czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 6



Julie

            Moim oczom ukazał się Cristiano. Uśmiechnęłam się do niego, po czym zapytałam.
- Jak tam? Też przyszedłeś odpocząć?
- Tak, dosłownie padam. – powiedział, nalewając sobie soku. – Ale przyszedłem jeszcze przekazać, że Iker Cię szukał.
- A co, dziewczyny dały mu już spokój?
Po tych słowach zaśmialiśmy się jednocześnie.
- No to pójdę do niego. A wiesz może gdzie jest?
- Chyba u siebie w pokoju.
- Dzięki. – odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam z kuchni.
Przeszłam przez zatłoczony salon, po czym ruszyłam po schodach na górę. Po kilku minutach zapukałam do pokoju Hiszpana.
- Proszę. – usłyszałam, więc weszłam do środka.
- Cris mówił, że mnie szukałeś. – zamknęłam drzwi i usiadłam we wskazanym przez Ikera miejscu, czyli obok niego. – Dlaczego tu siedzisz, a nie z innymi? – dodałam po chwili.
- Muszę ochłonąć po tych atrakcjach. – zaśmiał się.
- No tak, dziewczyny się chyba dobrze spisały, co nie? – szturchnęłam go z rozbawieniem.
- A daj spokój, jak chłopaki coś wymyślą… - pokręcił głową. – A ja chciałem zapytać jak Ty się bawisz?
- Świetnie! Tak się wygłupiałam, że już nie mam na nic sił.
Uśmiechnął się szeroko, przyglądając mi się przez dłuższy moment. Poczułam, że się rumienię, więc odwróciłam głowę, by rozejrzeć się po pokoju.
- Sporo tu rzeczy związanych z końmi. Tak jak u mnie. – powiedziałam z uśmiechem.
- To naprawdę kochane i mądre zwierzęta.
Rozmawialiśmy przez długi czas. Opowiedziałam mu swoją historię i wyjaśniłam, dlaczego mieszkam z rodzicami w Londynie, a nie w Polsce. On natomiast powiedział mi trochę na temat swojej rodziny i miasteczka, w którym się wychował. Poznaliśmy się lepiej i nawet znaleźliśmy kilka wspólnych zainteresowań. Siedzieliśmy naprzeciw siebie na łóżku, gdy nagle mój wzrok powędrował na szafkę, gdzie stał zegarek.
- To już 4:00?! Naprawdę jesteśmy tu już od trzech godzin? – spojrzałam na Ikera, który miał tak samo zdziwioną minę jak ja.
Spojrzał w kierunku drzwi i odezwał się po chwili:
- Coś cicho na dole.
- Bo pewnie już wszyscy śpią.
- Nie wiem jak mogliśmy się nie zorientować, że ten hałas ucichł. – przeniósł swój wzrok na mnie.
- Nie patrz tak, ja też tego nie ogarniam.
Wstaliśmy, po czym wyszliśmy z pokoju, rozglądając się dookoła. Zeszliśmy powoli na dół, gdzie był ogromny bałagan po już wczorajszej imprezie. Przeszliśmy pomiędzy porozwalanymi butelkami i innymi rzeczami, zaglądając do pokoi. Tak jak myśleliśmy, wszyscy spali.
- Chodź, zaprowadzę Cię do gościnnej sypialni. – szepnął Iker.
Kiwnęłam głową na zgodę, po czym ruszyłam za nim z powrotem na górę. Weszliśmy do pokoju, który znajdował się na końcu korytarza.
- Wszystko jest już przyszykowane. – odezwał się Hiszpan. – W sumie nam tez przyda się trochę snu.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- To ja dziękuję za mile spędzony czas.
Przysunął się, po czym przytulił mnie do siebie. Nie zastanawiając się ani chwili, objęłam go także i tak staliśmy przez moment. Chyba nawet za długi moment jak na przyjacielski uścisk… Odsunęłam się nieco zmieszana.
- To śpij dobrze. – powiedziałam, rumieniąc się lekko.
Boże, dlaczego ja się tak rumienię?! – przeszło mi przez myśl.
- Ty także. – odparł i wyszedł z pokoju.
Wypuściłam głośno powietrze z ust, po czym położyłam się na łóżku. Co to miało być?! Potrząsnęłam głową, próbując pozbyć się dziesiątek pytań, które nie dawały mi spokoju. Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy, cały czas czując zapach Ikera…


Iker

            Jesteśmy w pokoju, ja i Julie. Patrząc w okno, widzę, że zaczyna świtać. Przenoszę swój wzrok na towarzyszkę, po czym uśmiecham się do niej ciepło. Nie wiem jak długo panuje cisza, ale wcale mi to nie przeszkadza. Czuję dziwną chęć przytulenia się do niej.
- I co teraz będzie? – pyta, patrząc na mnie.
- Nie mam pojęcia.
- Raczej nie będą zadowoleni z takiego rozwiązania.
- A czy to ważne? – mówię, spoglądając w jej brązowe oczy.
Chyba coś odpowiada, ale nie słyszę tych słów. Zaczynam ją całować i wiem, że to mi się podoba. Kieruję się w stronę nieopodal stojącego łóżka, a ona przyjmuje moje zaproszenie. Całuję ją jeszcze bardziej namiętnie. Tylko dlaczego wcale nie czuję jak ona smakuje?

Otworzyłem nagle oczy. Przez krótką chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Rozejrzałem się po pokoju i w końcu zrozumiałem, że to co przed chwilą wydawało się tak prawdziwe, było tylko snem. Opadłem z powrotem na poduszkę i zasłoniłem jedną dłonią oczy.
- Kompletnie Ci odbiło Iker. – powiedziałem na głos. – Niby co to miało znaczyć?
Westchnąłem głośno, po czym wstałem z łóżka. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. Moim oczom ukazali się chłopaki, którzy zaczęli już sprzątać po imprezie.
- Panowie, nie róbcie sobie kłopotu. Ja wszystko posprzątam. – powiedziała gosposia.
- Nie ma mowy, my zrobiliśmy bałagan, więc my to doprowadzimy do porządku. – odezwał się Xabi. – O, cześć Iker. – dodał, zauważając mnie.
- No cześć, jak tam?
- A w porządku. Młodzi jeszcze śpią, a my wzięliśmy się za sprzątanie.
- Pomogę Wam. – powiedziałem, po czym zabrałem się do roboty. – A Julie już wstała?
Niepotrzebna była odpowiedź, gdyż właśnie w tym momencie usłyszałem jej głos.
- Tak, to było naprawdę świetne! – śmiała się razem z Ramosem, kiedy wchodzili do pokoju.
- Wyspałaś się? – zapytałem.
Odwróciła się w moją stronę nieco zdziwiona. Chyba nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Tak, dziękuję. A Tobie jak się spało?
- Dobrze. – odpowiedziałem z uśmiechem.
Nagle przypomniał mi się dzisiejszy sen. Odwróciłem głowę, po czym zacząłem szybciej zbierać porozwalane rzeczy. Nie uszło to uwadze Sergio.
- Co tak się spieszysz? Wybierasz się gdzieś?
- Co? Nie, nie. Tak tylko. – wymamrotałem.
Spojrzał na mnie zdziwiony lecz nie drążył tematu. Razem z Julie przyłączył się do sprzątania i tak minęła nam godzina. Gdy salon wyglądał już w miarę normalnie, w drzwiach pojawiła się gosposia. Skorzystałem z okazji i spytałem:
- Wuj już może wrócił?
- Niestety nie, panie Casillas.
Pokiwałem w zamyśleniu głową. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk Carvajala:
- Iker, Twój telefon dzwoni !
Szybko udałem się do pokoju, po czym chwyciłem za komórkę. Spojrzałem na wyświetlacz i wcisnąłem zieloną słuchawkę nieco zdziwiony.
- Tak, słucham? – odezwałem się, zamykając drzwi sypialni.
- Dlaczego wczoraj nie zadzwoniłeś? – usłyszałem głos Sary. – Teraz masz zamiar mnie ignorować?!
- Nie miałem jak wczoraj się odezwać, przepraszam. – odparłem.
- A co, pocieszałeś się w ramionach jakiejś dziwki?
- Słucham?! – podniosłem głos. – O co Ty w ogóle mnie posądzasz?! Chciałbym przypomnieć, że to Ty nie odzywałaś się do mnie, a kiedy zadzwoniłem to odebrał jakiś facet! Kto to w ogóle był?!
- Nie podnoś na mnie głosu, Casillas. – przerwała mi chłodnym tonem. – Nie będę Ci się tłumaczyć, co robię. To nie Twoja sprawa.
- Nie moja sprawa? – zapytałem z niedowierzaniem. – Wiesz co, chciałem zaproponować, żebyś przyjechała do mnie i żebyśmy wytłumaczyli sobie wszystko, może zaczęli od nowa… Ale widzę, że to nie ma sensu. – powiedziałem, po czym rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko.
Dlaczego nie chciała powiedzieć kim był ten koleś? Naprawdę mogłaby tak szybko się pocieszyć? Nie, przecież to niemożliwe. A jednak, może i tak było… Chodziłem po pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Najchętniej rozwaliłbym cokolwiek w zasięgu moich rąk.
Opanowałem się po dłuższej chwili, po czym otworzyłem drzwi sypialni. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem całą drużynę Realu i Julie. Patrzyli na mnie nieco zmieszani, chyba nie bardziej niż ja.
- Cały czas tu byliście? – przerwałem tę niezręczną ciszę.
Kiwnęli powoli głowami, po czym odezwał się Cristiano.
- Nie bądź zły, nie chodziło o to, żeby podsłuchiwać. My po prostu się martwimy i…
- Ale ja nie jestem zły. – przerwałem mu.
- Serio?
- No serio. I tak byście się dowiedzieli ode mnie, prędzej czy później… Nie ma znaczenia.
Spojrzałem na nich. Ujrzałem na ich twarzach szczere współczucie i byłem im za to naprawdę wdzięczny. Przez myśl przeszło mi, że trafiłem na wspaniałych przyjaciół, którzy na pewno pomogą mi w tym trudnym dla mnie okresie czasu.
Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głośny chichot. Rozejrzałem się, szukając przyczyny tego śmiechu. Moją uwagę przykuł Marcelo. Chodził po korytarzu praktycznie na samych palcach i uśmiechał się do wszystkich, udając, że pozuje do zdjęć. Poprawił sobie włosy delikatnym ruchem dłoni i udawał, że poprawia makijaż.
- Och, jestem taka piękna. – powiedział.
Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Proszę to stąd zabrać, ta szklanka ma delikatną rysę, ja nie będę z tego piła! – mówił dalej, na co reszta odpowiedziała jeszcze głośniejszym śmiechem.
I choć przedstawiał Sarę, ja także w końcu przyłączyłem się do innych. Nie wiedziałem jak potrafi tak dobrze ją naśladować, ale to nie było ważne. Śmiałem się i to mi trochę pomogło, choć na chwilę. I wiedziałem, że oni nie robią tego by mnie zdenerwować, wręcz przeciwnie… Starali się jakkolwiek mi pomóc.
           
Po obiedzie każdy znalazł sobie jakieś zajęcie. Niektórzy grali na konsoli, inni coś oglądali. Podszedłem do Julie, uśmiechając się w jej kierunku.
- I jak Ci się u nas podoba? Chłopaki Cię nie męczą za bardzo? Jak oni czasami coś wykombinują, to można się bać.
Zaśmiała się, po czym odpowiedziała.
- Nie. Jest naprawdę super. – uśmiechnęła się. – Właśnie czekam na Michaela, ma po mnie przyjechać.
- Mogłaś powiedzieć, odwiózłbym Cię.
- Daj spokój, już i tak zajęłam Wam tyle czasu. – machnęła ręką. – Poza tym w drodze powrotnej mamy chyba wstąpić do jakiegoś sklepu.
- Rozumiem. – odpowiedziałem. – I cieszymy się, że zajęłaś nam tyle czasu. Fajnie, że nas znosisz. – uśmiechnąłem się szczerze.
Zauważyliśmy przez okno podjeżdżający samochód, więc wyszliśmy na zewnątrz. Przed bramą stał samochód przyjaciela Julie, a on sam chyba rozmawiał przez telefon.
- No to jeszcze raz dziękuję za wczorajszą imprezę i gościnę. – powiedziała, spoglądając na mnie.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Wiem, że to nic nie pomoże, ale chciałam powiedzieć, że mi przykro…
Od razu domyśliłem się, że chodzi jej o Sarę.
- Jeśli będziesz chciał porozmawiać to jestem dobrym słuchaczem. – dodała.
- Tak, wiem. Już raz się o tym przekonałem. – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. – I dziękuję, będę pamiętał.
- W takim razie do zobaczenia.
- Tak, do zobaczenia.
Podążałem za nią wzrokiem, gdy szła w kierunku samochodu. Kiedy miała już wsiadać, odwróciła się do mnie i posłała mi ten uśmiech, od którego od razu robiło się lżej na sercu. Pomachałem do niej ręką na pożegnanie, po czym patrzyłem jak się oddala, do momentu aż samochód Michaela zniknął z mojego pola widzenia…


~ ~ ~ ~ ~ ~

Taki sobie odcinek... Następny na pewno będzie dłuższy i mam nadzieję, że ciekawszy. Nie zanudzam już dłużej. 
Życzę Wam miłego wieczoru ;*
Pozdrawiam serdecznie.


4 komentarze:

  1. Trochę się rozgadali xD Aż zapomnieli o Bożym świecie :P Ale dobrze, bardzo dobrze ;D Niech się poznają :P

    No ale wkręt! Jak mogłaś! A już myślałam, że się na prawdę całują, a to sen :( Kobieto Ty serca nie masz! :D

    Ta Sara to ma tupet -.- Sama się nie odzywa do Ikera, a jemu robi awantury -.- Dobrze zrobił kończąc z nią rozmowę.
    Koło siebie ma zdecydowanie lepszą dziewczynę! ;D

    Hahahahaha Marcelo rozwala za każdym razem system! :D Udawanie Sary? Mistrzowskie! :D On to jak coś wymyśli xD Byłby z niego dobry kabareciarz xD
    Takich przyjaciół jakich ma Iker to ze świecą szukać :)

    A rozdział taki sb?! Czyś Ty oszalała?! Ten rozdział to perełka! ;D Już nie mogę się doczekać kolejnego! :) ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko kochana! Jak mnie ta Sara drażni! Frajerka jedna, zadufana w sobie! Nie to co Julie :) Myślę, że Iker zaczyna dostrzegać jej zalety :P Zagadali się tyle czasu, więc chyba im dobrze w swoim towarzystwie :) No i ten sen Ikera... Podświadomość zaczyna mu podpowiadać, że ona jest naprawdę superancką dziewczyną! Czekam co tam dalej nam zaserwujesz kochana :) Całuję mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. odpowiadając na poczatku na Twoje pytanie to tak, rzeczywiście mało opowiadań o naszym Santo, ale powiem Ci w sekrecie, że w przyszłości planuję jedno, w którym zagra główną rolę, być może posłużę się nawet wyłącznie jego perspektywą. to będzie wyzwanie, ale lubie je strasznie! :D
    zazdroszcze Julie. oh, jak ja bym chciała, żeby to mnie tak Casillas uściskał *-*
    a jaki Iker miał sen! ja mam nadzieję, że nie długo on się ziści bo owa dwójka bardzo do siebie pasuje. panna Carbonero irytuje mnie do granic możliwości! tak się naszego Ikusia nie traktuje przecież! ale Marcelo nasladujący Sarę to już kompletnie mnie powalił na kolana! :D
    nie moge doczekać się kolejnego ^^ pozdrawiam serdecznie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hej, Nadrobiłam zaległości i bardzo się cieszę, bo opowiadanie jest ccudowne ;) Ja się jeszcze muszę zmotywować, ale obiecuję, że u mnie nowość będzie też niebawem. Póki co proszę, informuj mnie o nowości okej? W zakładce Informator. Buziaki Lola

    OdpowiedzUsuń