Julie
W ułamku
sekundy Iker zerwał się z krzesła i ruszył szybkim krokiem w stronę gabinetu
zabiegowego. Na szczęście w ostatniej chwili powstrzymał go Sergio, torując mu drogę.
- Iker, uspokój się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!
- Jak mam się uspokoić?! – krzyknął Hiszpan głosem
przepełnionym żalem. – On musi żyć! – dodał, cały czas patrząc na drzwi
gabinetu.
- I będzie! Spójrz na mnie!
Gdy bramkarz niechętnie przeniósł swój wzrok na przyjaciela,
ten wypowiedział każde słowo powoli i dokładnie, patrząc w jego oczy.
- Twój wujek przeżyje i wyjdzie z tego. – odczekał chwilę,
po czym uniósł jedną brew w górę. – Rozumiesz?
W tym momencie Hiszpanowi chyba puściły wszystkie emocje,
ponieważ jego ramiona zaczęły lekko drżeć. Ramos oczywiście szybko przytulił
swego przyjaciela, a i reszta drużyny od razu zbliżyła się do niego, szepcząc
mu jakieś słowa otuchy. Ja sama przyglądałam się temu, zakrywając dłonią usta i
powstrzymując łzy, które w końcu i tak spłynęły po moich policzkach.
Na szczęście po kilku minutach dowiedzieliśmy się, że
ostatecznie udało się uratować starszego mężczyznę. Iker został wezwany do
gabinetu lekarskiego, a my w tym czasie mogliśmy porozmawiać.
- Słuchajcie, musimy jakoś to wszystko ogarnąć. – zaczął Xabi.
– Jest nas tu za dużo, będziemy tylko przeszkadzać ludziom w pracy.
- To może ustalimy takie dyżury? – odezwał się Morata. –
Moglibyśmy zmieniać się co kilka godzin, więc cały czas ktoś by był przy
Ikerze.
- Dobry pomysł. – przytaknęliśmy wszyscy.
- Ej, chyba powinniśmy też poinformować pracowników o tym,
co się stało. – wtrącił się Luka Modrić.
- I rodzinę. – dodał Cristiano. – Myślę, że Iker byłby wdzięczny,
gdybyśmy wyręczyli go i zadzwonili do rodziców i brata. A sam pewnie odezwie
się do nich jak trochę ochłonie.
- No dobra, to robimy tak. – zaczął Alonso, patrząc na
wszystkich po kolei uważnie. – Cris, Pepe i Fabio powiadamiają rodzinę, ja z
Sergio, Alvaro i Angelem pójdziemy do pracowników.
- A kto zostanie teraz z Ikerem? – zapytał Marcelo.
Pomyślałam przez chwilę, po czym odezwałam się jako
pierwsza.
- Ja mogę.
Wszyscy skierowali swoje spojrzenia na mnie. Przyznam, że czułam
się trochę dziwnie i nie wiedząc sama dlaczego, zaczęłam się tłumaczyć.
- Mam dzisiaj wolne, więc mogę z nim posiedzieć. Od jutra
znowu muszę pracować to nie bardzo będę mogła o każdej porze być dostępna.
- Okej, w takim razie reszta niech przyszykuje na jutro jakieś
ciuchy dla Ikera i najpotrzebniejsze rzeczy dla wujka. – rzekł Xabi. – Jak znam
życie to Santo się dzisiaj stąd nie ruszy.
W tym momencie z gabinetu lekarskiego wyszedł Hiszpan, więc
szybko skończyliśmy naszą rozmowę. Patrzyliśmy na niego, gdy jeszcze zamieniał
ostatnie zdania z lekarzem. Po chwili podszedł do nas powolnym krokiem.
- Wiadomo już coś? – zapytał go Gareth.
- Nie domyka mu się zastawka w sercu, potrzebna jest
operacja. – odpowiedział, patrząc na nas. – Powinien zgłosić się wcześniej, to
już jakiś czas trwa…
- A to kiedy będą go operować?
- Za dwa dni. Najpierw muszą porobić mu badania.
Wszyscy przytaknęliśmy i spojrzeliśmy ze współczuciem na
Ikera. Uśmiechnął się do nas delikatnie, po czym ponownie się odezwał.
- Wracajcie już do willi, ja tu dziś z nim zostanę.
Podziękował jeszcze chłopakom i mi za wszystko, a następnie
wszedł do sali, w której znajdował się jego wujek. Ja także pożegnałam się z drużyną
i już miałam dołączyć do Hiszpana, gdy zatrzymał mnie Cristiano.
- Jesteś pewna, że możesz z nim zostać całą noc? – zapytał.
– Bo jest już około 19:00, a Ty jutro rano masz pracę. Może Cię zmienić?
- Dam radę. Wy jeszcze dziś załatwcie te sprawy, o których
mówiliśmy, a jutro się zmienimy.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym pożegnaliśmy się jeszcze
raz. Ruszyłam w stronę sali numer 7 i już po chwili weszłam do środka, powoli
zamykając za sobą drzwi. Na ten dźwięk Hiszpan odwrócił się nieco zdziwiony w
moją stronę.
- Julie? Coś się stało?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. – zapewniłam szeptem. – Pomyślałam,
że pobędę z Tobą tak dla towarzystwa. No chyba że nie chcesz, zrozumiem.
Przez krótki moment patrzył w moje oczy ze smutkiem, a następnie
skinął delikatnie głową i powiedział szeptem.
- Chcę. Zostań.
Podążyłam za nim wzrokiem i ujrzałam starszego Hiszpana,
śpiącego na szpitalnym łóżku. Był podłączony do trzech kroplówek oraz urządzenia,
które monitorowało pracę jego serca. Rozejrzałam się po jasnej, jednoosobowej
sali, zauważając białą sofę, która stała po prawej stronie pomieszczenia. Obok
znajdował się także stolik, a na nim leżały gazety. Takich luksusów u nas w
szpitalach nie ma – pomyślałam, po czym skierowałam się w stronę sofy. Usiadłam
powoli i spojrzałam na Ikera. Wiedząc, że nie ma teraz ochoty na rozmowę,
sięgnęłam po jedno z czasopism i zaczęłam je przeglądać.
Iker
Siedziałem
przy szpitalnym łóżku od godziny, cały czas patrząc na wujka. Wiedziałem, że
jest silny i na pewno da sobie ze wszystkim radę, jednak nadal odczuwałem
strach. A co by było gdybym go stracił? Zawsze traktował mnie prawie jak
własnego syna… Biłem się z tymi myślami, coraz bardziej odczuwając zmęczenie. W
końcu obejrzałem się za siebie i ujrzałem Julie. Uśmiechnęła się do mnie.
Próbowałem odpowiedzieć jej tym samym, ale chyba marnie mi to wyszło.
- Może przynieść Ci coś do jedzenia lub picia? – spytała
szeptem.
- Nie, dziękuję.
Spojrzałem jeszcze raz na wujka i upewniając się, że śpi,
wstałem i skierowałem się w stronę towarzyszki. Usiadłem obok niej na sofie, po
czym westchnąłem cicho.
- Cały czas śpi. – powiedziałem po chwili, patrząc na wujka.
- Na pewno dostał silne leki. Jutro z nim porozmawiasz.
- Dopiero 20:30, a ja już jestem padnięty. – oznajmiłem kilka
minut później, zerkając na ścienny zegar.
- Wiesz co, to ja może usiądę na krzesło, a Ty się połóż i
trochę pośpij. – rzekła, po czym chciała wstać, ale złapałem ją za dłoń.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, lecz nie cofnęła ręki.
Ścisnąłem ją lekko i powiedziałem, patrząc w jej oczy.
- Zostań tutaj.
Wahała się przez krótką chwilę, lecz ostatecznie z powrotem
oparła się o kanapę. Już drugi raz tego dnia powiedziałem, by została przy
mnie. Zmarszczyłem lekko brwi, zastanawiając się nad tym.
- Gdybym wcześniej z nim porozmawiał, to nie doszłoby do
tego. – wypowiedziałem te słowa cicho, próbując pozbyć się choć odrobiny
ciężaru, który ciążył na mnie.
- No co Ty, Iker! To nie jest Twoja wina, przecież nie mogłeś
tego przewidzieć.
Poczułem jak tym razem to ona ściska moją dłoń. Spojrzałem w
jej oczy i zobaczyłem pewność. Przynajmniej ona wierzyła, że w niczym nie
zawiniłem…
Po kilku minutach zmęczenie dawało o sobie coraz bardziej
znać. Powieki zrobiły się ciężkie i same zaczęły mi się zamykać. Zerknąłem na
Julie, która sprawdzała jakąś wiadomość na telefonie, po czym bez zastanowienia
położyłem się na sofie, kładąc głowę na jej kolanach. Napięła delikatnie mięśnie
zapewne zaskoczona moim zachowaniem, lecz już po chwili je rozluźniła. Może przeszkadzało
jej to? O tym oczywiście nie pomyślałem… Już chciałem podnieść swą głowę, gdy
nagle poczułem jak Polka okrywa mnie ciepłym kocem. Uznałem to za akceptację.
Nie mając dłużej sił, zamknąłem oczy i po kilku sekundach odpłynąłem w sen.
Nagle poczułem silny ból głowy. Skrzywiłem się i rozejrzałem
nie bardzo wiedząc, gdzie jestem. Zauważając leżącą na łóżku osobę,
przypomniały mi się wydarzenia wczorajszego dnia. Przetarłem dłońmi oczy, po
czym uświadomiłem sobie, że leżę na sofie zupełnie sam.
- Julie? – uniosłem głowę, rozglądając się po pomieszczeniu
i zdejmując z siebie koc.
- Pańska narzeczona wyszła na chwilę, zaraz na pewno wróci.
– odpowiedziała mi starsza pielęgniarka, która zmieniała kroplówki.
- Dziękuję bardzo.
Usiadłem powoli, po czym przeciągnąłem się, rozprostowując kości.
Chwila, chwila… Narzeczona?
Gdy już doszedłem do siebie, zaśmiałem się, składając koc.
- Z czego się śmiejesz? – usłyszałem jej głos, po czym
ujrzałem przed sobą kubek z kawą. – Pomyślałam, że postawi Cię na nogi. –
dodała z uśmiechem.
- Wielkie dzięki. – powiedziałem z wdzięcznością, biorąc od
niej ciepły napój.
- A więc co Cię tak rozbawiło? – usiadła obok i spojrzała na
mnie.
- Przed chwilą zostałaś nazwana moją narzeczoną.
- Co takiego?!
Zaśmiałem się, a następnie upiłem łyk kawy.
- No naprawdę. Pielęgniarka stwierdziła, że moja narzeczona na
chwilę wyszła.
- Pięknie. – pokręciła głową, śmiejąc się.
Dostrzegłem na jej twarzy delikatne rumieńce, lecz nie
skomentowałem tego. Uśmiechnąłem się do niej szczerze, pierwszy raz od tych
strasznych wydarzeń.
- Witam państwa. – do sali wszedł lekarz i skierował się w stronę
łóżka.
- Dzień dobry. – odpowiedzieliśmy zgodnie z Julie, po czym
wstałem i podszedłem do niego.
- Kiedy będę mógł z nim porozmawiać?
- Za trzy godziny będziemy wybudzać Pana Casillasa, wtedy
można z nim zamienić kilka słów. – odpowiedział, spoglądając na mnie. – Później
zrobimy najpotrzebniejsze badania.
- Dziękuję bardzo. – rzekłem, po czym lekarz wyszedł z
pomieszczenia.
Spojrzałem na wujka, a następnie powoli przeniosłem swój
wzrok na Julie. Uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach widziałem współczucie. Właśnie
miałem się odezwać, gdy nagle do sali weszli Xabi, Cris, Marcelo, Sergio i
Alvaro.
- Jak tam? Jak po nocy? – zapytał od razu Morata.
- W porządku. – odpowiedziałem, po czym przywitałem się z
każdym i przekazałem to, o czym mówił mi lekarz.
- Przywieźliśmy kilka rzeczy dla Twojego wujka. – odezwał
się Xabi, pokazując reklamówkę, którą trzymał w reku. – Piżama, przybory do
mycia i tak dalej.
- I powiadomiliśmy Twoich rodziców i brata. – rzekł tym
razem Ronaldo. – Prosili, żebyś się z nimi skontaktował.
- Personel też już wszystko wie. – wtrącił Sergio.
- Wielkie dzięki chłopaki. – powiedziałem, spoglądając na
każdego po kolei. – Nie wiem, co bym bez Was zrobił.
- Zginąłbyś marnie. – odparł Cris, po czym wszyscy
zaśmialiśmy się, a następnie uściskałem każdego z osobna.
Ustaliliśmy, że wrócę do domu, by wziąć prysznic i przebrać
się w świeże ciuchy. Przy okazji miałem także odwieźć Julie. Żeby było szybciej,
Sergio zaproponował, byśmy pojechali jego autem. Tak więc chłopaki zostali w
szpitalu, a ja wraz z Polką po kilku minutach byliśmy już w samochodzie
Hiszpana. Wjechałem na główną drogę i ruszyłem przed siebie. Kątem oka zerknąłem
na towarzyszkę, która wyglądała przez okno.
- Mogę Cię o coś zapytać? – przerwałem w końcu ciszę.
- Jasne.
- Jesteś z Michael’em?
Nie wiedziałem dlaczego o to zapytałem. Po prostu czułem, że
muszę to wiedzieć.
- Nie rozumiem… - odpowiedziała powoli. – Skąd ten pomysł?
- Widziałem jak się całujecie. – powiedziałem, po czym
szybko dodałem: - To znaczy to nie było celowe, przyjechałem po Ciebie, żebyś wyszła
z nami i wtedy Was zobaczyłem.
- Rozumiem. – westchnęła głośno. – Nie, nie jestem z nim.
- Ale to co widziałem…
- To było nieporozumienie. Nic do niego nie czuję, poza
przyjaźnią oczywiście – wtrąciła, przenosząc swój wzrok na mnie.
Przytaknąłem głową na znak zrozumienia. Poczułem ulgę… Ale
dlaczego? Czy naprawdę obawiałem się usłyszeć coś innego? Resztę drogi
spędziliśmy w ciszy. Po kilkunastu minutach zatrzymałem samochód i odpiąłem
pas.
- Iker, dlaczego jesteśmy u Ciebie?
Spojrzałem na nią zdziwiony, po czym popatrzyłem przez
przednią szybę. Rzeczywiście, byliśmy na posesji wujka.
- Nie wiem. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Julie
Patrzyłam w
osłupieniu jak Iker wychodzi z samochodu. O co w tym wszystkim chodzi? Odpięłam
pas, po czym także wysiadłam z auta.
- Co się dzieje? – zapytałam, spoglądając w jego brązowe
oczy.
Nic nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie szybkim
krokiem, ujął w dłonie moją twarz i zaczął mnie całować. Moja reakcja była
zupełnie inna niż w sytuacji z Michael’em. Poddałam się całkowicie pocałunkowi
Hiszpana. Ba, nawet kiedy chciał go skończyć to ja zaczęłam go pogłębiać. Chyba
nie miał nic przeciwko, bo przeniósł swoje dłonie na moje biodra, przysuwając
mnie do siebie. Natomiast ja swoją wplotłam w jego włosy i delikatnie za nie
pociągnęłam, oczywiście nie przerywając pocałunków. Drugą dłoń oparłam o jego
tors. Oderwaliśmy się w końcu od siebie, a następnie utrzymywaliśmy przez
kilkanaście sekund kontakt wzrokowy, oddychając nieco szybciej. Chciałam powiedzieć,
że powinnam już iść, ale bramkarz jakby czytając w moich myślach, zaczął mnie całować
na nowo. Czułam jak ciągnie mnie powoli w stronę domu. Czułam jak jego język
pieścił moje podniebienie, a dłonie wsuwały się powoli pod moja bluzkę. Czułam
także, że ja zaczęłam odpowiadać mu tym samym, czując przyjemny ucisk poniżej
brzucha, przyspieszone bicie serca i rosnące pożądanie. I wiedziałam, że o
jakiejkolwiek kontroli nie ma już mowy.
Gdy zaczęliśmy kierować się w stronę schodów, nie przestając
się całować, usłyszeliśmy jakieś głosy.
- Cześć, wróciliśmy z zakupów! – krzyknął Carvajal.
Oderwałam się szybko od Ikera, patrząc na niego z
przerażeniem. Po chwili ujrzeliśmy kilkoro chłopaków obładowanych reklamówkami.
- O, tu jesteście. Jak Twój wujek? – odezwał się Benzema.
- To ja już pójdę, przepraszam. – powiedziałam, po czym nie
czekając na ich reakcje i nie oglądając się na Ikera, wyszłam szybkim krokiem z
willi.
Pobiegłam na najbliższy postój taksówek i wsiadłam do jednej
z nich, podając adres Michael’a. Tego było za wiele. Najpierw mój przyjaciel,
teraz Hiszpan… Choć przyznałam w duchu, że sytuacja z Ikerem była zupełnie inna.
Oboje tego chcieliśmy. Ale może dobrze, że do niczego nie doszło? Może dla
niego byłoby to tylko pocieszenie po Sarze, bądź chwilowe zapomnienie o
problemach i nic więcej? No i przecież miałam się kontrolować!
- Kamińska, ale z Ciebie kretynka. – powiedziałam tak cicho,
że nawet siedzący za kierownicą mężczyzna nie usłyszał moich słów.
~ ~ ~ ~ ~ ~
"Większość dzieciaków marzy o strzeleniu doskonałego gola. Ja zawsze marzyłem, żeby go zatrzymać." - Iker Casillas
"Nie może sobie żadna drużyna wypracować czystej sytuacji strzeleckiej, a jak już ją sobie wypracują, to albo blokują, albo źle trafiają, albo jest Iker Casillas." - Dariusz Szpakowski