy do dyskusji i pozdrawiamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo przeraszam za ten pozny komentarz!! Jestem poza domem i tak zabraklo mi czasu. Ale juz nadrobilam zaleglosci :-)
    No wiec nie ogarniam Ikera... Po co robi takie tajemnice, przez swoja glupote straci zaufanie Julie, bo obawiam sie, ze nie uda mu sie utrzymac tajemnicy. Faceci to czasem mysla naprawde bez sensu!
    To milo ze strony Julie, ze pomogla koledze, ale czy z tego tez nie bedzie klopotow? W koncu, dwoch samcow przy jednej kobiecie nie wrozy nic dobrego.
    Pozostaje tylko czekac na kolejny nieziemski rozdzial twego autorstwa ;-)
    Caluje!

    OdpowiedzUsuń