sobota, 1 marca 2014

Rozdział 5



Julie

            - Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Klacz jest jeszcze słaba, ale już nic nie zagraża jej życiu. – uśmiechnęłam się do Ikera.
Zgodnie z wczorajszą umową spotkaliśmy się w kawiarni. Wystrój lokalu był skromny, ale właśnie dlatego bardzo mi się spodobał. Lekko pomarańczowe ściany i jasne dodatki sprawiały, że było tam naprawdę przytulnie.
- Chociaż u Ciebie dobrze się układa, cieszę się.
- Nie rozumiem… - spojrzałam na niego uważnie. – Coś się stało?
Przez dłuższy moment nie odpowiadał, wydawało mi się nawet, że jest myślami daleko stąd. Odchrząknęłam cicho, po czym odezwałam się.
- Jeśli nie chcesz, to nie mów. Zrozumiem, przecież dopiero się poznaliśmy i…
- To nie tak, że nie chcę. – przerwał mi. – Po prostu nie bardzo wiem, od czego mam zacząć.
- Może najlepiej od początku? – uśmiechnęłam się do niego, po czym zamówiłam jeszcze jedną kawę, dając mu do zrozumienia, że nigdzie mi się nie spieszy.
Minęła krótka chwila, po której Iker zaczął opowiadać mi o swoich problemach. Mówił o kontuzji, która poważnie odbiła się na jego karierze. O tym, że już sam nie wie czy lepiej by było, żeby wrócił do pierwszego składu czy gdyby zostało tak jak jest… Miałam wrażenie, że minęła dopiero dłuższa chwila, jednak zerkając na zegarek, uświadomiłam sobie, że upłynęła cała godzina.
- Teraz rozumiem, dlaczego przyjechałeś tu odpocząć. – odezwałam się, gdy zakończył swój monolog. – Ale jestem pewna, że w końcu poukładasz wszystkie swoje sprawy.
- Obecnie najbardziej martwię się o wujka…
- Musisz z nim porozmawiać. Im szybciej pójdzie do lekarza, tym lepiej.
- No właśnie. Może jeszcze dziś uda mi się z nim pogadać. – odpowiedział. – I dziękuję bardzo, że mnie wysłuchałaś. Od razu mi lżej. – uśmiechnął się, na co odpowiedziałam tym samym.
- Nie ma za co. W razie co, wiesz gdzie mnie szukać.
            Po pół godzinie wyszliśmy z kawiarni i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Idąc w kierunku sklepu z artykułami do jazdy konnej, myślałam o Ikerze. Chciałam w jakikolwiek sposób mu pomóc. Ale niby co ja mogę? Jedynie tak jak dziś mogę go wysłuchać i ewentualnie coś poradzić… Uśmiechnęłam się szeroko, przypominając sobie jego uśmiech.


Iker

            Do willi wracałem z nieco mniejszym ciężarem na plecach. Jednak to prawda, że zwierzenie się komuś pomaga. Poczułem jak słońce coraz mocniej ogrzewa moje plecy, gdy nagle usłyszałem dźwięk nadchodzącej wiadomości. Wyjąłem telefon z kieszeni. Westchnąłem, gdy zobaczyłem nadawcę smsa, jednak otworzyłem go i przeczytałem.

Nie mogłam wczoraj rozmawiać. Jeśli chcesz, to zadzwoń dziś wieczorem, postaram się być dostępna. I lepiej dobrze przemyśl to, co chcesz mi powiedzieć.”

Usunąłem wiadomość, po czym zacząłem szybciej iść. No tak, Sara myśli, że teraz będę robił wszystko tak, jak ona chce. Postara się być dostępna?! A co, robi mi łaskę, że ze mną porozmawia? Westchnąłem, czując jak moja złość rośnie. Ta kobieta ostatnio tylko potrafi wyprowadzać mnie z równowagi. Celowo nie wspomniałem o niej dla Julie. Problem miłosny niestety musiałem rozwiązać samodzielnie.
           
Po wejściu do domu wujka od razu skierowałem się do jego pokoju, mając nadzieję, że go tam zastanę. Jednak idąc w tamtym kierunku, usłyszałem głośne śmiechy chłopaków. Postanowiłem więc najpierw do nich zajrzeć.
- Cześć Wam. – powiedziałem, wchodząc do pokoju Cristiano, gdzie znajdowali się wszyscy. – Z czego się tak śmiejecie?
- A tak sobie, ogólnie. – odpowiedział szybko Marcelo.
Jak dla mnie nawet zbyt szybko…
- Co kombinujecie? – zapytałem, patrząc na nich podejrzliwie.
- My? No co Ty! My poważni faceci jesteśmy, nic nie kombinujemy. – zapewnił Xabi.
- A właśnie! Iker, jest sprawa. – zaczął Benzema, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. – Wpadliśmy z chłopakami na pomysł, żeby urządzić dziś taki rozrywkowy wieczór. Różne zawody, jakieś fajne atrakcje…
- Moglibyśmy zaprosić Julie. – wtrącił Cris. – No i nasi wolni strzelcy przyprowadziliby dziewczyny, które poznali na basenie.
- W sumie to dobry pomysł. Brzmi świetnie. – oznajmiłem.
- My już nawet mamy wszystko zaplanowane. Tylko czy Twój wujek się zgodzi? Nie będzie mu to przeszkadzało?
- Zapytam go, właśnie się do niego wybierałem. – uśmiechnąłem się, po czym poszedłem do pokoju wuja.
Zapukałem, jednak po drugiej stronie panowała cisza. Wszedłem powoli do pomieszczenia, ale nie było tam nikogo. Udałem się więc do kuchni w poszukiwaniu gosposi. Krzątała się przy kuchennym blacie, zapewne szykując obiad.
- Widziałaś może wujka?
- Dobrze, że pana widzę! Pan Casillas prosił, żeby przekazać, że musiał wyjechać w jakichś interesach. Prawdopodobnie wróci jutro.
- W takim razie dziękuję. – odpowiedziałem i wyszedłem z kuchni rozczarowany.
Znowu nie udało mi się porozmawiać z nim o chorobie…


Julie 

            Odłożyłam widelec, po czym zaśmiałam się, kładąc swoją dłoń na brzuchu.
- Ale się najadłam. Jestem pełna. – oznajmiłam Michael’owi z uśmiechem.
Po powrocie z miasta wraz z przyjacielem zrobiliśmy generalny porządek w pomieszczeniu obok stajni. Roiło się tam od niepotrzebnych już rzeczy. Zmęczona po kilkugodzinnym sprzątaniu, byłam wdzięczna Pauli za ten wyśmienity obiad.
- No to może teraz relaks na tarasie?
- A nie miałeś mieć dziś jakiegoś spotkania?                                 
- Tak, ale to dopiero za dwie godziny. – odpowiedział Michael, spoglądając na zegarek. – To co? Robić kawę?
- Jasne! – odpowiedziałam z radością.
Siedzieliśmy na tarasie wyciągnięci na wiklinowych fotelach. Popijając kawę, wspominaliśmy różne wydarzenia z przeszłości. Cieszyłam się, że znowu mam go przy sobie. Dobrze mieć osobę, do której ma się stuprocentowe zaufanie.
- Weź mi w końcu powiedz jak to jest z tymi sprawami sercowymi u Ciebie. – zaczęłam nowy temat.
- Ależ kochanie, ja Ci mówiłem prawdę pierwszego dnia.
- Nie. Nie uwierzę, że naprawdę nikt Ci się nie podoba!
- Ale tak jest. – zapewniał Anglik. – Zresztą przecież wiesz, że jesteś moją jedyną miłością w życiu. – popatrzył na mnie, unosząc jedną brew w górę.
Zaśmiałam się głośno, po czym poczochrałam go po włosach.
- Poczekaj, już ja coś wymyślę. – powiedziałam pewnie.
           
Po pewnym czasie Michael musiał zbierać się na umówione spotkanie, a ja poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko, po czym wybrałam numer mamy i rozmawiałam z nią przez dobre dwadzieścia minut. Dowiedziawszy się, że wszystko jest w porządku, postanowiłam się zdrzemnąć. Lecz kiedy zamknęłam oczy, usłyszałam wibracje w telefonie. Sięgnęłam po niego, po czym odczytałam wiadomość od Ikera:

„Zapraszamy Cię do domu mojego wujka na dzisiejszy wieczór. Chłopaki wymyślili dużo fajnych rzeczy, więc rozrywka gwarantowana. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Pasuje Ci o 19:00?”

Potwierdziłam smsem moją obecność oraz podziękowałam za zaproszenie. Odłożyłam telefon i podeszłam do szafy. Przyszykowałam moje ulubione czarne rurki i lekko prześwitującą bluzkę. Położyłam jeszcze obok potrzebne rzeczy do makijażu, po czym położyłam się, by się zdrzemnąć. W końcu miałam jeszcze sporo czasu.


Iker

            - Wszystko już gotowe? – zapytałem Sergio, rozstawiając różne przekąski na stole.
- Jeszcze tylko podłączę sprzęt do muzyki i będzie dobrze.
Zerknąłem na zegarek. Zostało pół godziny do przybycia gości, więc poszedłem na górę przebrać się w świeże ciuchy. Gdy po kilkunastu minutach zszedłem na dół, z pokoju wychodził Cristiano. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak.
- Co jest? – zapytałem, podchodząc do niego.
- Chyba będę musiał za kilka dni wracać do Madrytu…
- Co? Dlaczego?
- Irinie wypadła jakaś niespodziewana sesja zdjęciowa, a mama jest teraz w Portugalii. Muszę wracać do syna. – wyjaśnił.
- To żaden problem. Przecież Irina może podrzucić małego Crisa do nas, chętnie się nim zaopiekujemy wszyscy razem.
- Naprawdę?
- No pewnie! – uśmiechnąłem się do niego. – Zobaczysz, chłopaki powiedzą to samo.
Około 19:00 zaczęli przychodzić goście. Zgodnie z zapowiedzią przyszła także Julie, która wyglądała tego wieczoru rewelacyjnie. Jak można wyglądać w codziennym stroju tak oryginalnie?
           
Na początku jedliśmy, rozmawialiśmy i tańczyliśmy przy muzyce. W międzyczasie odbywały się zawody, które wymyślili chłopaki. Różne ćwiczenia, wyzwania, karaoke – to tylko cząstka tego, co działo się w willi. Był nawet konkurs na to, kto więcej wypije alkoholu za jednym razem. Chyba najbardziej zabawna była sytuacja, kiedy Marcelo musiał zjeść ostre papryczki chilli. Dzielnie zjadał jedną za drugą, jednak było już po nim widać, że ma dość. Mówiliśmy, by już przestał, że już i tak wytrzymał więcej niż my… Ale on chciał pokazać jak dobrze sobie radzi. Jak można się domyśleć, skończyło się na tym, że dziesięć minut spędził przy kuchennym kranie, cały czas popijając wodę.
- I jak tam, trzymasz się? – podszedł do niego Ronaldo, śmiejąc się.
- To wcale nie jest śmieszne!
- Oj, uwierz mi, że jest. – Portugalczyk poklepał go po plecach, odchodząc.
Około północy Alvaro Morata poprosił wszystkich o uwagę.
- A teraz nadszedł finałowy moment naszej zabawy. Później możemy już pić i tańczyć do białego rana. – uśmiechnął się do wszystkich, po czym kontynuował. – Prawdę mówiąc ta zabawa jest zorganizowana przede wszystkim dla Ikera, ale oczywiście zapraszamy wszystkich do przyłączenia się.
Popatrzyłem na niego w osłupieniu. Że niby dla mnie? No tego w planach nie było. Chyba że wtedy, co coś kombinowali…
- Iker, siadaj tu na krześle. – przerwał moje rozmyślania Alvaro.
Wahałem się przez chwilę, ale w końcu usiadłem we wskazanym miejscu. Patrząc po kolei na wszystkich, czekałem na to, co się wydarzy…


Julie

            Stałam zaciekawiona, czekając na rozwój sytuacji. Co tym razem wymyślili chłopaki? Bawił mnie wyraz twarzy Ikera, chyba był trochę zdezorientowany. Nagle do salonu zaczęły wchodzić nie kto inny jak cztery striptizerki. Wszyscy buchnęliśmy głośnym śmiechem, widząc jakże bardzo zdziwioną minę Hiszpana. Dziewczyny podeszły do niego i zaczęły swój taniec. Trzeba przyznać, że dobrze wykonywały swoją pracę, eksponując swe wdzięki przed bramkarzem. A my mieliśmy ubaw, spoglądając na Ikera, który chyba czuł się niezręcznie.
- Biedny El Santo. – powiedział do mnie Sergio. – No chyba naprawdę nie bez powodu dostał ten przydomek „Święty”.
Zaśmiałam się w odpowiedzi, przytakując.
- A ten wariat co robi? – spytał Alonso.
Podążyliśmy wzrokiem za nim i roześmialiśmy się ponownie. Nasz kochany Marcelo przyłączył się do tańca dziewczyn i wyglądało to tak, jakby tańczył dla samego Ikera. Nawet wczuł się w to jeszcze bardziej, oczywiście śmiejąc się przy każdym swoim ruchu.
- Julie, chodź! – Arbeloa chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę innych.
Po chwili wygłupialiśmy się już wszyscy razem.
           
Kiedy moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, skierowałam się w stronę kuchni, by trochę odpocząć. Nalałam w szklankę soku i usiadłam przy kuchennym blacie, tyłem do salonu. Napiłam się, po czym odstawiłam szklankę. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się, by zobaczyć kto to…


~ ~ ~ ~ ~ ~

Miłego czytania! ;* 

''Cały świat wie, że jestem Madridistas z serca, biały aż do śmierci.'' - Iker Casillas





3 komentarze:

  1. Julie troszczy się nie tylko o koniki, ale też o inne osoby :) Widać, że zależy jej na Ikerze :)
    Bardzo dobrze, że Iker olał wiadomość od Sary. Niech ona sobie nie myśli, że będzie nim manipulować! Małpa jedna.
    Uu czyżby Michael zakochał się w Julie ? ;> Ciekawie, ciekawie ;P
    Aaa mały Cris! <3 Już nie mogę się go doczekać xD
    Striptizerki? xD Haha nieźle :D
    Marcelo i jego pomysły...xD

    Rozdział genialny, ale zabiję Cię za przerwanie w takim momencie! -.- xD ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny ten Iker... Wszystko mu się posypało w życiu. Ale myślę, że za sprawą uroczej Julie to wszystko ma się szansę zmienić, co nie? :)
    Chłopaki niezły plan wymyślili. Szkoda tylko, że Iker jest taki smutasek, że nawet gołe cycochy go nie interesują :P No, ale kumple chcieli dobrze i to się liczy najbardziej :)
    Kocham twoje opowiadanie, piszesz naprawdę cudownie! Ale błagam, nie przerywaj w takich momentach, bo umrę z ciekawości :P
    Pozdrawiam bardzo mocno i całuję! :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja się pytam dlaczego, DLACZEGO ja się dopiero teraz o tym opowiadaniu dowiaduję? ja tak ubóstwiam Santo... <3 no, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej jak tu wbiłam to mogłam sobie przeczytać to wszystko i nie było takiego uczucia niedosytu, że "ah, koniec rozdziału, szkoda" i zastanawianie się kiedy następny. chociaż nie, kłamię. i tak mam uczucie niedosytu po tym rozdziale bo bardzo mi się podoba Twój blog. :D
    kurwde, normalnie mam tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć, jednak może skupię się na ostatnich wydarzeniach, tak więc na początek to ja wspomnę o Sarze. przyznam, że nigdy jakoś szczególnie nie darzyłam jej sympatią, nie wiem dlaczego. w każdym razie Twoja kreacja tejże postaci wzbudza we mnie naprawdę silne emocje. jak ona może się tak zachowywać w stosunku do Ikera?
    a ten pomysł z tą imprezą był świetny. nie ma to jednak jak zabawa Królewskich. hahah no Marcelo tańczący z laskami to już mnie w ogóle rozbawił :D
    ah, Julie chyba wiele wniesie do życia Ikera, co nie?
    poświęca mu czas, słucha go, niby to tak mało a jednak wiele znaczy tym bardziej, że panna Carbonero to dla niego zbyt wiele czasu nie ma no a Casillasowi nazbierało się trochę problemów. ale wszystko się ułozy mam nadzieję.
    przepraszam, za ten chaos w mojej wypowiedzi, ale to jednak jeszcze wczesna pora dla mnie a poza tym, to tyle mi po głowie krązy myśli odnośnie tej historii, że nie wiem już na czym dokłądniej powinnam się skupić.
    z pewnością bede tu zaglądać i postaram się już na bieżąco komentować :D
    pozostaje mi tylko zaprosić Cię do siebie jeśli masz ochotę.
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com taki mój nieco humorystyczny blog o piłkarzach Realu a przede wszystkim o Casillasie, Anie i Ballacku.
    ostatnio też pojawił się prolog na para-siempre-fcb.blogspot.com aczkolwiek jest to opowiadanie o FCB i szczerze mówiąc to ja naprawdę nie wiem jak mnie Julka namówiła do jego współtworzenia.
    ależ się rozpisałam!
    pozdrawiam i życzę weny <3333

    OdpowiedzUsuń