czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 7



~ 2 dni później ~

Iker

            Odpoczynek na Furteventurze odbijał się na całej naszej drużynie w pozytywny sposób. Godzinami relaksowaliśmy się na plaży, spacerowaliśmy po wyspie czy po prostu wymyślaliśmy własne rozrywki. Jednak każdy z nas zaczął odczuwać ponad tygodniowy brak treningów. Tego dnia siedzieliśmy na posesji willi, opalając się na leżakach.
- Ej, słuchajcie. – zaczął Alvaro Morata. – A co Wy na to, żeby iść na siłownię?
- Genialny pomysł! – odezwał się Ronaldo.
- Te wszystkie formy lenistwa są wspaniałe, ale brakuje mi już ćwiczeń.
- Poza tym pamiętajmy, że za półtorej tygodnia wracamy do Madrytu. – wtrącił Di Maria. – Dlatego przydadzą nam się rozgrzewki przed prawdziwym treningiem.
- No to ustalone. Idziemy po obiedzie na siłownię, tak? – upewnił się Sergio.
Wszyscy przytaknęliśmy, po czym każdy powrócił do swoich zajęć. Czas do posiłku spędziłem na słuchaniu ulubionej muzyki w słonecznych promieniach wyspy.
Po południu zgodnie z umową udaliśmy się do siłowni, która znajdowała się w centrum miasta. Każdy z nas był zadowolony, czując ten znajomy wysiłek. Gdy po ćwiczeniach poszedłem napić się wody, zaczepił mnie Nacho.
- Jak tam Ci idzie?
- Super, od razu mi lepiej. A Ty jak się czujesz?
- Też dobrze. – rozejrzał się dookoła, po czym kontynuował. – Oo, do Xabiego chyba dzwoni żona.
Podążyłem za nim wzrokiem, zauważając, rozmawiającego przez telefon przyjaciela.
- Na pewno. – kiwnąłem głową, zgadzając się. – A tamci co tak szepczą? – wskazałem na kilku chłopaków, stojących niedaleko.
- Już pewnie coś kombinują. – wzruszył ramionami Nacho.
Nie trzeba było długo czekać, by jego słowa się potwierdziły. Pepe, Asier, Alvaro i Marcelo podeszli do Xabiego i w pewnym momencie zaczęli się przekrzykiwać.
- No stary gdzie jesteś?!
- Kończ tę rozmowę i polewaj tu wszystkim!
- Ej no, dziewczyny czekają!
Zdenerwowany Hiszpan machnął ręką, by ich uciszyć, ale oni nie dawali za wygraną.
- Oo, idzie Twoja nowa koleżanka. – powiedział Asier, po czym bezskutecznie próbował powstrzymać się od śmiechu tak jak reszta chłopaków.
Przez dłuższą chwilę nasz przyjaciel Xabi milczał, zapewne słuchając słów żony, po czym odsunął komórkę od swego ucha, wcisnął jakiś klawisz i wszyscy usłyszeliśmy jej głos.
- Oj panowie, panowie. Naprawdę jeszcze chce się Wam tak żartować? – powiedziała z rozbawieniem. – Przecież dobrze wiem, że to nieprawda. Jestem niestety już za stara, żeby się na to nabrać. – zaśmiała się.
Zaczęliśmy głośno się śmiać, widząc miny chłopaków. Stali kompletnie zdezorientowani i patrzyli na telefon Xabiego. Byli pewni, że ich żart się uda.
- Pierwsza porażka mistrzów. – skomentował Cristiano, na co ponownie zareagowaliśmy śmiechem.


Julie

            - Ej, no i jeszcze nie powiedziałaś mi jak się udała ta impreza u Ikera. – odezwał się Michael, wychylając się z jednego z boksów.
- Od dwóch dni zajmujemy się generalnym sprzątaniem stajni, a Ty załatwiałeś interesy… - wzruszyłam ramionami. – Nie było kiedy.
- Ale teraz możesz mi zdać relację.
Układałam ściółkę w boksie, zastanawiając się jak odpowiedzieć mu na pytanie, unikając wygadania się o małym szczególe z Ikerem w roli głównej. Kiedy weszłam do boksu, w którym znajdował się mój przyjaciel, powiedziałam:
- Fajnie było, dużo rozrywki i śmiechu. – uśmiechnęłam się w jego kierunku, po czym skoncentrowałam się na pracy.
- I tylko tyle? – spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
No tak, mogłam się tego spodziewać. Odkąd pamiętam zawsze wiedział, kiedy coś ukrywałam.
- A co chcesz wiedzieć więcej? – zaśmiałam się, próbując udawać obojętność tym tematem.
- No nie wiem... Mam wrażenie, że ten Iker coś do Ciebie czuje.
- Co takiego?! – spytałam naprawdę zdziwiona. – Dlaczego tak myślisz?
- Widzę jak na Ciebie patrzy. – odpowiedział z irytacją, czym jeszcze bardziej mnie zdziwił.
- Wydaje Ci się.
- Chyba jednak nie. – odparł chłodno, po czym wyszedł.
Stałam przez dłuższą chwilę, patrząc ze zdziwieniem na drzwi stajni. O co mu chodziło? Po pierwsze na pewno mylił się, co do tego, że Iker mógłby cokolwiek do mnie poczuć. To niemożliwe! No i ta irytacja w jego głosie… A może tylko mi się tak wydawało? Podeszłam do drugiego boksu, w którym stał Efekt. Pogłaskałam go, po czym powiedziałam:
- Powinnam przestać myśleć o tej imprezie. Przecież to był zwykły przyjacielski uścisk, a ja rozmyślam nad tym od dwóch dni. – westchnęłam głośno, po czym spojrzałam na konia. – Zgadzasz się ze mną, prawda?
Spojrzał na mnie nastawiając w moim kierunku uszy, po czym prychnął przyjaźnie.
- Uznam to za „tak”. – powiedziałam i powróciłam do pracy.
           
Po dwóch godzinach wracałam zmęczona do domu. Gdy przekroczyłam wejściowe drzwi, od razu ukazał się przede mną Michael.
- Słuchaj, chciałem Cię przeprosić. – zaczął. – Głupio się zachowałem, w ogóle nie wiem o co mi chodziło.
- Nic się nie stało. – uśmiechnęłam się do niego.
- Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na taki mini piknik za domem?
- Brzmi fajnie. Będę za 20 minut, odświeżę się tylko. – odpowiedziałam i poszłam na górę.
Wzięłam szybki prysznic, po czym założyłam krótkie spodenki i bokserkę. Wychodząc z pokoju, chwyciłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i udałam się do przyjaciela.
Czekał już na mnie nieopodal domu, przy wysokim drzewie. Usiadłam obok niego na kocu, po czym zajrzałam do koszyka.
- Oo, mamy kanapki, picie, owoce i jakieś słodkości. – zaśmiałam się.
- Jak na prawdziwym pikniku.
Pokiwałam głową i oparłam się o drzewo.
- Ale mi tu dobrze. – odezwałam się po chwili. – Wiecznie słońce, nie to co w Londynie. No i tyle koni.
- Zapomniałaś o najważniejszym! – oburzył się z zabawną miną.
- Tak? Niby o czym?
- O mnie! Przecież masz u swego boku najlepszego faceta na świecie.
- Ty i ta Twoja skromność. – przewróciłam oczami.
Roześmialiśmy się jednoczenie, po czym zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy i zajadać się pysznościami z koszyka.


Iker

            - Wujku, musimy porozmawiać. – powiedziałem, zauważając go w salonie.
- Niestety teraz nie mogę, bardzo się śpieszę. – odpowiedział, wkładając jakieś dokumenty do segregatora. – Może to poczekać do wieczora?
- No w sumie tak. Ale wieczorem koniecznie musimy odbyć tę rozmowę. To naprawdę ważne.
- Oczywiście. – uśmiechnął się w moim kierunku. – Nawet sam do Ciebie przyjdę. – dodał, po czym wyszedł, wyminąwszy mnie w wejściu.
Westchnąłem z rezygnacją. Znowu nie udało mi się porozmawiać z nim o wizycie u lekarza. Wyszedłem z willi, kierując się w stronę chłopaków. Przesiadywali w altance, zapewne rozmawiając.
- Co tam? – zapytałem, siadając obok nich.
- A nic takiego. Właśnie wpadliśmy na genialny pomysł. – odpowiedział mi Pepe.
- Jak zawsze. – zaśmiałem się.
- No więc pomyśleliśmy, że może wybralibyśmy się do centrum z Julie?
- Połazilibyśmy po sklepach, chcemy kupić jakieś drobiazgi bliskim. – dodał Sergio. – Przy okazji może poszlibyśmy do kina.
- No no, postaraliście się. – uśmiechnąłem się do nich szczerze.
- Słuchaj, ma się te mądre głowy. – powiedział Cristiano, po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
Odszedłem na bok, by zadzwonić do Julie i zaprosić ją na tę wyprawę. Przez dłuższy czas czekałem aż odbierze telefon, ale tego nie zrobiła. Cóż, pewnie zostawiła go w domu, a jest w stajni, czy coś w tym stylu…
- Julie nie odbiera, ale możemy umówić się tak, że pojadę do niej i jak się zgodzi to dołączymy do Was. – zaproponowałem, zwracając się do kolegów. – A jak nie będzie mogła, to sam przyjadę.
- Ok., to jesteśmy umówieni. – rzekł Marcelo.
- No to do zobaczenia.
- Cześć.
Skierowałem się do domu, by wziąć kluczyki do samochodu. Po kilku minutach już jechałem w stronę domu przyjaciela Julie. Zdałem sobie sprawę, że ostatnio dużo o niej myślę. Ale to chyba normalne, skoro spotykamy się dość często, prawda?
Podjechałem przed dom i zaparkowałem auto. Po chwili zapukałem do drzwi.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się do mnie gosposia, otwierając drzwi.
- Dzień dobry. – odparłem. – Zastałem może Julie?
- Tak, jest z panem Morganem za domem. Zaprowadzić pana?
- Proszę nie robić sobie kłopotu. – uśmiechnąłem się życzliwie. – Pójdę do nich.
- Dobrze.
Podziękowałem, po czym poszedłem we wskazane przez kobietę miejsce. Podniosłem wzrok i zauważyłem Julie z Michael’em. Już miałem coś do nich krzyknąć, gdy nagle dotarło do mnie to co widzę. Siedzieli nieopodal i… całowali się. Odwróciłem się, po czym szybkim krokiem wróciłem do samochodu. Wsiadłem i ruszyłem w kierunku bramy. Po chwili byłem już na głównej drodze. Przeszło mi przez myśl, że może tylko mi się to przewidziało… Ale nie, na pewno dobrze widziałem. Całowali się… To oni coś do siebie czują? Zaparkowałem w umówionym miejscu jednak nie wysiadałem z auta. Nie rozumiałem skąd u mnie to napięcie i jakieś niezrozumiałe uczucie. Przecież to nie moja sprawa co oni robią. Po długim momencie w końcu wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę kawiarni.
- O, już jesteś. – uśmiechnął się do mnie Cristiano. – Coś nie tak? – dopytał, zapewne widząc moją minę.
- A gdzie Julie? – pozostali zaczęli rozglądać się za znajomą.
- Nie mogła przyjechać. – wymamrotałem. – Jest teraz zajęta.
Słysząc własne słowa, dotarło do mnie jakie uczucie nie dawało mi spokoju. Usiadłem powoli na krzesło, po czym przeniosłem wzrok na okno. To było rozczarowanie. Smutek i rozczarowanie…


Julie

            Wszystko działo się tak szybko. Rozmawialiśmy z Michael’em, gdy nagle poczułam jego usta na swoich. Pocałował mnie czule i pewnie nadal by to robił, lecz odsunęłam się gwałtownie.
- Co Ty wyprawiasz? – wydusiłam, spoglądając na niego w szoku.
- Myślałem, że Ty też tego chcesz.
- A czy dałam Ci jakikolwiek powód, żebyś mógł tak myśleć? – zapytałam z wyrzutem.
- No konkretnego nie, ale…
- Michael, przecież ja Cię traktuję jak przyjaciela a nawet brata!
Wstałam, zabierając okulary i miałam już odejść, gdy nagle złapał mnie za rękę.
- Posłuchaj mnie.
- Nie, nie teraz. – odparłam, wyrywając mu się. – Pójdę już.
Ruszyłam szybkim krokiem do domu. Wydawało mi się, że Paula chce mi coś powiedzieć, lecz wbiegłam po schodach na górę, nie oglądając się za siebie. Weszłam do pokoju, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie i zamknęłam oczy. Nie mogłam uwierzyć, że to stało się naprawdę. Przecież zawsze byliśmy po prostu przyjaciółmi, nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej… Sięgnęłam po telefon, zauważając jedno nieodebrane połączenie od Ikera. Postanowiłam do niego oddzwonić.
- Hej, przepraszam, że nie odebrałam telefonu. – odezwałam się, gdy odebrał. – Byłam tak jakby zajęta…
- Doskonale rozumiem. – odparł powoli.
Miałam wrażenie, że jest jakiś nieobecny.
- A dzwoniłeś w jakiejś konkretnej sprawie?
- Tak. Chcieliśmy, żebyś poszła z nami na małe zakupy i do kina.
- Przepraszam, że to nie wypaliło. – powiedziałam szczerze. – Może innym razem?
- Jasne.
- To nie będę dłużej przeszkadzać. Do zobaczenia.
- Cześć. – odpowiedział, po czym rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na szafkę i położyłam się na łóżko. Miałam straszny mętlik w głowie. Najpierw jakieś dziwne uczucia względem Ikera, a później Michael zamiast pomóc, jeszcze bardziej wszystko skomplikował. Zamknęłam oczy w nadziei, że uda mi się zasnąć choć na chwilę.


~ ~ ~ ~ ~ ~

No i mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że choć w miarę Wam się podoba.
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, Wasze opinie są dla mnie naprawdę ważne ;*
Miłego dnia! :)



3 komentarze:

  1. Ehh jak dzieci... xD Dobrze, że żona Xabiego nie dała sie nabrać :D
    Julie z Michaelem?! :o I jeszcze Iker to widział o.O Niedobrze...
    Czy faceci zawsze muszą mylić przyjaźń z czymś więcej? Mam tylko nadzieję, że to nie popsuje relacji pomiędzy Julie i nim.
    Rozdział genialny jak zawsze i czekam na nowy ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ohhh nooooł, ja znowu mam poślizg, ale co tam, wreszcie dotarłam! *-*
    hahahha tak, żonka Xabiego jest wręcz cudowna. uwielbiam Nagore. jest niezaprzeczalnie jedną z moich ulubionych Realowskich WaG's. :D dobrze, że nie dała się nabrać na te żarty chłopaków bo w przeciwnym razie to Alonso by miał raczej przerąbane dzięki swoim kumplom. ah, żartownisie z tych królewskich :P
    a Michael to jest po prostu zazdrosny i tyle! i dodam, że taki skromny, że aż wcale :D no ale co mu się dziwić? Julie to przecież bardzo fajna dziewczyna jest, która zresztą chyba powoli zdaje sobie sprawe, że ciągnie ją do Ikusia *-*
    Casillas i to jego wyczucie chwili... tak, on zawsze natrafia na odpowiedni moment. przyznam, że jak przeczytałam, że widział jak się całowali to mi się taka lampka załączyła, zaraz co jak i gdzie? przecież ona woli Santo o.O w każdym razie czytając jej perspektywę odetchnełam z ulgą XD
    rozdział jak zwykle świetny, nie ma ku temu wątpliwości. :D
    przy okazji serdecznie zapraszamy z Julią na pierwszy rozdział
    para-siempre-fcb.blogspot.com
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana!!!! Przepraszam, że dopiero teraz, ale zupełnie nie miałam czasu....
    Jak zawsze cudo!!!!!! Ale się porobiło no! To było wiadome, że Michael coś czuje do Julie. Szkoda tylko, że swoim zachowaniem może zrujnować ich wieloletnią przyjaźń. Ale chyba poczuł zagrożenie ze strony Ikera, więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko musiał wybrać taki moment?!!! :P Teraz zanim się to nieporozumienie wyjaśni, to minie sporo czasu na pewno... Oj czekam, czekam z niecierpliwością, aż się sytuacja między Ikerem a Julie rozwinie:P
    Buziaki i zapraszam do siebie na nówkę :)

    OdpowiedzUsuń