środa, 19 lutego 2014

Rozdział 3



Iker

            Obudziły mnie promienie słońca, które wpadły przez okno do mojego pokoju. Przeciągnąłem się z uśmiechem na twarzy, przypominając sobie wczorajszy dzień. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałem, po czym uniosłem nieco głowę.
Moim oczom ukazała się gosposia.
- Mam nadzieję, że nie obudziłam pana, Panie Casillas. – usłyszałem jej życzliwy głos.
- Nie martw się, nie obudziłaś. I naprawdę możesz mi mówić po imieniu.
- Chciałam tylko powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe.
- Dobrze, dziękuję bardzo. Zaraz zejdę. – uśmiechnąłem się do niej ciepło, na co odpowiedziała tym samym.
- Nie ma za co, panie Casillas.
Przewróciłem oczami, kiedy zamknęła za sobą drzwi. Tyle razy ją zapewniałem, że nie ma żadnego problemu w tym, żeby zwracała się do mnie po imieniu. Może po prostu czułaby się wtedy niezręcznie? Wzruszyłem ramionami, nie znając odpowiedzi. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i ubrany w zwykłe jeansy i białą koszulkę, zszedłem na dół.
- Ty durniu! Czy Ty już do końca oszalałeś?! – zawołał Sergio. – Chcesz żeby media nas zniszczyły?!
- Nie drzyj się na mnie! Rzuciłem tylko pomysł, a Ty od razu wszystko widzisz w najgorszym świetle. – odburknął Jesé, spoglądając na Ramosa w taki sposób, jakby chciał go zabić wzrokiem.
Przysiadłem się do stołu, próbując ogarnąć co się dzieje.
- A ich co ugryzło? – wyszeptałem do siedzącego obok Isco.
- Jesé chciał, żebyśmy podczas imprezy zrobili takie otrzęsiny dla Bale’a. Wiesz… Jedzenie cytryny, picie mleka bez użycia rąk, jakieś zadania itd. – wzruszył ramionami, po czym zaczął nakładać na talerz śniadanie.
Wziąłem z niego przykład i zacząłem zajadać się pyszną jajecznicą.
- Już widzę jutrzejsze nagłówki w gazetach: „Koledzy z drużyny znęcają się nad nowym piłkarzem Realu Madryt”. – wtrącił Xabi.
- No właśnie, przecież to otwarta impreza, wiec będzie na niej mnóstwo paparazzi. – dodał Isco.
Przytaknąłem głową, zgadzając się z nimi. Pomysł był oczywiście dobry. Powygłupialibyśmy się i oczywiście byłoby dużo śmiechu. Jednak musimy pamiętać, że media wszystko by przekręciły i wyszłaby z tego afera.
- A gdzie jest Cris? – zapytałem na głos, zauważając jego brak.
- On jeszcze nawet nie zszedł na śniadanie. – odpowiedział Luka Modrić.
- Dlaczego?
- No nie wiesz? – spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. – Przecież on bez pięknie ułożonych włosów i tony żelu nie zejdzie.
Wszyscy zareagowaliśmy głośnym śmiechem. No tak, Ronaldo i jego perfekcyjność wyglądu.
- Coś mnie ominęło? – zapytał Cristiano, wchodząc do pomieszczenia, na co zareagowaliśmy ponownym śmiechem.
Po kilkunastu minutach skończyliśmy posiłek. Chcieliśmy wstać od stołu, ale powstrzymał nas Pepe.
- Czekajcie, muszę Wam coś powiedzieć. Tylko nie mogłem przy Bale’u, ale skoro poszedł do łazienki, to już mówię.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Mam pomysł jak inaczej możemy go ochrzcić w naszej drużynie. A więc tak…


Julie

            - Nie widziałeś mojej czarnej sukienki? Takiej do kolan? – zawołałam w kierunku przyjaciela, grzebiąc w szafie.
- Kochanie, a czy Ty myślisz, że ja ruszałem Twoje rzeczy? – spojrzał na mnie, unosząc jedną ze swoich brwi.
- No tak. Przepraszam, po prostu spieszę się, a nie mogę jej znaleźć.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam w stajni i na padoku. Pracę miałam zacząć od poniedziałku, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu, a z własnego doświadczenia wiem, że dodatkowa para rąk w stajni zawsze się przyda. Byłam tak pochłonięta zajęciami, że całkowicie zapomniałam o imprezie z piłkarzami Realu. Zerknęłam na zegarek, była 18:20.
- Jeśli zaraz nie znajdę tej sukienki, to chyba zwariuję! – powiedziałam, nadal szukając zguby.
Usłyszałam głośne westchnięcie Michael’a za plecami.
- To ta? – zapytał, pokazując coś w moim kierunku. – Leżała na krześle, pod piżamą.
Odwróciłam się, po czym podbiegłam do niego, uścisnęłam mocno, wzięłam sukienkę i ruszyłam do łazienki.
- Dzięki, jesteś wielki ! – zawołałam, zanim zdążyłam zamknąć drzwi.
Odświeżyłam się, biorąc szybki prysznic, włożyłam sukienkę oraz szpilki. Ułożyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam do małej torebki najpotrzebniejsze rzeczy i właśnie w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No cześć! Pięknie wyglądasz. – przywitał mnie Cris z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy otworzyłam drzwi.
- Dzięki. – pocałowałam go w policzek na przywitanie. – Ty też dobrze się prezentujesz.
- Wspaniale to słyszeć. – odpowiedział, po czym zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w kierunku taksówek, gdzie była reszta drużyny.
            Po kilkunastu minutach jazdy byliśmy na plaży. Zdziwił mnie nieco fakt,  że wcale nie podbiegły do nas tłumy ludzi, prosząc piłkarzy o autografy. Jednak było to na pewno miłe zaskoczenie. Przekonałam się,  że w takich momentach szanują prywatność zawodników, przecież oni też zasługują na odrobinę relaksu i zabawy.
- To co? Najpierw się czegoś napijemy, co nie? – zapytał Alvaro, gdy wysiedliśmy z taksówek.
- Morata, Ty wiesz co dobre! – oznajmił ze śmiechem Marcelo, po czym ruszyliśmy całą grupą w stronę baru.
Nie minęło wiele czasu, a wszyscy się już świetnie bawili. Kilku chłopaków podrywało jakieś dziewczyny, inni szaleli na środku plaży. Zmęczona po wygłupach przy tańcu z Marcelo, usiadłam przy stoliku i piłam drinka. Uśmiechałam się, widząc szczęśliwych i roześmianych chłopaków. Widać było, że brakowało im porządnych wakacji.
- Dasz się poprosić do tańca? – usłyszałam po chwili.
Spojrzałam na wyciągniętą w moim kierunku dłoń, po czym podniosłam wzrok do góry i ujrzałam uśmiechniętego Ikera.
- Na pewno masz dość po tych wygłupach z naszym wiecznie szczęśliwym, ale akurat jest wolna piosenka, więc… - mrugnął okiem, czekając na moją reakcję.
Skinęłam głową, podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy w stronę tańczących par. Oparłam ręce na ramionach bramkarza, gdy mnie objął i zaczęliśmy poruszać się w rytm powolnej melodii. Chyba dopiero w tej chwili dotarło do mnie, że jestem na imprezie z ulubioną drużyną piłkarską. Ba, co więcej to oni mnie na nią zaprosili i chyba naprawdę nie mieli nic przeciw mojej osobie. Uśmiechnęłam się do Ikera, spoglądając w jego brązowe oczy. Odpowiedział tym samym, kołysząc się nadal w takt piosenki.
- Mam nadzieję, że nie jestem najgorszym tancerzem? – zaśmiał się cicho po chwili.
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie? – odpowiedziałam, unosząc jedną brew w górę.
            Tańczyliśmy jeszcze przy jednej piosence, tym razem szybszej. Gdy dobiegła końca, skierowaliśmy się w stronę stolika, rozmawiając o błahostkach. Nie zdążyliśmy podejść do celu, gdy nagle pojawił się przy nas Pepe.
- Słuchajcie, już czas! – oznajmił entuzjastycznie.
- Ale na co? – zapytaliśmy razem, spoglądając na niego zdziwieni.
- No kiedy Wy tańczyliście, postanowiliśmy rozpocząć nasz plan. Chyba nawet trochę przesadziliśmy, bo Gareth jest już nieprzytomny, tak go spiliśmy.
- Chwila, jaki plan? – spojrzałam na chłopaków totalnym szoku.
- Nie powiedziałeś jej? – Kepler zerknął na Ikera, a kiedy ten pokręcił przecząco głową, przeniósł swój wzrok na mnie. – Chodźmy, a ja Ci po drodze wszystko wytłumaczę.
W drodze do miejsca, gdzie była reszta chłopaków, Pepe opowiedział mi o ich „genialnym planie”. Przez dłuższą chwilę nie odzywałam się, po czym oznajmiłam cicho.
- Nie wiem, czy powinniśmy. I tak na pewno miał wiele stresu jak go przyjmą kibice i tak dalej, a teraz to padnie na zawał.
- Julie ma rację, przemyślmy to. – powiedział Casillas.
- Oj tam, zobaczycie, że będzie dużo śmiechu. – machnął ręką Kepler, idąc dalej.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Chłopaki z drużyny już na nas czekali, rozmawiając szeptem i śmiejąc się cicho. Zauważyłam jeszcze jednego mężczyznę, który stał obok. Na piasku leżał nie kto inny jak Gareth Bale. Kompletnie pijany Anglik mówił coś przez sen, ale nawet nie dało się zrozumieć tych słów. Po krótkich namowach, dałam się wciągnąć w żart piłkarzy i przystąpiliśmy do działania. Wyjęłam z torebki kosmetyki, które zabrałam z domu i zaczęłam malować twarz Gareth’a. Oczywiście chichoty chłopaków udzieliły się także mi, dłonie drżały przy każdym powstrzymywaniu śmiechu, więc makijaż wyszedł naprawdę komicznie.
- Teraz pomału ściągnijmy z niego spodnie i koszulkę. – powiedział szeptem Jesé, pochylając się nad kolegą.
- Tylko go nie obudźcie. – dodał Luka.
Po chwili już wszystko było gotowe. Rozebrany prawie do naga Anglik, spał w najlepsze na plaży. Nieznajomy chłopak, który wcześniej stał nieopodal, położył się obok piłkarza. Objął go delikatnie, po czym zamknął oczy. Ledwo powstrzymywaliśmy się od śmiechu, spoglądając na nich. Gdy po chwili uspokoiliśmy się nieco, Xabi pochylił się nad Bale’m i potrząsnął nim kilka razy.
- Co się dzieje? – wybełkotał Anglik, otwierając powoli oczy. – Gdzie ja jestem?
- No nie udawaj przyjacielu. – zaczął surowym tonem Alonso, wstając. – Wiesz, mogłeś nam od razu powiedzieć…
- Nie wiedziałem, że żona i dziecko to tylko taka przykrywka. – dodał Cristiano, kręcąc głową.
- Ale o czym Wy do cholery mówicie?! – krzyknął zdezorientowany Bale, po czym spojrzał na rękę, leżącą na jego ciele i chłopaka obok. W jednej chwili szybko wstał i wskazał palcem na nieznajomego.
- Kto to jest i czemu jestem w samej bieliźnie?!
- No dobra, już nie udawaj… Wydało się, ale naprawdę mogłeś nam powiedzieć. – rzekł Marcelo. – Teraz związki pomiędzy dwoma facetami są uważane za coś normalnego.
- Wy myślicie, że…
- Jeszcze na dodatek zrobiłeś sobie makijaż… Żeby robić za kobietę, tak?
- Że co?! – krzyknął Gareth.
- Chyba będzie trzeba powiedzieć o wszystkim trenerowi i prezesowi, co nie kapitanie? – zapytał Ramos.
- No w tej sytuacji raczej to niestety konieczne… - odparł Iker. – Nie wiem jakie będą tego konsekwencje.
- Błagam, posłuchajcie! – zaczął zrozpaczony Anglik. – Nie wiem co tu się wydarzyło, naprawdę! A nawet jeśli jakimś cudem do czegoś doszło, to przyrzekam Wam, że był to pierwszy i ostatni raz. Nie mówcie nikomu, ok.? Szczególnie mojej żonie, ja nie wiem co we mnie wstąpiło…
Po tych słowach wybuchnęliśmy ogromnych śmiechem. Zdezorientowany Gareth patrzył na nas i czekał na wyjaśnienia. Gdy już trochę się opanowaliśmy, wytłumaczyliśmy mu jak było naprawdę.
- Więc Wy to wszystko upozorowaliście i zapłaciliście temu kolesiowi, żeby udawał? – zapytał, upewniając się.
Przytaknęliśmy, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
            Po godzinie wszyscy podążaliśmy w kierunku baru, żartując i jeszcze raz wspominając zdarzenia dzisiejszej nocy…


~ ~ ~ ~ ~ ~

No i mamy trójkę ;)  Do następnego!

Hala Madrid!

2 komentarze:

  1. Uu zły Sergio xD Aż strach się bać :D

    Ahh ta zakręcona Julie :D Dobrze, że ma Michael'a :P

    Biedny Bale xD Tak go wkręcić :D

    Rozdział jak zawsze genialny :D Czekam na nowy ;D ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, bardzo fajnie piszesz. Opowiadanie jest ciekawe i dobrze napisane :) Cieszę się, że tu trafiłam! :) Jęli mogę Cię prosić, to informuj mnie o nowych notkach u mnie na blogu.
    I jeśli znajdziesz chwilę to zapraszam do czytania i oceny mojej radosnej twórczości na mogles-miec-wszystko.blog.pl
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń