Julie
Otworzyłam
powoli oczy. Podniosłam nieco głowę, po czym zerknęłam na stojący na szafce
zegarek. Była 5:00 rano… To naprawdę możliwe, że przespałam całe popołudnie i
noc? Przetarłam powoli oczy, wyciągając się na łóżku. Zastanawiałam się jak to
możliwe, że spałam tyle godzin i nic nie zdołało mnie obudzić. Doszłam do
wniosku, że zapewne było to spowodowane nadmiarem wrażeń i emocji w ciągu
ostatnich kilku dni. Kiedy tylko ta myśl przyszła mi do głowy, przed oczami stanął
mi obraz wczorajszych wydarzeń. No tak, muszę porozmawiać z Michael’em. To, że
wczoraj uciekłam od tego problemu nie oznaczało, że mogę nadal to robić…
Westchnęłam, rozmyślając o tym co mnie czeka. Nie miałam ochoty nawet wstawać z
łóżka, ale wiedziałam, że jeśli zaraz tego nie zrobię, to pozostanę w pokoju
cały dzień. W końcu wstałam powoli i skierowałam się w stronę łazienki z
nadzieją, że zimny prysznic jakoś mnie orzeźwi.
Gdy już ubrana i delikatnie pomalowana zeszłam na dół, zaczęłam
rozglądać się za moim przyjacielem. Przynajmniej wydawało mi się, że nadal mogę
tak o nim mówić i myśleć… Po kilkunastu minutach dałam jednak za wygraną.
Nigdzie nie było śladu po Michael’u, udałam się więc do kuchni.
- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się w stronę Pauli, po czym
usiadłam przy kuchennym blacie.
- Oo, dzień dobry panienko. – odpowiedziała życzliwym tonem.
– Co życzysz sobie na śniadanie?
- Dziękuję bardzo, jakoś nie jestem głodna.
- Coś się stało? – spytała, patrząc na mnie podejrzliwym
wzrokiem.
- Nie, nie. – zapewniłam szybko. – Po prostu mam chyba
gorszy dzień.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym obserwowałam jak starsza
kobieta zmywa naczynia. Po dłuższej chwili odezwałam się ponownie.
- A może mogę Ci w czymś pomóc?
- Nie, odpoczywaj sobie lepiej. Ja tu się wszystkim zajmę.
- W porządku, ale jak coś to będę w stajni. Gdybym była
potrzebna to od razu wołaj.
- Dobrze. – odpowiedziała.
Wstałam, kierując się w stronę wyjścia, jednak w ostatniej
chwili odwróciłam się do Pauli i zapytałam.
- A jest może Michael?
- Wydaje mi się, że powinien być w stajni.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niej, po czym wyszłam z
domu.
Szłam wolnym krokiem w kierunku stajni. Jak powinnam zacząć rozmowę?
Byłam pewna, że muszę mu powiedzieć o tym, iż to co zaszło wczoraj nigdy nie
może się powtórzyć. Tylko jak to zrobić, żeby go nie zranić? W końcu to mój
przyjaciel i nie chciałam by przeze mnie cierpiał. Chciałam też zapytać jak to
się stało, że zaczął interesować się mną w inny sposób… Czyżbym przeoczyła jakieś
sygnały? A może to nic nie znaczyło? Zwariuję od tego ciągłego myślenia – przeszło
mi przez myśl, po czym weszłam do stajni.
- Hej. – zauważył mnie jeden z kolegów. – Co Ty tu robisz? Przecież
masz dziś dzień wolny.
- Szukam Michael’a. Jest tu gdzieś?
- Nie. – pokręcił przecząco głową. – Z tego co wiem, miał jechać
rozejrzeć się za jakimiś nowymi witaminami dla koni.
- Rozumiem. – odpowiedziałam, po czym przeniosłam wzrok na
boksy. – To ja Ci pomogę. I tak nie mam nic innego do roboty.
- Nie ma mowy! Masz wolne, więc zmykaj gdzieś na miasto. Nie
martw się, jutro jak przyjdziesz to będziesz miała dosyć, tyle pracy na Ciebie
czeka. – zaśmiał się, po czym wziął się za sprzątanie boksów.
- Może masz rację. Przejdę się do centrum, pochodzę po
sklepach. – wzruszyłam ramionami.
- Typowa kobieta.
Zaśmiałam się w odpowiedzi i wyszłam ze stajni. Wróciłam do
domu by zabrać torebkę i okulary przeciwsłoneczne. Po kilkunastu minutach szłam
już w wybranym kierunku. Jak każdego dnia była piękna, słoneczna pogoda.
Rozmyślając nad zakupami, w końcu doszłam do centrum, gdzie pierwszym moim
celem było oczywiście stoisko z lodami. Już po chwili zachwycałam się ich
pysznym, czekoladowym smakiem. Gdy skończyłam jeść, ruszyłam do pobliskiego
sklepu…
Tak minęło mi sporo czasu. Chodziłam od sklepu do sklepu,
oglądając różne rzeczy. Po około dwóch godzinach zostałam posiadaczką kilku
nowych, letnich ciuchów i ciekawych książek. Już miałam zamiar kierować się do wyjścia,
gdy moją uwagę przykuła jedna z wystaw. Podeszłam do niej, zachwycając się piękną,
klasyczną sukienką do kolan w kolorze czarnym. Zerkając na cenę, oczywiście uświadomiłam
sobie, że mnie na nią po prostu nie stać. Cóż, pozostało mi tylko podziwiać…
- Oo, cześć. – usłyszałam po dłuższej chwili. – Ty też na
zakupach?
- Jak widać. – uniosłam reklamówki, pokazując je Ikerowi, po
czym uśmiechnęłam się. – Słuchaj, jeszcze raz bardzo Cię przepraszam, że nie
poszłam wczoraj z Wami do kina.
- Daj spokój, nic się nie stało.
Albo mi się zdawało, albo w jego głosie było coś dziwnego…
- A co tam u Was? Jak chłopaki?
- W porządku. Wpadnij do nas jak będziesz miała czas. –
odpowiedział już lżejszym tonem, jakby cieszył się ze zmiany tematu.
Zdziwiło mnie to trochę, lecz tylko kiwnęłam głową w
odpowiedzi. Wolałam nie drążyć tematu, gdyż mogły być to moje jakieś urojenia…
- Chyba podoba Ci się ta sukienka, co? – odezwał się po
chwili.
- Tak, jest naprawdę śliczna.
- No to czemu jej sobie nie kupisz? – spytał, unosząc jedną
brew w górę.
- Daj spokój, nie stać mnie na nią. – zaśmiałam się krótko.
- No to może…
Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki. Odwróciłam się i
zobaczyłam biegnącego w naszą stronę chłopaka. Po chwili poczułam uderzenie.
Iker
Zdążyłem
tylko zorientować się, że jakiś chłopak biegł, krzycząc chyba czyjeś imię, gdy
nagle potrącił swoim ramieniem Julie. Nie zastanawiając się ani chwili złapałem
brunetkę, ratując ją tym samym przed upadkiem. Znaleźliśmy się w takiej
pozycji, iż nasze usta się zetknęły. Było to jednak tak delikatne, że nawet nie
byłem do końca pewny, czy to dzieje się naprawdę. O dziwo żadne z nas nie odsunęło
się przez moment, który dla mnie wydawał się wiecznością. Czułem jej delikatne
perfumy, ponownie przypomniałem sobie sen, który od jakiegoś czasu nie dawał mi
spokoju. Nagle poczułem wielką chęć pocałowania jej. Już miałem to zrobić, gdy
ona nagle szybkim ruchem odsunęła się i zaczęła wstawać, jakby domyślając się
moich zamiarów.
- O matko, co za człowiek. – odezwała się, biorąc szybko
reklamówki. – Mógłby trochę uważać.
Wstałem także, po czym odezwałem się do niej.
- Nic Ci się nie stało?
- Nie, nie. – rzekła, spoglądając w moje oczy. – Dziękuję, że
mi pomogłeś. – dodała, rumieniąc się lekko i uciekając gdzieś wzrokiem.
- Nie ma za co.
- No jak to nie? Gdyby nie Ty to leżałabym teraz na
podłodze.
Zaśmialiśmy się jednocześnie. Miałem wrażenie, że jest skrępowana
tym, co przed chwilą się wydarzyło. Odezwała się jednak po krótkiej chwili.
- To ja już będę wracać do domu. Muszę pomóc wypuścić konie
na padok. Miło było Cię spotkać.
- Ciebie również. Mam nadzieję, że odwiedzisz nas niedługo.
- Jasne, postaram się. No to trzymaj się.
- Do zobaczenia.
Odprowadziłem ją wzrokiem do wyjścia. Gdy znikła z mojego
pola widzenia, spojrzałem na sukienkę z wystawy. Prezentowała się naprawdę wyjątkowo,
choć byłem pewny, że na Julie wyglądałaby jeszcze ładniej. Po krótkim namyśle
wszedłem do sklepu i skierowałem się do jednej z kobiet.
- Przepraszam, chciałbym kupić tę sukienkę z wystawy. –
wskazałem na nią ręką, po czym uśmiechnąłem się do sprzedawczyni.
- Oczywiście, już przynoszę.
Po chwili wróciła z sukienką, schowała ją do pokrowca i mi
podała. Zapłaciłem za wybraną rzecz, po czym podziękowałem za pomoc.
- A czy mogłabym poprosić o Pana autograf? – spytała, patrząc
na mnie błagalnym wzrokiem.
- Pewnie, z miłą chęcią. – uśmiechnąłem się, po czym złożyłem
podpis na podanej przez nią kartce.
- Jestem pewna, że kobieta, która dostanie tę sukienkę
będzie zachwycona.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi, jeszcze raz podziękowałem za
pomoc i wyszedłem ze sklepu.
W drodze powrotnej nie mogłem pozbyć się z głowy dzisiejszego
zdarzenia. Cały czas czułem zapach Polki, jakby nadal była obok mnie. No i ta chęć
pocałunku… Wmawiałem sobie, że to przez ten sen i jeśli wyrzucę go z pamięci,
to wszystko minie. Inna sprawa, że wcale nie chciałem tego robić. Westchnąłem głośno,
po czym zerknąłem na chwilę na siedzenie obok, gdzie leżała zakupiona sukienka.
W tym już na pewno chodzi tylko o to, że widziałem jak bardzo jej się podoba –
pomyślałem z pewnością. A raczej próbowałem to także sobie wmówić…
- I jak się udały zakupy? – odezwał się jako pierwszy Xabi,
gdy wróciłem do domu.
- No właśnie. Gdzie masz ten żel dla Crisa? – dodał Pepe.
Złapałem się za głowę, po czym usiadłem zrezygnowany na
kanapie.
- Zakupy… - szepnąłem. – Przepraszam Was chłopaki,
kompletnie o tym zapomniałem.
- Nie no spoko, nic się przecież nie stało. – uśmiechnął się
Marcelo. – Ale chwila… To co Ty robiłeś, skoro nie byłeś w sklepie?
- No bo…
Nie dokończyłem, ponieważ właśnie w tym momencie do salonu
wszedł Cristiano i od razu zwrócił się do mnie.
- Iker, mógłbyś teraz dać mi ten żel, bo boje się, że moje
włosy już dłużej nie zniosą jego braku.
Wszyscy spojrzeli na mnie współczująco, a ja sam przełknąłem
głośno ślinę.
- Co jest? – spytał Portugalczyk, patrząc na nas zdziwiony.
- No bo właśnie nie mam tego żelu… Zapomniałem kupić. –
powiedziałem powoli.
- Że co?!
- Oj nie złość się na niego. – stanął w mojej obronie
Sergio. – Przecież możesz podjechać samochodem do sklepu.
- No tak, nic się nie stało. – machnął ręką Cristiano.
Po chwili z kuchni wrócił Marcelo. Kiedy on zdążył wyjść?
Podszedł do Portugalczyka z kubkiem w dłoni, po czym zamoczył w nim palce i zaczął
moczyć włosy Ronaldo.
- A Ty co wyprawiasz?! – zapytał Cris w takim samym szoku w
jakim był chyba każdy z nas.
- No jak to co? – spojrzał na niego Brazylijczyk. – Woda z
cukrem to idealne zastępstwo żelu. Zobaczysz, Twoje włosy będą lśnić.
Wszyscy jednocześnie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, oprócz
Portugalczyka, który zaczął wycierać swoje włosy.
- Marcelo, jesteś geniuszem! – powiedziałem na co ponownie
zareagowaliśmy śmiechem.
Dwadzieścia minut później skierowałem się do pokoju wujka.
Musiałem w końcu porozmawiać z nim o jego problemach zdrowotnych. Jednak na
korytarzu złapał mnie nie kto inny jak wcześniej poszkodowany Ronaldo.
- Zajmę Ci tylko chwilę. Możesz? – zapytał.
- Jasne. – odpowiedziałem z uśmiechem. – O co chodzi?
- No właśnie ja chciałem Ciebie o to zapytać. –
odpowiedział. – I wcale nie chodzi mi o to, że zapomniałeś zrobić tych zakupów.
Tylko widzę, że coś jest nie tak.
Westchnąłem głośno, po czym opowiedziałem mu o wszystkim.
- No i właśnie w moim samochodzie leży sukienka, która jej
się tak podobała. – zakończyłem opowieść.
- Oj kolego. Konkretnie Cię wzięło. – zaśmiał się mój
towarzysz, patrząc na mnie.
- O czym Ty mówisz?
- No nie wiesz? To przecież widać, że…
Nagle usłyszeliśmy jakiś huk dochodzący z pokoju wujka.
Spojrzeliśmy na siebie w szoku, po czym obydwoje pobiegliśmy w stronę drzwi.
Gdy otworzyłem pokój, starszy mężczyzna leżał nieprzytomny na podłodze.
- Dzwoń po pogotowie! – krzyknąłem do Crisa, po czym
podbiegłem do wujka.
Julie
Siedziałam
w pokoju, patrząc bez celu w ekran laptopa. Wszystko dziś nie szło po mojej myśli.
Nie porozmawiałam z Michael’em – a naprawdę chciałam mieć to już za sobą. Na
dodatek to dzisiejsze spotkanie z Ikerem. Co ja sobie myślałam? Powinnam od
razu się od niego odsunąć, przecież on ma dziewczynę! Co ja gadam, narzeczoną! To,
że niedawno pokłócili się i to w sumie poważnie, nie oznaczało jeszcze, że do
siebie nie wrócą. W końcu budowali ten związek od lat. Odłożyłam urządzenie z
rezygnacją, po czym podeszłam do okna. Fakt, Iker mi się spodobał… Oczywiście nie
zakochałam się, ale przeczuwałam, że tak może się stać, a może i już zaczyna.
Ale od tej pory musze wziąć sprawy w swoje ręce i nie mogę pozwolić sobie na
brak kontroli – pomyślałam zadowolona ze swojej stanowczości.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk nadchodzącego połączenia.
Spojrzałam na wyświetlacz, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Cris, co tam słychać?
- Julie, musisz szybko przyjechać do szpitala! Błagam!
- Ale co się stało?! – zapytałam, czując jak robi mi się gorąco.
- Wujek Ikera zasłabł, nie wiemy co mu jest. To chyba coś poważnego,
a Iker jest kompletnie załamany. – odpowiedział mi zdenerwowanym głosem.
- Zaraz tam będę. – oznajmiłam, po czym rozłączyłam się i
popędziłam do wyjścia.
Dziesięć minut później taksówka dojechała do miejskiego
szpitala. Zapłaciłam szybko kierowcy, nie zwracając uwagi na to, że chyba dałam
mu spory napiwek, bo był jakiś uśmiechnięty. Wbiegłam do szpitala, rozglądając
się za którymś z chłopaków.
- Oo, dobrze, że jesteś. – zwrócił się Xabi, podchodząc do
mnie, po czym ruszyliśmy do reszty.
- Wiadomo już co z nim i jak bardzo jest poważnie?
Hiszpan pokręcił głową.
- Niestety jeszcze nic nie wiemy.
Po chwili byliśmy już u celu. Chłopaki chodzili w tę i z
powrotem, szepcząc. Przywitali się ze mną, po czym wskazali na siedzącego Ikera.
Popatrzyłam na niego ze smutkiem. Bramkarz siedział ze spuszczoną głową, dłonie
miał zaciśnięte w pięści. Podeszłam do niego i ukucnęłam, po czym położyłam swą
dłoń na jego barku.
- Iker… - szepnęłam i dopiero wtedy na mnie spojrzał.
W jego oczach było widać ogromny ból i strach. Utrzymywaliśmy
kontakt wzrokowy przez dłuższą chwilę, nic nie mówiąc. Gdy miałam już powiedzieć
jakieś słowa otuchy, usłyszeliśmy krzyk z gabinetu zabiegowego:
- Szybko, musimy go reanimować!
Spojrzałam na chłopaków, którzy mieli tak samo przerażone
miny jak ja…
~ ~ ~ ~ ~ ~
Pozostawiam Was z ósemką. Miłego wieczoru, pozdrawiam serdecznie.
PS.: Nareszcie mamy wiosnę! :)
Ohh kurczę! Dlaczego Julie nie dała mu się pocałować?! Ja się pytam dlaczego?! -.-
OdpowiedzUsuńEhh czy Marcelo kiedyś skończą się genialne pomysły?! xD Ale... Chciał pomóc Crisowi xD
Szkoda, że Julie nie pogadała z Michael'em. Następnym razem się spotkają i sobie to wszystko wyjaśnią :)
Oby nic złego nie stało się z wujkiem Ikera...:(
Rozdział jak zawsze cudny! Czekam na nowy :) ;**
P.S Super zdjęcie Ikera xD
Zawsze mnie to tak zadziwia w ludziach, że podobają się sobie nawzajem, ale za wszelką cenę chcą wszystkim udowodnić, że wcale tak nie jest :P Odwlekają to co nieuniknione podczas gdy mogliby już cieszyć się prawdziwą miłościa :) Myślę, że teraz w obliczu choroby wujka, Iker będzie potrzebował wsparcia, którego Julie mu na pewno udzieli i zbliżą się do siebie :) Oby tylko w zujkiem to nie było nic poważnego :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, ale tego nie muszę mówić, bo każdy taki jest. Piszesz cudownie! :)
Całuję mocno! :*
Witaj, nominowałam Twój blog do Liebster Blog Award. Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” : ) Po więcej szczegółów zapraszam serdecznie do siebie.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości i aż nie mogę się nacieszyc. Julie jest taka słodziutka i cieszą się że nie bawi się w żadne głupie gierki z Michaelem.
OdpowiedzUsuńsonja-rosa.blogspot.com U mnie triumfalny powrót ;)
ja na miejscu Julie to nawet bym sie nie wahała! no przecież to sam boski Iker *-* btw. to bardzo miło z jego strony, że kupił jej sukienkę.
OdpowiedzUsuńnarzekający na brak żelu Ronaldo i ratujący go z opresji Marcelo - mega XD tylko dlaczego tak jakoś nie najweselej zakończyłaś ten rozdział? mam nadzieje, że będzie dobrze.
przepraszam za lakoniczność wypowiedzi i spory poślizg, ale mam drobne problemy techniczne. trzymaj sie ciepło, do kolejnego <3