Iker
Obudziły
mnie promienie słońca, które wpadły przez okno do mojego pokoju. Przeciągnąłem
się z uśmiechem na twarzy, przypominając sobie wczorajszy dzień. Po chwili
usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałem, po czym uniosłem nieco głowę.
Moim oczom ukazała się gosposia.
- Mam nadzieję, że nie obudziłam pana, Panie Casillas. –
usłyszałem jej życzliwy głos.
- Nie martw się, nie obudziłaś. I naprawdę możesz mi mówić
po imieniu.
- Chciałam tylko powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe.
- Dobrze, dziękuję bardzo. Zaraz zejdę. – uśmiechnąłem się
do niej ciepło, na co odpowiedziała tym samym.
- Nie ma za co, panie Casillas.
Przewróciłem oczami, kiedy zamknęła za sobą drzwi. Tyle razy
ją zapewniałem, że nie ma żadnego problemu w tym, żeby zwracała się do mnie po
imieniu. Może po prostu czułaby się wtedy niezręcznie? Wzruszyłem ramionami,
nie znając odpowiedzi. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki, wziąłem szybki
prysznic i ubrany w zwykłe jeansy i białą koszulkę, zszedłem na dół.
- Ty durniu! Czy Ty już do końca oszalałeś?! – zawołał
Sergio. – Chcesz żeby media nas zniszczyły?!
- Nie drzyj się na mnie! Rzuciłem tylko pomysł, a Ty od razu
wszystko widzisz w najgorszym świetle. – odburknął Jesé, spoglądając na Ramosa
w taki sposób, jakby chciał go zabić wzrokiem.
Przysiadłem się do stołu, próbując ogarnąć co się dzieje.
- A ich co ugryzło? – wyszeptałem do siedzącego obok Isco.
- Jesé chciał, żebyśmy podczas imprezy zrobili takie
otrzęsiny dla Bale’a. Wiesz… Jedzenie cytryny, picie mleka bez użycia rąk, jakieś
zadania itd. – wzruszył ramionami, po czym zaczął nakładać na talerz śniadanie.
Wziąłem z niego przykład i zacząłem zajadać się pyszną
jajecznicą.
- Już widzę jutrzejsze nagłówki w gazetach: „Koledzy z drużyny
znęcają się nad nowym piłkarzem Realu Madryt”. – wtrącił Xabi.
- No właśnie, przecież to otwarta impreza, wiec będzie na
niej mnóstwo paparazzi. – dodał Isco.
Przytaknąłem głową, zgadzając się z nimi. Pomysł był
oczywiście dobry. Powygłupialibyśmy się i oczywiście byłoby dużo śmiechu. Jednak
musimy pamiętać, że media wszystko by przekręciły i wyszłaby z tego afera.
- A gdzie jest Cris? – zapytałem na głos, zauważając jego
brak.
- On jeszcze nawet nie zszedł na śniadanie. – odpowiedział
Luka Modrić.
- Dlaczego?
- No nie wiesz? – spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. – Przecież
on bez pięknie ułożonych włosów i tony żelu nie zejdzie.
Wszyscy zareagowaliśmy głośnym śmiechem. No tak, Ronaldo i
jego perfekcyjność wyglądu.
- Coś mnie ominęło? – zapytał Cristiano, wchodząc do
pomieszczenia, na co zareagowaliśmy ponownym śmiechem.
Po kilkunastu minutach
skończyliśmy posiłek. Chcieliśmy wstać od stołu, ale powstrzymał nas Pepe.
- Czekajcie, muszę Wam coś powiedzieć. Tylko nie mogłem przy
Bale’u, ale skoro poszedł do łazienki, to już mówię.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Mam pomysł jak inaczej możemy go ochrzcić w naszej drużynie.
A więc tak…
Julie
- Nie widziałeś
mojej czarnej sukienki? Takiej do kolan? – zawołałam w kierunku przyjaciela,
grzebiąc w szafie.
- Kochanie, a czy Ty myślisz, że ja ruszałem Twoje rzeczy? –
spojrzał na mnie, unosząc jedną ze swoich brwi.
- No tak. Przepraszam, po prostu spieszę się, a nie mogę jej
znaleźć.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam w stajni i na padoku. Pracę
miałam zacząć od poniedziałku, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu, a z własnego
doświadczenia wiem, że dodatkowa para rąk w stajni zawsze się przyda. Byłam tak
pochłonięta zajęciami, że całkowicie zapomniałam o imprezie z piłkarzami Realu.
Zerknęłam na zegarek, była 18:20.
- Jeśli zaraz nie znajdę tej sukienki, to chyba zwariuję! –
powiedziałam, nadal szukając zguby.
Usłyszałam głośne westchnięcie Michael’a za plecami.
- To ta? – zapytał, pokazując coś w moim kierunku. – Leżała
na krześle, pod piżamą.
Odwróciłam się, po czym podbiegłam do niego, uścisnęłam
mocno, wzięłam sukienkę i ruszyłam do łazienki.
- Dzięki, jesteś wielki ! – zawołałam, zanim zdążyłam
zamknąć drzwi.
Odświeżyłam się, biorąc szybki prysznic, włożyłam sukienkę
oraz szpilki. Ułożyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Włożyłam do małej torebki
najpotrzebniejsze rzeczy i właśnie w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No cześć! Pięknie wyglądasz. – przywitał mnie Cris z
wielkim uśmiechem na twarzy, gdy otworzyłam drzwi.
- Dzięki. – pocałowałam go w policzek na przywitanie. – Ty też
dobrze się prezentujesz.
- Wspaniale to słyszeć. – odpowiedział, po czym zaśmialiśmy
się i ruszyliśmy w kierunku taksówek, gdzie była reszta drużyny.
Po
kilkunastu minutach jazdy byliśmy na plaży. Zdziwił mnie nieco fakt, że wcale nie podbiegły do nas tłumy ludzi, prosząc
piłkarzy o autografy. Jednak było to na pewno miłe zaskoczenie. Przekonałam
się, że w takich momentach szanują
prywatność zawodników, przecież oni też zasługują na odrobinę relaksu i zabawy.
- To co? Najpierw się czegoś napijemy, co nie? – zapytał
Alvaro, gdy wysiedliśmy z taksówek.
- Morata, Ty wiesz co dobre! – oznajmił ze śmiechem Marcelo,
po czym ruszyliśmy całą grupą w stronę baru.
Nie minęło wiele czasu, a wszyscy się już świetnie bawili.
Kilku chłopaków podrywało jakieś dziewczyny, inni szaleli na środku plaży. Zmęczona
po wygłupach przy tańcu z Marcelo, usiadłam przy stoliku i piłam drinka.
Uśmiechałam się, widząc szczęśliwych i roześmianych chłopaków. Widać było, że
brakowało im porządnych wakacji.
- Dasz się poprosić do tańca? – usłyszałam po chwili.
Spojrzałam na wyciągniętą w moim kierunku dłoń, po czym
podniosłam wzrok do góry i ujrzałam uśmiechniętego Ikera.
- Na pewno masz dość po tych wygłupach z naszym wiecznie szczęśliwym,
ale akurat jest wolna piosenka, więc… - mrugnął okiem, czekając na moją reakcję.
Skinęłam głową, podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy w stronę
tańczących par. Oparłam ręce na ramionach bramkarza, gdy mnie objął i
zaczęliśmy poruszać się w rytm powolnej melodii. Chyba dopiero w tej chwili
dotarło do mnie, że jestem na imprezie z ulubioną drużyną piłkarską. Ba, co więcej
to oni mnie na nią zaprosili i chyba naprawdę nie mieli nic przeciw mojej
osobie. Uśmiechnęłam się do Ikera, spoglądając w jego brązowe oczy.
Odpowiedział tym samym, kołysząc się nadal w takt piosenki.
- Mam nadzieję, że nie jestem najgorszym tancerzem? –
zaśmiał się cicho po chwili.
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie? – odpowiedziałam,
unosząc jedną brew w górę.
Tańczyliśmy jeszcze przy jednej piosence, tym razem szybszej. Gdy dobiegła końca, skierowaliśmy się w stronę stolika, rozmawiając o błahostkach. Nie zdążyliśmy podejść do celu, gdy nagle pojawił się przy nas Pepe.
Tańczyliśmy jeszcze przy jednej piosence, tym razem szybszej. Gdy dobiegła końca, skierowaliśmy się w stronę stolika, rozmawiając o błahostkach. Nie zdążyliśmy podejść do celu, gdy nagle pojawił się przy nas Pepe.
- Słuchajcie, już czas! – oznajmił entuzjastycznie.
- Ale na co? – zapytaliśmy razem, spoglądając na niego
zdziwieni.
- No kiedy Wy tańczyliście, postanowiliśmy rozpocząć nasz
plan. Chyba nawet trochę przesadziliśmy, bo Gareth jest już nieprzytomny, tak
go spiliśmy.
- Chwila, jaki plan? – spojrzałam na chłopaków totalnym
szoku.
- Nie powiedziałeś jej? – Kepler zerknął na Ikera, a kiedy
ten pokręcił przecząco głową, przeniósł swój wzrok na mnie. – Chodźmy, a ja Ci
po drodze wszystko wytłumaczę.
W drodze do miejsca, gdzie była reszta chłopaków, Pepe
opowiedział mi o ich „genialnym planie”. Przez dłuższą chwilę nie odzywałam
się, po czym oznajmiłam cicho.
- Nie wiem, czy powinniśmy. I tak na pewno miał wiele stresu
jak go przyjmą kibice i tak dalej, a teraz to padnie na zawał.
- Julie ma rację, przemyślmy to. – powiedział Casillas.
- Oj tam, zobaczycie, że będzie dużo śmiechu. – machnął ręką
Kepler, idąc dalej.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Chłopaki z drużyny
już na nas czekali, rozmawiając szeptem i śmiejąc się cicho. Zauważyłam jeszcze
jednego mężczyznę, który stał obok. Na piasku leżał nie kto inny jak Gareth
Bale. Kompletnie pijany Anglik mówił coś przez sen, ale nawet nie dało się zrozumieć
tych słów. Po krótkich namowach, dałam się wciągnąć w żart piłkarzy i
przystąpiliśmy do działania. Wyjęłam z torebki kosmetyki, które zabrałam z domu
i zaczęłam malować twarz Gareth’a. Oczywiście chichoty chłopaków udzieliły się
także mi, dłonie drżały przy każdym powstrzymywaniu śmiechu, więc makijaż
wyszedł naprawdę komicznie.
- Teraz pomału ściągnijmy z niego spodnie i koszulkę. – powiedział
szeptem Jesé, pochylając się nad kolegą.
- Tylko go nie obudźcie. – dodał Luka.
Po chwili już wszystko było gotowe. Rozebrany prawie do naga
Anglik, spał w najlepsze na plaży. Nieznajomy chłopak, który wcześniej stał
nieopodal, położył się obok piłkarza. Objął go delikatnie, po czym zamknął
oczy. Ledwo powstrzymywaliśmy się od śmiechu, spoglądając na nich. Gdy po
chwili uspokoiliśmy się nieco, Xabi pochylił się nad Bale’m i potrząsnął nim
kilka razy.
- Co się dzieje? – wybełkotał Anglik, otwierając powoli
oczy. – Gdzie ja jestem?
- No nie udawaj przyjacielu. – zaczął surowym tonem Alonso,
wstając. – Wiesz, mogłeś nam od razu powiedzieć…
- Nie wiedziałem, że żona i dziecko to tylko taka
przykrywka. – dodał Cristiano, kręcąc głową.
- Ale o czym Wy do cholery mówicie?! – krzyknął
zdezorientowany Bale, po czym spojrzał na rękę, leżącą na jego ciele i chłopaka
obok. W jednej chwili szybko wstał i wskazał palcem na nieznajomego.
- Kto to jest i czemu jestem w samej bieliźnie?!
- No dobra, już nie udawaj… Wydało się, ale naprawdę mogłeś
nam powiedzieć. – rzekł Marcelo. – Teraz związki pomiędzy dwoma facetami są uważane
za coś normalnego.
- Wy myślicie, że…
- Jeszcze na dodatek zrobiłeś sobie makijaż… Żeby robić za kobietę,
tak?
- Że co?! – krzyknął Gareth.
- Chyba będzie trzeba powiedzieć o wszystkim trenerowi i
prezesowi, co nie kapitanie? – zapytał Ramos.
- No w tej sytuacji raczej to niestety konieczne… - odparł
Iker. – Nie wiem jakie będą tego konsekwencje.
- Błagam, posłuchajcie! – zaczął zrozpaczony Anglik. – Nie
wiem co tu się wydarzyło, naprawdę! A nawet jeśli jakimś cudem do czegoś doszło,
to przyrzekam Wam, że był to pierwszy i ostatni raz. Nie mówcie nikomu, ok.?
Szczególnie mojej żonie, ja nie wiem co we mnie wstąpiło…
Po tych słowach wybuchnęliśmy ogromnych śmiechem. Zdezorientowany
Gareth patrzył na nas i czekał na wyjaśnienia. Gdy już trochę się opanowaliśmy,
wytłumaczyliśmy mu jak było naprawdę.
- Więc Wy to wszystko upozorowaliście i zapłaciliście temu
kolesiowi, żeby udawał? – zapytał, upewniając się.
Przytaknęliśmy, po czym znowu zaczęliśmy się śmiać.
Po godzinie
wszyscy podążaliśmy w kierunku baru, żartując i jeszcze raz wspominając
zdarzenia dzisiejszej nocy…
~ ~ ~ ~ ~ ~
No i mamy trójkę ;) Do następnego!
Hala Madrid!
Uu zły Sergio xD Aż strach się bać :D
OdpowiedzUsuńAhh ta zakręcona Julie :D Dobrze, że ma Michael'a :P
Biedny Bale xD Tak go wkręcić :D
Rozdział jak zawsze genialny :D Czekam na nowy ;D ;**
Hej, bardzo fajnie piszesz. Opowiadanie jest ciekawe i dobrze napisane :) Cieszę się, że tu trafiłam! :) Jęli mogę Cię prosić, to informuj mnie o nowych notkach u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńI jeśli znajdziesz chwilę to zapraszam do czytania i oceny mojej radosnej twórczości na mogles-miec-wszystko.blog.pl
Pozdrawiam serdecznie!